Łukasz ma 20 lat. Od urodzenia ma sparaliżowane ciało. Ale może myśleć, pisać i korzystać z komputera. Dzięki temu skończył szkołę na samych piątkach, dostał się na studia i rozkręca własny biznes. – Nie wolno się bać. Trzeba wytyczyć sobie cel i do niego dążyć – podkreśla.
– Śmieję się, że jego ręka dostosowała się do myszy i doskonale ze sobą współpracują – mówi mama Łukasza, pani Beata. – A jak musi użyć dwóch przycisków na klawiaturze, pomaga sobie ołówkiem. Wychodzi mu znakomicie.
Wolałem coś ciekawszego
Komputer pojawił się w życiu Łukasza pod koniec szkoły podstawowej. W gimnazjum odkrywał jego tajniki, w liceum: zajmował się już zawodową informatyką.
– Najpierw były gry, ale z czasem mi się znudziły. Zająłem się więc innymi rzeczami, m.in. pisaniem projektów, tworzeniem stron – opowiada chłopak. – No i nauką.
– W czasach szkolnych musiałam Łukasza odciągać od nauki. Potrafił siedzieć do 22 czy 23 nad książkami albo przy komputerze – wspomina pani Beata. – Co ciekawe, nie interesowały go gry komputerowe. Do dziś, jak przychodzą do niego koledzy i pytają o gry czy
filmy, dziwią się, że on po prostu takich rzeczy nie ma.
Mogę pracować głową
– Ze względu na moją sytuację postawiłem na naukę – tłumaczy Łukasz. – Przecież do pracy fizycznej nie pójdę. Mogę za to pracować głową. I zajmować się tym, co jestem w stanie zrobić. Komputery i Internet dają mi takie możliwości.
W życiu Łukasza nic nie jest przypadkiem: Wszystko planuję z dużym wyprzedzeniem. Studia, pracę, drogę życiową. Jakiś czas temu po prostu musiałem sobie to poukładać w głowie.
To wszystko nie udałoby się, gdyby nie gigantyczny upór Łukasza i nieograniczona pomoc mamy. Mamy, która jest bardzo dumna z syna.
Bałem się…
Pani Beata już wiele lat temu postawiła sobie cel: Łukasz nie może być odizolowany, nie może siedzieć w domu, musi mieć kontakt z ludźmi. – Nawet u nas w Opolu Lubelskim są osoby niepełnosprawne, które nie wychodzą z domu. Nie wyobrażam sobie tego w przypadku Łukasza – mówi pani Beata. – Łukasz od najmłodszych lat miał kontakt z rówieśnikami. Chodził do szkoły, mimo że był w niej pierwszą osobą z taką niepełnosprawnością. Jeździł na wycieczki, nawet w Bieszczady i do Krakowa.
– Bałem się – przyznaje Łukasz. – Ale udało się.
– Pytałam dyrektora: może odpuścimy sobie jakąś imprezę, która akurat miała się odbyć w szkole – wspomina mama. – Nie, niech Łukasz koniecznie przyjdzie – odpowiadał dyrektor.
Młodzież przychodzi też do niego – Łukasz pomaga np. w nauce fizyki – mówi mama. – Niedawno dowiedziałam się, że kolega zabrał Łukasza do Tesco. Zdziwiłam się, jak zmieścili się z tak dużym wózkiem w bramce, przez którą muszą przejechać sklepowe wózki. Nachyli wózek Łukasza i się zmieścili.
Znalazłem swoją drogę
Nie zraziła go też, co najważniejsze, do życia. – Patrzę na świat optymistycznie. Szukałem drogi, jak mimo tego wszystkiego, co mnie spotkało, coś osiągnąć. Znalazłem. W Opolu nie było osoby, która przeszłaby podobną drogę do mojej. Wszystkiego musiałem się sam dowiedzieć.
Zdobyć informacje o możliwości studiowania, o otworzeniu własnego serwisu z usługami. W liceum też byłem pierwszy, musiałem przecierać ślady. Nawet maturę, jako pierwszy w mojej szkole, musiałem zdawać w domu, do czego była potrzebna specjalna zgoda kuratorium. Tak naprawdę jedynym problemem, z jakim się ciągle spotykam, jest architektura. Dlatego z nadzieją czekam na nowy
budynek Instytutu Informatyki (nowoczesny gmach powstaje przy ul. Akademickiej – red.). Mam nadzieję, że tam będzie łatwiej.
Nie było "przeproś”
O same studia Łukasz jest spokojny. – Nauki ścisłe zawsze szły mi łatwiej. Matematyka, fizyka. No i język angielski. Na tych przedmiotach się skupiałem – podkreśla 20-latek.
Przez całe liceum Łukasz miał indywidualny tok nauczania. Nauczyciele kontaktowali się z nim przez Internet.
– Na początku chodziłam do szkoły na wywiadówki. Potem Łukasz sam miał wywiadówki, sam kontaktował się z nauczycielami przez sieć – opowiada mama.
Nauczyciele od początku wiedzieli, że mają do czynienia z niezwykłym talentem. W gimnazjum dawali mu zadania z liceum, w liceum – ze studiów. – Nie było "przeproś” – wspomina Łukasz. – Dostawałem na prace domowe nawet po kilkadziesiąt zadań. Zawsze miałem fajnych nauczycieli. Wymagających, ale fajnych. Bardzo mi pomogli – podkreśla chłopak.
Chcę studiować!
Efekt? Średnia ocen ponad 5 i matura zdana na najwyższych notach. Z takimi ocenami maturzysta nie powinien mieć problemów z przyjęciem na studia. Łukasz upatrzył sobie informatykę na lubelskim Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Mimo że studiowanie wcale nie było takie oczywiste.
– Skontaktowałem się z fundacją Fuga Mundi, która pomaga osobom niepełnosprawnym. Chciałem studiować w domu, przez Internet. Okazało się, że to niemożliwe. Ale w fundacji podpowiedzieli mi, że uczelnia organizuje dla niektórych studentów indywidualny tok nauki.
Łukasz przyjechał rok temu na drzwi otwarte UMCS. Tam poznał wykładowców. Zdobył informacje o tym, jak może studiować. Uczelnia się zgodziła.
Chłopak został przyjęty na studia. A UMCS opłaca mu przyjazdy na zajęcia do Lublina – dwa albo trzy razy w tygodniu. Ma ćwiczenia i wykłady razem z innymi studentami informatyki.
Windą do celu
Część zajęć można też zrobić na odległość – Łukasz dostaje od wykładowców zadania za pomocą Internetu.
Pierwsza sesja egzaminacyjna za nim. – Poszła bez problemu. Średnia? Chyba coś koło 4,93 – wylicza Łukasz.
Nie ma innej możliwości
W międzyczasie Łukasz zaczął rozwijać internetowy biznes. – Zacząłem projektować strony internetowe, różne aplikacje – mówi chłopak. Lada dzień pod adresem www.lukasz–socha.pl będzie można znaleźć pełną ofertę studenta. Pierwsi klienci już są.
– Chcę się tym zająć na poważnie – podkreśla. – Na razie współpracuję z dwoma grafikami, od których otrzymuję zlecenia.
Wszystko dzięki Internetowi. – Dla takiego chłopaka jak ja, z małej miejscowości, nie ma innej możliwości. Internet otworzył mi drzwi do świata.
Po pół roku nietypowego studiowania obecność Łukasz na uczelni już nikogo nie dziwi. – Na początku inni studenci byli nieco zdziwieni. Teraz nie ma takich problemów. Pomagają mi. Podrzucają notatki. Kserują, co trzeba. Niedawno byliśmy w Ustroniu na wyjeździe integracyjnym. Było naprawdę fajnie.
Trzeba być ambitnym
Większość osób interesujących się nauką kojarzy Stephena Hawkinga – brytyjskiego astrofizyka, kosmologa i fizyka. Hawking cierpi na stwardnienie, którego postęp spowodował paraliż większości ciała. To jednak nie przeszkadza Hawkingowi w pracy. A ten dla wielu naukowców jest niekwestionowanym autorytetem.
Łukasz polskim Hawkingiem? – Pytali mnie już o to, ale nigdy tak nie myślałem – śmieje się student. – Czytałem jego książki, bo sam interesuję się fizyką i astronomią. Dla mnie Hawking jest po prostu ciekawym naukowcem.
– Co mógłbym doradzić innym młodym ludziom, którzy są w podobnej sytuacji, jak ja? Nie bać się. Pukać do drzwi, szukać informacji. Trzeba być ambitnym. Wytyczyć sobie cel i do niego dążyć. Nie można się z tym ot tak pogodzić. Trzeba walczyć.
Jak? – Najlepiej znaleźć sobie zajęcie, sposób na życie. Teraz jest znacznie łatwiej, bo jest Internet. Tak naprawdę można robić mnóstwo rzeczy w domu. Można zająć się informatyką, jak ja. Można tłumaczeniami, można książkami. 30 lat temu byłby z tym kłopot, teraz nie ma.
Łukasz nie potrzebuje pomocy materialnej, żadnej zbiórki ani akcji charytatywnej. Chce się tylko dalej uczyć i rozwijać.