Skrzynie z amunicją, grożącą wybuchem podczas wycinki lasu i arcytrudna transakcja, do której będzie potrzebny negocjator. To niektóre problemy, które stoją przed szefami Portu Lotniczego Lublin.
– Boimy się, że wszystkie roboty zaczną się w jednym czasie i to utrudni nam życie – mówił Kazimierz Bachanek. Wtórował mu radny Mariusz Wilk: – Nie będzie dojazdu do WSK Świdnik i Parku Technologicznego. 4 tysiące ludzi może być odciętych od świata.
Odpowiedzi, które otrzymali, raczej ich nie uspokoiły. – Trudności komunikacyjne podczas realizacji inwestycji będą, to nie jest bułka z masłem – nie krył Jacek Sobczak, wicemarszałek województwa. – To lotnisko wymaga odwagi. Będzie pot, krew i łzy, ale potem czeka nas sukces.
Okazało się, że droga do sukcesu wiedzie przez... las pełen ładunków wybuchowych. – Prawdopodobnie na dużej głębokości są zakopane skrzynie z amunicją. Boimy się, że jak pociągniemy korzenie drzew, to te ładunki wybuchną – przyznał wicemarszałek.
– O skrzyniach amunicji nic nam nie wiadomo, ale po wojnie mogły zostać niewybuchy – dodał Piotr Jankowski, rzecznik PLL. – Dlatego wszystko musi być zdetonowane.
Dwa lata wyciągania niewybuchów
Rzecznik PLL wyjaśnił też, na jakim etapie jest wykup gruntów pod lotnisko: Obecnie zostało nam do wykupienia 10 nieruchomości: 2 w Mełgwi, a 8 w Wólce. Te przypadki z Wólki są wyjątkowo trudne, a jeden przypadek jest arcytrudny. Do jednego z właścicieli wyślemy specjalnego negocjatora, bo człowiek nie chce rozmawiać.
– A kiedy będzie wmurowany kamień węgielny pod lotnisko? – spytał na koniec radny Krzysztof Kruczek. – Wcześniej powiedziałem, że 3 maja br., chociaż tym terminem chciałem głównie mobilizować. Wiedziałem, że jest nierealny – przyznał z rozbrajającą szczerością Sobczak. – Teraz nie powiem, kiedy wmurujemy kamień, bo nie chcę być niewiarygodny.