"Uwaga, zaje… doły” oraz "Uwaga chu... droga” – takie tabliczki jeszcze w piątek wisiały przy znakach drogowych przy trasie Łuszczów–Kijany. Ktoś je zdjął, ale gigantyczne dziury w jezdni wciąż straszą kierowców.
W piątek pan Łukasz przysłał do naszej redakcji zdjęcie jednej z tabliczek. Pojechaliśmy na miejsce, ale ostrzegawczych napisów już nie było. – Ile to razy była wzywana policja do uszkodzonych samochodów, tego już nikt nie liczy. Najgorsze jest te 1400 metrów w kierunku Spiczyna. Czy nie można tej drogi porządnie wyremontować, a nie tylko łatać dziury. Trzeba ludziom ulżyć – mówi Jacek Werner, kierowca.
– Nie można spokojnie spać. Nocą jeżdżą tędy ciężarówki z Bogdanki. Przez te dziury jest taki huk, że wnuczka budzi się z płaczem – wtóruje Stanisław Tryk, mieszkający przy fatalnym odcinku. – Tutaj nie da się żyć – dodaje.
O tej drodze niejednokrotnie pisaliśmy w Dzienniku Wschodnim. Miesiąc temu połatano największe ubytki. Ale po kilku dniach wszystko było po staremu. Mieszkańcy już 6 lat zabiegają o remont z prawdziwego zdarzenia. Bez skutku. Urzędnicy wciąż mają to samo wytłumaczenie: brak pieniędzy.
– W ubiegłym roku wystąpiliśmy do Narodowego Funduszu Przebudowy Dróg Lokalnych o wsparcie remontu tego odcinka z unijnych funduszy. Nie dostaliśmy ani grosza. Jesienią znowu będziemy się starać o pieniądze. Może się uda – mówi Robert Wójcik, wicestarosta Powiatu Lubelskiego. Ocenia, że koszt remontu 1400 metrów drogi to kwota od 700 tysięcy do 1,5 miliona złotych.
Zapytany, ile odszkodowań musi wypłacać za uszkodzone na tym odcinku auta, odpowiada: – To sprawa firmy, w której jesteśmy ubezpieczeni.
Droga Łuszczów–Kijany leży na granicy powiatów lubelskiego i łęczyńskiego. Jej łęczyńska część jest w niezłym stanie, choć także wymaga remontu. – Od lat mam alarmujące sygnały od mieszkańców Kijan i Spiczyna o fatalnym stanie tego odcinka. Niestety, nie mogę nic zrobić, bo ten fragment nie leży w powiecie łęczyńskim – bezradnie rozkłada ręce Adam Niwiński, starosta łęczyński.