Błąd popełnili polscy piloci, czy rosyjscy kontrolerzy lotu? A może winna jest mgła, bałagan na lotnisku, lub sama maszyna. Dziennik "Rzeczpospolita" publikuje dziesięć teorii na temat przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154 na lotnisku w Smoleńsku.
Ale polski pilot przelatał na tupolewie imponującą liczbę 2937 godzin. Doskonale znał maszynę i lotnisko. Trzy dni wcześniej lądował tu, jako drugi pilot samolotu premiera Donalda Tuska.
2. Kłopoty pilotów z językiem rosyjskim. Jak twierdzi rosyjski kontroler lotu ze Smoleńska Paweł Plusnin, polscy piloci nie informowali go o swojej wysokości, bo "słabo znali rosyjski”. Ale kpt. Protasiuk świetnie znał rosyjski. Trzy dni wcześniej nie miał najmniejszych problemów w komunikacji z rosyjskimi pracownikami lotniska.
3. Naciski na pilotów. Czy pilot się ugiął, bo prezydent lub dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik, kazał mu lądować w skrajnie trudnych warunkach? Koledzy Protasiuka uważają, że to niemożliwe. - Załogi są tak wyszkolone, że nie ulegają presji – powiedział "Rz" kapitan Grzegorz Pietruczuk, który w sierpniu 2008 odmówił Lechowi Kaczyńskiemu lądowania w Tbilisi .
Wojskowi podkreślają, że najważniejszą osobą na pokładzie jest pilot. Nikt, nawet prezydent, nie ma prawa narzucać mu swojej woli. Ze wstępnej analizie czarnej skrzynki wynika też, że żaden z pasażerów nie ingerował w pracę pilotów.
Katastrofa w Smoleńsku, czarna skrzynka: Pasażerowie wiedzieli, że zginą
4. Mgła.Do bezpiecznego lądowania potrzeba widoczności na 1 km. Tego dnia nad Smoleńskiem wynosiła chwilami zaledwie 100 metrów.
– Na nowoczesnych lotniskach mgła nie jest groźna, ale na przestarzałym lotnisku w Smoleńsku, mogła sprawić problemy – mówi "Rz” ekspert Grzegorz Hołdanowicz.
Mgła jest niebezpieczna, bo jest nieprzewidywalna. W jednym miejscu mogą być prześwity, gdzie indziej niespodziewanie gęstnieje. – Piloci nie zdawali sobie sprawy, że lecą nad jarem głębokim na 60 metrów. Tyle im zabrakło do bezpiecznego lądowania. Gdyby nie jar, wylądowaliby bezpiecznie – podkreślił Hołdanowicz.
5. Awaria samolotu. Prezydencki tupolew był mocno wysłużony. Choć Rosjanie zapewniają, że samolot był sprawny. Zimą przeszedł kompleksowy remont w rosyjskich zakładach lotniczych Awiakor w Samarze. Mógł po nim spędzić w powietrzu jeszcze 7,5 tys. godzin. Wylatał tylko 140. W sumie 20-letni samolot przeleciał 5000 godzin i lądował 1823 razy. Wiadomo też, że do momentu uderzenia w drzewa, tupolew był w pełni sterowny.
6. Bałagan na lotnisku. Podobno jest normą na rosyjskich lotniskach panuje potworny bałagan.
– Chaos, niekompetencja, nieporządek, zły stan techniczny sprzętu – wylicza "Rz” rosyjski dysydent Władimir Bukowski. – Wieża mogła podać złe współrzędne, źle pokierować pilotów.
Białoruski dziennikarz sfotografował rosyjskich żołnierzy wkręcających żarówki w światłach naprowadzających. Czy w momencie, gdy samolot podchodził do lądowania, lampy nie działały? Polska prokuratura już oficjalnie zadała to pytanie stronie rosyjskiej.
Do dziś nie wiadomo też, co podczas feralnego lądowania robiła obsługa lotniska i kto wchodził w skład naziemnej grupy przyjmującej Tu-154. Czy byli to pracownicy ze Smoleńska, czy też może ludzie oddelegowani tylko na ten dzień ludzie z innego miejsca i kiepsko znający to lotnisko. Nie podano też, kto osobiście odpowiada za lądowanie samolotu.
Katastrofa samolotu prezydenta w Smoleńsku - pełna lista ofiar (MSZ)
7. Presja na obsługę lotniska. Według "Rz”, to nie polscy piloci, ale rosyjscy kontrolerzy lotów mogli działać pod naciskiem. Rano 10 kwietnia odbyli kilka rozmów z przełożonymi w Moskwie. – W jednej z rozmów ostrzegali, że warunki są fatalne i że zastanawiają się nad zamknięciem lotniska i wprowadzeniem zakazu lądowania – mówi informator "Rz”.
Podobne wątpliwości miała Moskwa. Kazała nie zamykać lotniska, ale rekomendować Polakom, żeby lądowali gdzie indziej. Tak też według Rosjan było. Kontrolerzy zasugerowali pilotom, aby polecieli do Moskwy lub Mińska.
– Problem w tym, że nie ma czegoś takiego jak rekomendacja. Jest zezwolenie albo odmowa. Kontrolerzy na lotnisku mogli naruszyć procedury – tłumaczy rosyjski rozmówca "Rz”. Podobnego zdania są polscy eksperci. – Wieża może uznać, że warunki pogodowe są zbyt trudne i zamknąć lotnisko. Wtedy pilot musi lecieć gdzieś indziej. Jeżeli wieża tego nie robi, pilot uznaje, że nie jest tak źle i ma prawo podjąć próbę lądowania.
8. Brak systemu naprowadzania. Według rosyjskich mediów 7 kwietnia, gdy pod Smoleńskiem lądowały samoloty z premierami Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem, na lotnisko sprowadzono nowocześniejszy system nawigacyjny.
System ten przed wizytą prezydenta Kaczyńskiego miał zostać usunięty. Informacja ta nie została potwierdzona. Pewne jest, że na lotnisku nie było systemu automatycznego naprowadzania lądujących samolotów ILS (Instrument Landing System).
Smoleńsk, czarne skrzynki: Piloci wiedzieli, że mają tylko kilka sekund
9. Zamach terrorystyczny. Śledczy badali także hipotezę zamachu. Wstępne śledztwo wykazało, że na pokładzie nie doszło do eksplozji ładunku wybuchowego. Mimo to pojawia się wiele teorii spiskowych.
– Okoliczności wskazują na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem – powiedział w wywiadzie udzielonym "Naszemu Dziennikowi” Ryszard Drozdowicz z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT).
Inni eksperci wykluczają jednak taką możliwość: samolot był dokładnie sprawdzony przez polskie służby.
10. Atak elektroniczny. Na pokładzie tupolewa znajdowało się supernowoczesne satelitarne urządzenie TAWS (Terrain Awareness and Warning System), które informuje pilotów o ukształtowaniu terenu w okolicach lotniska. Ukazuje im trójwymiarowy model terenu nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych. Pojawiły się spekulacje, czy przypadkiem terroryści świadomie nie zakłócił pracy urządzeń pokładowych.
– System TAWS zawieść nie może. Chyba że ktoś zaatakuje go techniką o nazwie "meaconing”. Fałszywy sygnał jest nagrywany i kilka milisekund później i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita – mówi "Rz” współtwórca systemu trójwymiarowej nawigacj Marek Strassenburg-Kleciak.
Eksperci lotnictwa przestrzegają jednak przed wyciąganiem takich wniosków: Smoleńska nie ma na liście 11 tys. lotnisk, których dane są opracowane przez twórców systemów takich jak TAWS.