Za dwa tygodnie w bazie MPK powinien się zacząć montaż pierwszego trolejbusu na bazie nadwozia białoruskiego autobusu MAZ. Miesiąc później wóz ma wyjechać na ulice. Będzie mógł jeździć tam gdzie… nie wiszą druty trakcyjne.
Gdy mechanicy będą składać nowy wóz, po Lublinie kursować będzie podobny trolejbus na bazie tego samego nadwozia, który dotrze do nas na testy ze Słowacji. Będzie wyposażony jednak w nieco inne urządzenia, niż ten, który ma być składany na Helenowie. Nasz ma być cichszy. Będzie też umiał poruszać się po tych drogach, nad którymi nie ma trakcji.
- W trolejbusie będą zamontowane specjalne superkondensatory magazynujące energię - wyjaśnia Rydecki. Dlatego pojazdy mają być tańsze w eksploatacji. - Jeżeli uda się ograniczyć zużycie prądu o 10 proc. to już będzie znaczyło, że warto takie superkondensatory montować - dodaje prezes.
W następnych egzemplarzach pojawiłyby się urządzenia, dzięki którym trolejbus sam podłączałby pałąki do trakcji i sam je odłączał. Trwają już także rozmowy z Czechami, którzy oferują Lublinowi system pozwalający trolejbusowi samodzielnie sterować zwrotnicami zamontowanymi na drutach.
Gdy pojazd będzie gotowy zostanie wysłany na ulice, by przejść homologację. W tym czasie nie będzie woził ludzi, ale worki z piaskiem, a inżynierowie będą dokładnie mierzyć wszelkie możliwe parametry jazdy.
Jeśli wszystko uda się sprawnie przeprowadzić homologacja może być gotowa nawet w ciągu miesiąca. A to oznaczałoby, że jesienią trolejbus mógłby zabierać na pokład pasażerów.