Jesienią powinien się zacząć proces wytoczony przez mieszkańca Świnoujścia niemieckiemu dziennikowi "Die Welt”. Za nazwanie Majdanka w Lublinie "polskim obozem koncentracyjnym” żąda 500 tys. zł na cel charytatywny.
>> Żąda 500 tys. zł od "Die Welt" za "polski obóz koncentracyjny na Majdanku"
Wszystko zaczęło się trzy lata temu. Dziennikarka niemieckiego poważnego dziennika "Die Welt” pisząc o Majdanku, nazwała go "polskim obozem koncentracyjnym”. Początkowo procesem niemieckiemu dziennikowi groziło polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jednak dało się udobruchać przeprosinami "Die Welt”.
Historia oburzyła jednak Zbigniewa Osewskiego ze Świnoujścia, który dwa lata temu pozwał wydawcę "Die Welt” – za "szkalowanie Polski”. Zażądał przeprosin dla siebie i wszystkich Polaków oraz 500 tys. zł zadośćuczynienia na ośrodek szkolno-wychowawczy w Świnoujściu.
– Proces powinien zacząć się jesienią, czekamy na wyznaczenie terminu – mówi Lech Obara, olsztyński prawnik, który bezpłatnie pomaga Osewskiemu.
Proces będzie się toczył w Polsce. Początkowo Sąd Okręgowy w Warszawie chciał, żeby sprawę rozpatrzył sąd niemiecki, bo do wyrządzenia szkody doszło w redakcji w Berlinie. Jednak Sąd Apelacyjny uznał zażalenie Obary. Uwzględnił, że Osewski ma szczególne powody, żeby wytoczyć proces: jego dziadek zginął w obozie w Stutthof, a drugi uciekł z obozu w Essen.
– To dobrze, że sprawą zajmie się nasz sąd, bo zakładam, że wrażliwość polskich sędziów jest większa w tej materii – tłumaczy Obara. Proces zacznie się po dwóch latach od złożenia dokumentów, m.in. dlatego że tłumaczenie na niemiecki 50 stron pozwu trwało osiem miesięcy.
Tymczasem w lutym tego roku ta sama autorka w tym samym dzienniku znowu napisała o "polskim obozie koncentracyjnym”. Tym razem w kontekście dzieci deportowanych przez hitlerowców z Francji.
– To znaczy, że przeprosin nie było. Ja sobie obiecałem, że będę piętnował nieprawdę w imię ludzi pomordowanych w obozach i prawdy o historii. Gdyby nie obozy, to miałbym szczęście poznać dziadka, a drugi pewnie żyłby dłużej – mówi Zbigniew Osewski.
Nie przekonuje go tłumaczenie, że w stwierdzeniu "polskie obozy koncentracyjne” chodzi o geograficzne położenie. – Każdy powinien być wyczulony w tej sprawie, a szczególnie Niemcy – stwierdza Osewski. I zastanawia się, czy po lutowym artykule zażądać większych pieniędzy od wydawcy "Die Welt”.
– Stwierzenia o "polskich obozach koncentracyjnych” wynikają z ignorancji i niewiedzy. Trzeba walczyć z takimi kłamstwami, być może droga sądowa jest dobrym sposobem. Do tej pory były wysyłane sprostowania, ale jak widać to nie jest zbyt silna broń w walce. Sąd wydaje się właściwym kolejnym krokiem – ocenia Agnieszka Kowalczyk, rzecznik prasowy Państwowego Muzeum na Majdanku.