Kacper nurkuje jak ryba, jak wodne dziecko, dla którego basen jest środowiskiem naturalnym. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, ale Kacper pierwszy raz zanurzył się w basenie, gdy miał pół roku. Można powiedzieć, że był starszakiem w grupie, bo do Lubelskiej Szkoły Pływania rodzice przywożą już niemowlęta czteromiesięczne.
Najmłodszy nurek
W niedzielne przedpołudnie basen w Szkole Podstawowej nr 23 w Lublinie oddany jest do dyspozycji najmłodszych. Niewielkie grupki maluchów pod troskliwą opieką rodziców i czujnym okiem trenerów, nurkują w wodzie.
– Najmłodsze dzieci mają jeszcze zakodowane odruchy z pobytu w wodach płodowych – tłumaczy Bartosz Kędracki, trener Lubelskiej Szkoły Pływania. – Nie boją się wody, nie połykają jej. Im wcześniej rodzice je przyprowadzą na basen, tym lepiej. Nasi najmłodsi podopieczni to niemowlęta czteromiesięczne, ale uczymy pływania dorosłych. Najstarsza osoba miała ponad 70 lat.
Lepszy rozwój
– To nieprawda, że czteromiesięczne czy roczne dziecko pływa samodzielnie – dodaje Tomasz Pałysewicz, instruktor. – Wszystko zależy od predyspozycji dziecka, ale 2,5 -roczne samodzielnie utrzymuje się na wodzie, choć trudno mówić o stylowym pływaniu.
Pan Grzegorz Kowalik, ojciec Kacpra, jest przekonany, że synek lepiej się rozwija dzięki temu, że zawozi go na basen.
– Zaczął wcześniej raczkować i wcześniej chodzić – mówi. – Ten basen jest bardzo ważny dla nas obydwu. Ja nie mam zbyt dużo czasu na co dzień, żeby zajmować się dzieckiem, ale te dwie godziny mamy tylko dla siebie. Czujemy swoją bliskość i tu na pewno wzmacnia się jego zaufanie do mnie. Muszę przyznać, że nie mogę się doczekać tego dnia, kiedy zabieram go do szkółki.
Po co to robimy
Jak dodają, od września kiedy szkoła zaczęła prowadzić zajęcia z najmłodszymi, zrezygnowało zaledwie jedno dziecko.
– Płakało, nie było sensu pracować z nim na siłę, tego się nie robi – mówi Tomasz Pałysewicz. – Nie wolno zmuszać dzieci. Tutaj jest tak śmiesznie, że jak jedno zaczyna płakać, podchwytuje to cała reszta i już wszystkie maluchy buczą. Ale to trwa chwilę. Trzeba cierpliwie oswajać je z wodą. Obserwujemy, że najtrudniej jest nauczyć pływać osobę dorosłą czy starsze dziecko, którzy mają lęk przed wodą, albo mają związane z nią traumatyczne wspomnienia. Pokonanie bariery lęku jest ważną przeszkodą. Maleńkie dziecko, które jeszcze niedawno żyło w wodach płodowych, nie ma tego lęku.
Jakie obawy
Rodzice wiedzą, po co tu przychodzą i chętnie współpracują. Szkoły pływania dla niemowląt nie są też taką nowością, jak kilka lat temu. Teraz liczy się jakość, warunki, wyszkolenie prowadzących naukę. Tutaj są nawet tacy rodzice, którzy w kolejce zapisują dziecko mające się dopiero urodzić.
– My z żoną nie mieliśmy żadnych poważnych obaw – powtarza Grzegorz Kowalik. – Wiedzieliśmy, że to dobrze wpływa na rozwój dziecka. I będziemy go tutaj przywozić, dopóki nie nauczy się pływać samodzielnie.
Na basen w większości przychodzą tatusiowie. Może mają więcej czasu albo mniej obaw i wątpliwości? – Kobiety boją się, że dziecko się zachłyśnie – dodaje Tomasz Pałysewicz. – Nie zdarzyło się. Jeśli umiejętnie oswaja się je z wodą, nic takiego się nie zdarzy.
W tej niewielkiej grupce 8 dzieci zauważa się już takie, które poradzą sobie doskonale z nauką pływania. Robią szybkie postępy, zero lęku przed wodą. Pobyt w basenie trwa pół godziny.
Jak się ratować
– Wkrótce wprowadzimy naukę unoszenia na wodzie metodą amerykańską – mówi Bartosz Kędracki. – Film poglądowy wygląda tak: idzie małe dziecko w ubranku, w bucikach na brzeg basenu w ogrodzie i raptem wpada do wody. Widać, jak dziecko wypływa na powierzchnię, przewraca się na plecki i zaczyna głośno płakać. Utrzymuje się na wodzie cały czas. Po pięciu minutach matka słyszy płacz dziecka, przybiega na ratunek. Tego będziemy uczyć w naszej szkole. Bo to najważniejsze – zanim dziecko nauczy się pływać w komfortowych warunkach, jakie ma na basenie, powinno umieć utrzymać się na wodzie w ubranku. To może zapobiec nieszczęściu. Wkrótce wprowadzimy naukę unoszenia na wodzie, bo takie dramatyczne wydarzenia mogą zajść w przydomowym basenie, na wakacjach, nad jeziorem.
Tropem czołówki
Dla Tomasza Pałysewicza i Bartosza Kędrackiego nauczanie pływania nie jest zawodem podstawowym. Ten pierwszy jest prawnikiem, drugi nauczycielem akademickim. Obydwaj jednak mają kwalifikacje do prowadzenia takich zajęć. To m.in. byli zawodnicy WKS Lublinianka, członkowie Polskiego Stowarzyszenia Pływania Niemowląt. Nie ukrywają, że interesują ich coraz nowe metody nauki i nie mają zamiaru zostać w tyle za wiodącymi szkołami na świecie.