Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

9 kwietnia 2010 r.
15:06
Edytuj ten wpis

GMO: Nie wiemy co jemy

0 8 A A

Batoniki, zupy w proszku, płatki śniadaniowe - szacuje się, że tylko co czwarty artykuł leżący na półce w supermarkecie nie zawiera składników GMO. Czyli wszyscy bierzemy udział w wielkim eksperymencie, którego skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć.


AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego warzywa w supermarkecie nie mają zapachu? Po raz pierwszy twarde jak kamień, ale bezwonne pomidory włożyłam do koszyka prawie 10 lat lat temu w jednym z amerykańskich hipermarketów. Studiowałam wtedy biotechnologię, więc rozwiązanie zagadki nie było trudne.

Pomidory ze zmodyfikowanym genem odporności na etylen (gaz przyspieszający dojrzewanie, który wydzielają niektóre owoce i warzywa) mogą miesiącami leżeć w chłodni, a potem na sklepowych półkach. Jest tylko jeden minus: nie mają zapachu, bo etylen odpowiada też za woń owoców i warzyw.

Ależ ta świnia szybko rośnie!

Zgodnie z unijnym prawem producent musi zamieścić informację o obecności GMO, jeśli produkt zawiera go więcej niż 0,9 proc. swojej masy. Jeśli jest go mniej, może przemilczeć tę informację. I to najczęstsza praktyka.

Dlatego takich oznaczeń nie znajdziemy na wędlinach, pyzach czy czekoladzie. Choć wszystkie zawierają soję lub mączkę kukurydzianą, która zastąpiła w roli wypełniacza mączkę mięsno-kostną, zakazaną po aferze z chorobą szalonych krów w latach 90.

Producent nie musi też oznaczać produktów, pochodzących od zwierząt karmionych paszą GMO. I tu znów kłania się soja, a konkretnie śruta sojowa, po której świnie rosną dwa razy szybciej niż ich koleżanki tradycyjnie karmione zbożem i ziemniakami.


Producent nie musi też oznaczać produktów, pochodzących od zwierząt karmionych paszą GMO. I tu znów kłania się soja, a konkretnie śruta sojowa, po której świnie rosną dwa razy szybciej niż ich koleżanki tradycyjnie karmione zbożem i ziemniakami.

Tanie, bo modyfikowane

Rocznie nasz kraj importuje 2 mln ton wysokobiałkowej soi głównie z USA i Ameryki Południowej. W ponad 90 proc. to soja modyfikowania genetycznie. To podstawowe danie krów, świń czy drobiu na dużych fermach produkcyjnych. Najtańsze, najbardziej wydajne i co ważne: zupełnie legalne.

Zgodę na używanie soji GMO w paszach dla zwierząt minister środowiska wydał w 2001 roku. To wystarczająco wiele czasu, by przekonała się do niej większość polskich hodowców.
– Dziś trudno dostać inną paszę – przyznaje Piotr Woch z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Poza tym, rolnik kupując 200-kg worek raczej nie patrzy na to czy to jest GMO, tylko, ile to kosztuje.

Szacuje się, że soja niemodyfikowana musiałaby być o 40 proc. droższa. Proporcjonalnie wzrosłyby też ceny mięsa, wszystkich produktów mlecznych, jajek itd. To główny argument zwolenników GMO – taka żywność jest o wiele tańsza. Kolejny powód – równie mocny i medialny – to unijne prawo, którego musimy przestrzegać.

Niby zakazana, ale ...

W dniu naszego wejścia do UE, zgodziliśmy się na respektowanie unijnych przepisów. Dlatego w Polsce można uprawiać genetycznie modyfikowaną kukurydzę MON810, choć jednocześnie polskie prawo nie zezwala na handel jej nasionami.

Polscy rolnicy, którym zależy na jak najwyższych plonach, szybko znaleźli sposób na obejście prawa. Kupują ziarna w Czechach lub Niemczech, a upraw transgenicznych nie rejestrują. Bo nie muszą.

– Coraz więcej rolników z Lubelszczyzny i innych południowych rejonów Polski woli uprawiać kukurydzę modyfikowaną – przyznaje prof. Tadeusz Michalski z Polskiego Związku Producentów Kukurydzy. – Mimo że nasiona tradycyjne kosztują 350–400 zł, a za GMO muszą zapłacić nawet 100 zł więcej.

Powód? Znów ekonomia. Opatentowana przez Monsanto odmiana MON 810 to roślina odporna na omacnicę prosowiankę. Szkodnik daje się we znaki zwłaszcza na południu kraju, gdzie potrafi zniszczyć nawet połowę zbiorów, wgryzając się w kukurydziane kolby i łodygi.

Przodujemy w Unii

Ile polskich pól zajmują dziś uprawy roślin transgenicznych? Takich danych nie ma nawet Ministerstwo Środowiska, choć teoretycznie powinno je kontrolować. Chętnie za to chwali się ich przyrostem Polski Związek Producentów Kukurydzy. Podaje, że tylko w latach 2007–2008 powierzchnia upraw MON 810 wzrosła prawie dziesięciokrotnie. Świeższych danych nie ma.

– Dziś ten areał na pewno jest większy niż 3000 ha i nadal rośnie – szacuje prof. Krzysztof Kwiatek z puławskiego PIWetu, który od kilku lat bada wpływ roślin GMO na karmione nimi zwierzęta.

W mało którym kraju Unii areał genetycznie modyfikowanej kukurydzy rośnie w takim tempie. Nic dziwnego, że spędza to sen z oczu rolnikom stawiającym na tradycyjne produkty, a ekolodzy coraz głośniej biją na alarm.


Bezpieczne, czy nie?

Przeciwnicy GMO na całym świecie wytaczają coraz cięższe argumenty. Przywołują badania naukowe, które mają dowodzić, że modyfikowana genetycznie żywność zwiększa odporność na antybiotyki, obniża płodność czy też powoduje w organizmach zmiany mogące rozwinąć się w nowotwory.

– Brak dowodów na istnienie ryzyka, wcale nie oznacza, że ono nie istnieje – powtarza jak mantrę prof. Tadeusz Żarski z SGGW, jeden z bardziej zagorzałych przeciwników GMO wśród polskich naukowców. Profesor przypomina też, że Polska stała się europejskim zagłębiem zdrowej żywności. – Wprowadzenie upraw genetycznie modyfikowanych to koniec tradycyjnego polskiego rolnictwa.

Po drugiej stronie barykady okopało się wcale nie mniejsze grono zwolenników GMO. Ci przywołują argumenty ekonomiczne: większe plony, większe dochody rolników, a mniejsze zużycie pestycydów i większa konkurencyjność na światowych rynkach.

– Możemy mieć superekologiczne mięso, ale co z tego, jak będziemy go jedli tylko na święta, jak to miało miejsce 50 lat temu? Nie da się zawrócić z drogi postępu – stwierdza prof. Kwiatek.

Światem rządzą korporacje

Czasy, gdy inżynieria genetyczna była zabawką w zamkniętych laboratoriach amerykańskich naukowców minęły już dawno. Dziś to maszynka do robienia pieniędzy kilku wielkich korporacji. Biotechnologię rolniczą zdominowało pięć międzynarodowych koncernów.

Najważniejszy z nich to amerykański Monsanto, od lat ulubiony cel ataków ekologów i antyglobalistów z całego świata. Zarzucają firmie agresywny lobbing i tzw. korporacyjny terroryzm. To zresztą nie jedyne grzechy biotechnologicznego giganta. Zanim koncern postawił na GMO parał się przemysłem chemicznym. Raz z lepszym, raz z nieco gorszym skutkiem...

To dzięki Monsanto pola całego świata zalały genetycznie modyfikowane uprawy, a branża rolnicza zaczęła rządzić się innymi prawami – ustawionymi twardą ręką przez biotechnologicznego giganta.

Wynajem nasion

Zasady są proste: koncern nie sprzedaje nasion, tylko je wynajmuje. A rolnicy nie mogą przechowywać ani wysiewać ziarna, które zebrali poprzedniego roku. Co sezon są muszą też płacić korporacji za patent i tylko od niej kupować nawozy i pestycydy. To nie wszystko. Rolnik nie może zabronić wejścia na teren swojego gospodarstwa tzw. detektywom Monsanto (by mogli osobiście skontrolować, czy przestrzega warunków podpisanej z korporacją umowy). A gdyby miał podejrzenia co do uczciwości swoich sąsiadów, to zawsze może zadzwonić pod numer alarmowy koncernu.

Pierwszą, i chyba najgłośniejszą, ofiarą tej rolniczej rewolucji był kanadyjski farmer Percy Schmeiser. Na jego historię trafił każdy, kto kiedykolwiek wpisał frazę "GMO” w wyszukiwarkę google. Percy nie uprawiał genetycznie zmodyfikowanego rzepaku, ale robili to jego sąsiedzi. Z czasem i na jego polu zaczęły wyrastać rośliny GMO. Po kilku ostrzegawczych wizytach koncern oddał sprawę do sądu, oskarżając farmera o "piractwo nasienne”. Proces trwał wiele lat, a sprawa ciągnie się do dziś.

– Monsanto jest bezwględne. Ostatnio znów wnieśli skargę przeciwko mnie. Tym razem procesowali się ze mną o milion dolarów, bo stwierdzili, że jestem arogancki, uparty i nie robię tego, czego chcą – wspomina Percy Schmeiser, który w 2007 roku za wieloletnią nieugiętą walkę z korporacją został odznaczony Alternatywną Nagrodą Nobla.




\"GMO jest tańsze i co ważne, zupełnie bezpieczne\"

Rozmowa z prof. Krzysztofem Kwiatkiem, szefem Zakładu Higieny Pasz Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.

• Od kilku lat analizujecie wpływ zawierających GMO pasz na karmione nimi zwierzęta. Jak?
– Sprawdzamy wpływ pasz zawierających genetycznie modyfikowaną soję i kukurydzę na zdrowie i rozwój drobiu, świń i bydła. A także pochodzącego z nich mięsa, jaj czy mleka. Na takich paszach wyhodowano już miliardy świń na całym świecie i nie zaobserwowano żadnych skutków ubocznych. Nasze wyniki są podobne. Badaliśmy wszystko: jak szybko zwierzęta rosły, ich rozrodczość, odporność na choroby, reakcje na szczepienia, jakość jaj czy mięsa. I nic. Żadnych negatywnych następstw karmienia GMO.

• A co z obcym genem w tych roślinach?
– Podobnie jak inne DNA jest trawiony w początkowych fragmentach przewodu pokarmowego, w jelitach już praktycznie go nie ma. I co ważne, nie przenosi się. Nie wykazaliśmy transferu tych genów ani do bakterii jelitowych, ani do organizmów zwierząt, które jadły soję czy kukurydzę GMO.

• Nie mamy czego się bać?
– Pasze z GMO są w 100 proc. bezpieczne. Wprowadzenie zakazu ich stosowania byłoby wielkim ciosem dla polskiego rolnictwa. Natychmiast wzrosłyby ceny i import mięsa z zagranicy. Tusza drobiowa, która dziś kosztuje 4–5 złotych, osiągnęłaby cenę 8–9 zł. Jednocześnie obok na półce w supermarkecie leżałoby tanie importowane mięso. I co wybrałby konsument? Przecież większości Polaków nie stać na żywność ekologiczną.

• Jednak niektóre kraje, jak Niemcy czy Francja, rezygnują z upraw GMO.
– Według przepisów unijnych działają nie do końca legalnie. Inna sprawa, że my, nowi członkowie UE bardziej się boimy Unii i nakładanych przez nią kar.

\"Najwięcej kukurydzy GMO rośnie w południowo-wschodniej Polsce\"

Rozmowa z prof. Tadeuszem Michalskim, prezesem Polskiego Związku Producentów Kukurydzy

• Ile polskich pól jest dziś obsianych genetycznie zmodyfikowaną kukurydzą?
– Kilka lat temu mieliśmy bardzo wiarygodne dane, wówczas kukurydza MON 810 rosła na 3 tys. ha. Dziś trudno to jednoznacznie określić, bo rolnicy nie chcą się oficjalnie przyznawać,
że ją uprawiają.

• Dlaczego?
– Boją się zniszczenia upraw przez ekologów. Szacujemy, że dziś może to być areał wielkości od 1 do 3 tys. ha. Ale zainteresowanie rolników rośnie, bo to odmiana odporna na omacnicę prosowiankę, która potrafi zniszczyć nawet 30 proc. zbiorów.

• Nie ma innych sposobów walki z tym szkodnikiem?
– Są, ale mniej skuteczne. Metody biologiczne są skuteczne w 50 proc., chemiczne w 70 proc., a stosowanie GMO to skuteczność stuprocentowa. To ważne dla rolników z południowej czy południowo-wschodniej Polski, bo tam problemy z omacnicą są największe.

• A co z uzależnieniem od biotechnologicznych potentatów, którzy co roku zmuszają ich do zakupu nowych nasion?
– Rolnicy i tak to robią. Bo jeśli obsieją pola tymi, co zbiorą rok wcześniej, to plony będą mieli niższe o 30–40 proc. Dlatego często wolą zmodyfikowanie genetycznie nasiona Monsanto, bo wtedy mają gwarancję wysokich zbiorów. A zagrożenie GMO jest czysto hipotetyczne. Według wszelkich dostępnych danych, to bezpieczna żywność. W końcu większość świata ją je. My też nie mamy wyjścia.

Świat według Monsanto

Założona w 1901 roku St. Louis w Missouri, jedna z największych i jednocześnie jedna z najbardziej kontrowersyjnych firm ery przemysłowej. Dziś koncern zatrudnia 15 000 pracowników w 46 krajach, jest właścicielem 90 proc. roślin GMO uprawianych na całym świecie (kukurydza, soja, rzepak, bawełna i inne), a od 2005 r. także największym światowym dostawcą nasion (w latach 1995–2005 Monsanto przejęło 50 firm z branży nasiennej na całym świecie). Sztandarowy produkt koncernu to Roundup, od lat 30 najlepiej sprzedający się herbicyd na kuli ziemskiej. Monsanto to także światowy lider biotechnologiczny. Większość modyfikacji genetycznych prowadzi w kierunku uodpornienia roślin uprawnych na Roundup (tzw. odmiany Roundup Ready).

Monsanto "zawdzięczamy” m.in.:

• DDT (środek owadobójczy w latach 60. XX wieku masowo używany do ochrony roślin, dziś zakazany ze względu na duże nagromadzanie się go w żywych organizmach. Stosowany jedynie w krajach trzeciego świata do walki z malarią.

• PCB (polichlorowane bifenyle) masowo stosowane w przemyśle elektrotechnicznym od lat 30.
XX wieku (m.in. jako smary i oleje). W latach 60. odkryto ich silne własności rakotwórcze. Mieszkańcom amerykańskiego Anniston, gdzie firma przez 42 lata wyprodukowała 308 tys. ton PCB, Monsanto musiało zapłacić odszkodowanie w rekordowej kwocie 700 mln dolarów.

• Agent Orange używany przez USA podczas wojny w Wietnamie do niszczenia dżungli, w której ukrywali się partyzanci. Po latach okazało się, że w czasie jego degradacji wyzwalają się dioksyny, pośrednio prowadzące do nowotworów i wad genetycznych. W 1984 r. są przyznał amerykańskim weteranom
180 mln dolarów rekompensaty. Do tej pory odszkodowania nie dostał żaden mieszkaniec Wietnamu.

• Posilac (rBGH – rekombinowany bydlęcy hormon wzrostu) zwiększający produkcję mleka u krów o 8–12 litrów dziennie. Część zwierząt, którym był wstrzykiwany, chorowało na ostry stan zapalny wymion (mastitis). Wymagało to leczenia antybiotykami, które wraz z ropą z chorych sutek przedostawały się do mleka. Nigdy nie dopuszczony do użytku w Kanadzie, w UE zakazany od 1 stycznia 2000 r

Źródło: Marie-Monique Robin "Świat według Monsanto”

Pozostałe informacje

ME piłkarek ręcznych: Francja rozbiła Polskę, czyli na karuzeli w Bazylei
ZDJĘCIA
galeria

ME piłkarek ręcznych: Francja rozbiła Polskę, czyli na karuzeli w Bazylei

Polki w swym pierwszym spotkaniu na EHF Euro, zgodnie z przewidywaniami, wysoko uległy Francuzkom 22:35. Porażka nie przekreśla szans Biało-Czerwonych na awans do fazy głównej w Debreczynie, ale warto przypomnieć, że zgodnie z nowym formatem mistrzostw, nasza reprezentacja musi zająć przynajmniej drugie miejsce w grupie.

Zaczęło się od wymiany ciosów, a skończyło pewną wygraną. Polski Cukier AZS UMCS lepszy od Panathinaikosu

Zaczęło się od wymiany ciosów, a skończyło pewną wygraną. Polski Cukier AZS UMCS lepszy od Panathinaikosu

Polski Cukier AZS UMCS w swoim ostatnim meczu FIBA Eurocup pokonał grecki Panathinaikos 80:62. Po pierwszej kwarcie chyba niewiele osób spodziewało się tak wysokiej wygranej.

Jeden dzień - dwie kolizje na torach. Nierozwaga 60-latki i stłuczka lokomotyw

Jeden dzień - dwie kolizje na torach. Nierozwaga 60-latki i stłuczka lokomotyw

Wczoraj w powiecie włodawskim kierująca suzuki 60-latka miała sporo szczęścia, ale mało rozwagi. Z ustaleń policji wynika, że kobieta wyjechała na tory mimo braku pierwszeństwa. W jej auto uderzył pociąg towarowy.

Pomóżmy młodym talentom z Lublina i Świdnika podbić świat. Każda złotówka się liczy!

Lubelscy tancerze z nominacją do mistrzostw świata. Nie mają pieniędzy na wyjazd do USA

Grupa utalentowanych tancerzy FLY FIVE, dzięki swojej determinacji i pasji zdobyła wyjątkową nominację - ma szansę reprezentować Polskę na Mistrzostwach Świata Cheerleadingu w USA! Aby marzenie to mogło się spełnić, potrzebują pieniędzy. Wyjazd za ocean to koszt ok. 300 tys. zł.

Armia zagra "Armię"
koncert
30 listopada 2024, 19:00

Armia zagra "Armię"

W tym roku zespół Armia obchodzi jubileusz 40-lecia obecności na scenie. Jeden z najbardziej oryginalnych zespołów polskiego punk rocka, już w najbliższą sobotę (30 listopada) w lubelskiej Fabryce Kultury Zgrzyt zagra w całości swoją pierwszą płytę.

Bobry szykują się na zimę, opanowały rzekę. Wójt prosi o "zmniejszenie populacji"
Radzyń Podlaski

Bobry szykują się na zimę, opanowały rzekę. Wójt prosi o "zmniejszenie populacji"

Bobry upodobały sobie Białkę i miasto ma przez to problemy. Burmistrz Radzynia Podlaskiego apeluje do Wód Polskich o zmniejszenie ich populacji.

Iga Świątek zawieszona. "Ta sytuacja złamała mi serce"

Iga Świątek zawieszona. "Ta sytuacja złamała mi serce"

Najlepsza polska tenisistka, Iga Świątek, została zawieszona po tym, jak w jej organizmie wykryto śladowe ilości nielegalnej substancji. Sportsmenka nagrała filmik, w których odnosi się do tej sprawy prosząc kibiców o wsparcie w trudnej dla niej chwili. Zapewnia, że sam środek zażyła nieświadomie.

Emmanuel Lecomte podczas meczu Belgia - Łotwa doznał urazu mięśnia dwugłowego

Start Lublin bez najlepszego strzelca, transfer możliwy w każdej chwili

Dopiero do gry po kontuzji wrócił CJ Williams, a już kolejny ważny gracz w Starcie Lublin będzie musiał odpocząć od koszykówki. Podczas występu w reprezentacji Belgii urazu uda mięśnia dwugłowego doznał Emmanuel Lecomte. Rozgrywającego czeka przynajmniej kilka tygodni przerwy.

W lubelskim centrum guzy jelita wycina robot
zdrowie

W lubelskim centrum guzy jelita wycina robot

Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej dla pacjentów z rakiem jelita grubego ma nowoczesne leczenie, także operacje z użyciem robota da Vinci.

Pod Koszami Dziennika Wschodniego: Trzy drużyny nadal niepokonane
ZDJĘCIA
galeria

Pod Koszami Dziennika Wschodniego: Trzy drużyny nadal niepokonane

Po szóstej kolejce rozgrywek Pod Koszami Dziennika Wschodniego nadal mamy trzy niepokonane drużyny. Na czele pozostaje Symbit, który tym razem bez problemów pokonał Adley Hydroizolacje 76:48.

Lubelska medalistka olimpijska trafiła na znaczek pocztowy
filatelistyka

Lubelska medalistka olimpijska trafiła na znaczek pocztowy

Poczta Polska wprowadziła do obiegu znaczek pocztowy honorujący historyczny sukces Aleksandry Mirosław. Lublinianka w tym roku zdobyła złoty medal olimpijski we wspinaczce na czas. Potret medalistki ozdobi 126 tysięcy znaczków.

Nawożenie organiczne w praktyce – jakie jest znaczenie rozrzutników obornika?

Nawożenie organiczne w praktyce – jakie jest znaczenie rozrzutników obornika?

Nawożenie organiczne odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu żyzności gleby, poprawie jej struktury oraz dostarczaniu roślinom niezbędnych składników odżywczych. Współczesne rolnictwo, bazujące na zrównoważonych praktykach, wymaga jednak nie tylko stosowania naturalnych nawozów, ale także wykorzystania technologii, które maksymalizują ich efektywność.

Nowa inwestycja Stock Polska w Lublinie
Dużo zdjęć
galeria

50 milionów euro już płynie w lubelskim Stocku. Nowa instalacja otwarta

10 basenów olimpijskich pełnych czystego spirytusu, a każdy o pojemności 3,5 miliona litrów – taka jest zdolność produkcyjna nowej instalacji do produkcji czystego spirytusu w lubelskim zakładzie Stock Polska. Choć nowa aparatura działa od pewnego czasu, dzisiaj oficjalnie nożyce poszły w ruch i wstęga opadła.

Kradli samochody. Lubelscy złodzieje trafią do aresztu

Kradli samochody. Lubelscy złodzieje trafią do aresztu

Nawet 10 lat więzienia grozi trzem mężczyznom zamieszanych w kradzieże aut. Złodzieje upatrzyli sobie niemieckie i japońskie marki.

Plany inwestycyjne Bychawy i Bełżyc na przyszły rok są imponujące.

Mniejsze nie znaczy gorsze. Co planują miasta powiatu lubelskiego?

Małe miasta mają mniej pieniędzy, ale ich ambicje pozostają wysokie. Tak też jest w Bychawie i Bełżycach, gdzie nie brakuje pomysłów. Jakie inwestycje przewidują władze tych miast?

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium