W odpowiedzi na nasz dzisiejszy artykuł "Zasłabł przed szpitalem. Karetka jechała po niego 15 minut" na skrzynkę pocztową Dziennika Wschodniego dostaliśmy stanowisko szpitala przy ul. Staszica w Lublinie. Podpisała się pod nim ordynator Agnieszka Mikuła-Mazurkiewicz.
Sz. P.
Dr n. med. Adam Borowicz
Dyrektor SPSK 1 w Lublinie
Szanowny Panie Dyrektorze,
W odpowiedzi na pismo dziennikarki Anny Jasińskiej dotyczącej zasad postępowania z pacjentem na ulicy w stanie zagrożenia zdrowotnego uprzejmie wyjaśniam co ustaliłam.
W dniu wczorajszym człowiek lat około 50 upadł naprzeciwko SPSK 1. Na miejscu tuż po incydencie i wezwaniu karetki pogotowia ratunkowego przez świadków zdarzenia , kontynuowanie udzielania pomocy było przeprowadzane przez dwie pielęgniarki anestezjologiczne, które oceniły stan pacjenta, udrożniły drogi oddechowe, ułożyły w pozycji bezpiecznej . Następnie jedna pozostała przy chorym, zaś druga pobiegła do izby przyjęć po lekarza dyżurnego, który przybył na miejsce po zabezpieczeniu swoich pacjentów.
Zespół karetki po ocenie chorego w związku z jego upojeniem alkoholowym i wobec braku śladów obrażeń zewnętrznych przetransportował chorego do Oddziału Toksykologii przy ulicy Biernackiego.
Uprzejmie informuję, iż lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego powinien pozostać na swoim stanowisku pracy, dopuszczalne jest pozostawienie stanowiska pracy oczywiście bez podstaw prawnych, tylko w sytuacji , kiedy nieobecność nie będzie stanowiła zagrożenia dla życia pacjentów pozostających pod jego opieką oraz w przypadku możliwości zastąpienia przez innego lekarza dyżurnego.
W szpitalu SPSK 1 istnieje procedura postępowania w stanach zagrożenia życia, opracowana przez lekarzy anestezjologów, która mówi iż w sytuacji zagrożenia życia mającego miejsce na terenie szpitala przy ul Staszica 16 , 11, 14, obowiązkiem personelu jest powiadomić zespół resuscytacyjny, nie zaś personel szpitalnego oddziału ratunkowego. SPSK 1. Do czasu przybycia zespołu resuscytacyjnego za pacjenta odpowiada lekarz dyżurny oddziału, poradni oraz pielęgniarka .
Uprzejmie informuję, iż obowiązkiem świadka zdarzenia również dziennikarza Anny Jasińskiej lub innego obecnego w zastępstwie, jest niezależnie od odległości od placówki zdrowia, oprócz wezwania karetki pogotowia ratunkowego, również ocena funkcji życiowych, ułożenia pacjenta w pozycji bocznej ustalonej, poszukania ewentualnych śladów obrażeń, a w sytuacji zatrzymania krążenia rozpoczęcie reanimacji na poziomie podstawowym. Końcowym etapem udzielania pierwszej pomocy przez świadka zdarzenia powinno być okrycie kocem.
W związku z powyższym czy dziennikarz Dziennika Wschodniego za zaniechanie udzielania pierwszej pomocy z artykułu 164 i 162 kodeksu karnego, poprzez wykonywanie zdjęć i bierne oczekiwanie na karetkę, a nie wykonywanie powyższych czynności, nie powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej?
Ponadto proponuję w ramach dobrej i sąsiedzkiej współpracy z dziennikarzami Dziennika Wschodniego profesjonalne szkolenie z zakresu udzielania pierwszej pomocy prowadzone przez personel szpitalnego oddziału ratunkowego SPSK 1 w Lublinie, gdyż wydaje się ono konieczne, a także zapoznanie z zasadami organizacji pracy szpitalnego oddziału ratunkowego i całego systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne.
Z informacji podanych w artykule Dziennika Wschodniego wynika, że autor nie posiada wiedzy nawet na minimalnym poziomie o udzielaniu pierwszej pomocy osobie znajdującej się w stanie zagrożenia zdrowotnego oraz wiedzy związanej z system ratownictwa medycznego istniejącym od 1999 roku. Zbyt pochopne, kłamliwe informacje poczynione w Dzienniku Wschodnim nie tylko wprowadzają niepotrzebny zamęt w opinii publicznej na temat ochrony zdrowia, ale i również podważają po raz kolejny wiarygodność gazety, jakim jest Dziennik Wschodni.
Z poważaniem
Agnieszka Mikuła-Mazurkiewicz