Jest takie miejsce w Chełmie, w którym ludzie związani emocjonalnie z dawnymi Kresami Rzeczypospolitej znajdują ich namiastkę.
Krzysztof Kołtun, poeta, regionalista, miłośnik Kresów Wschodnich swój antykwariat traktuje jako sposób na życie. Mało, że otacza się w nim książkami, to jeszcze oryginalnymi ludźmi o podobnej jak jego wrażliwości.
- Są tacy, którzy wstępują do mnie każdego dnia - mówi pan Krzysztof. - Zdarzają się i tacy, którzy przyjechali do Chełma nawet z odległych krańców Polski, by przyjrzeć się, co mam na półkach. Później starają się utrzymywać ze mną kontakt telefoniczny bądź listowy. Oczywiście dopytując się, czy nie mam dla nich czegoś ciekawego.
Nazwa antykwariatu nie jest wydumana. Rzeczywiście stoi on przede wszystkim wydawnictwami poświęconymi tematyce kresowej. Dowiaduje się o tym coraz większa rzesza pasjonatów naszego dawnego Wołynia, Wileńszczyzny czy Podola. Tak jak pewien regionalista z Hrubieszowa, który wybrał się do Chełma, sprawdzić, czy w antykwariacie nie ma czegoś na temat Włodzimierza Wołyńskiego i jego okolic. - Wspólnie wyszperaliśmy reprint "Przewodnika po Wołyniu” i wydawnictwo "Włodzimierz Wołyński” z 1938 r. - mówi uszczęśliwiony hrubieszowianin, który polecił się pamięci chełmskiego antykwariusza.
Antykwariat Kresowy ma tę przewagę nad normalnymi księgarniami, że sprowadza z całej Polski nawet pozycje wydawane nakładem autora, bądź tego czy innego regionalnego stowarzyszenia w liczbie na przykład 300 egzemplarzy. Kołtun na bieżąco śledzi podobne inicjatywy i w interesie swoich klientów stara się nie przepuścić żadnej okazji. Antykwariat różni się także od księgarń zróżnicowaną klientelą.
- To już nie tylko antykwariat, ale istny punkt informacji historyczno-regionalnej - śmieje się Kołtun. - Klienci przychodzą na przykład dowiedzieć się, gdzie była położona nieistniejąca już miejscowość, z której pochodzili ich rodzice. Wpadają też do mnie przed planowanymi wyjazdami na Wschód. Zawczasu chcą się dowiedzieć, gdzie i co można ciekawego zobaczyć, gdzie się zatrzymać i jak poruszać się po Wołyniu, czy Podolu. Jeśli nie wiem, to odsyłam ich do znajomych, którzy już wcześniej przetarli przez innych dopiero odkrywane szlaki.
Z doświadczenia pana Krzysztofa wynika, że największym powodzeniem w jego antykwariacie cieszą się wszelkiego rodzaju stare i nowe przewodniki po Kresach oraz zapisane historie parafii, religijnych sanktuariów czy słynących ze swej cudowności obrazów. Zdarzyło się, że jeden z klientów zwrócił uwagę na obraz z przełomu XIX i XX wieku przedstawiający Matkę Boską Częstochowską. - Taki sam obraz wisiał u nas w domu pod Równem - przyznał się Kołtunowi dodając, że w czasie ukraińskich rzezi na Wołyniu obraz ten spłonął wraz z domem i całym dobytkiem. Oczywiście wypatrzony obraz zabrał ze sobą.