Dla 77-letniej Franciszki Prus z Włodzimierza Wołyńskiego upamiętnianie miejsc kaźni Polaków to cel życia. Tam, gdzie kilkadziesiąt lat temu były polskie wioski i gdzie zginęli ich mieszkańcy, stanęły właśnie kolejne krzyże pamięci.
Dzięki niej na Wołyniu, w miejscach przesiąkniętych polską krwią, stoi już ponad 50 takich krzyży. Dzięki kobiecie, która ostatnią wdowią hrywnę wydaje na ratowanie polskich grobów i upamiętnianie miejsc zbiorowych mordów.
Dwa nowe krzyże poświęcił na Wołyniu ks. dziekan Andrzej Puzon, proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie. Stanęły w miejscach, gdzie oddziały UPA zamordowały kilkuset Polaków.
- My nie chcemy rozdrapywać starych ran - zaznacza ks. Puzon. - Mamy z Ukraińcami skomplikowaną historię i musimy sobie wzajemnie przebaczyć. Ale przebaczenie nie równa się zapomnienie.
Z ponad 40-osobową grupą Wołyniaków i księdzem Puzonem byliśmy w zeszłym tygodniu w dwóch wioskach: Kolonii Montówka i Soroczyn. To teraz szczere pole. Dookoła - oprócz nas - ani jednej żywej duszy.
- Te wolne przestrzenie przerażają mnie - mówi 25- letni Grzegorz Laskowski z Chełma, który w podróż na Wołyń wybrał się z dziadkiem, 85-letnim Leonem Laskowskim z podhrubieszowskich Miednik. - Ja urodziłem się w Bielinie - powiedział nam starszy pan. - Nie można słowami opisać tego, co wydarzyło się na Wołyniu podczas II wojny światowej.
Bandy UPA wymordowały wtedy światowej ok. 60 tys. Polaków. Dwa lata temu prezydenci Polski i Ukrainy odsłonili w Porycku (obecnie Pawliwka) pomnik Pojednania. •