Widmo zwolnień w EC Wrotków w Lublinie. Centrala zachęca załogę do dobrowolnych odejść z pracy. Spośród 369 zatrudnionych zdecydowała się na to tylko jedna osoba. Nie wiadomo, czy władze spółki nie zaczną zwalniać same.
Ci, którzy sami odejdą z pracy mogą, w zależności od szeregu warunków, dostać nawet 26 miesięcznych wynagrodzeń (średnia płaca w EC Wrotków to ok. 5 tys. zł brutto. Dla porównania: zwolnieni pracownicy lubelskiego Protektora, którzy walczą o odprawy, zarabiali średnio 2 tys. zł brutto – red.). Oznacza to, że na odchodne można dostać nawet 130 tys. zł brutto. Ale mimo takiej zachęty, zainteresowanie programem jest znikome.
– Do tej pory wniosek o dobrowolne odejście złożyła jedna osoba – mówi Pietrosiński.
Związkowcy mają na to proste wytłumaczenie. – Warunki, które zaproponowano w programie, nie są atrakcyjne. Z tego, co wiem, jeszcze tylko około ośmiu osób zastanawia się nad złożeniem wniosku – mówi Krzysztof Sągolewski ze Związku Pracowników Elektrociepłowni.
– Ten program jest dla ludzi, którzy nie nabyli jeszcze praw emerytalnych, a u nas akurat znaczna część załogi takie prawa już ma – dodaje Marek Tomecki, związkowiec z "Solidarności”. – Gdyby warunki były inne, to zapewne sporo pracowników mogłyby zainteresować.
Nie wiadomo jeszcze, jak zachowa się centrala spółki w Bełchatowie i na jak dużą redukcję liczyła. – Dopiero pod koniec miesiąca będziemy mogli udzielić informacji na temat zakładanego przez nas zmniejszenia zatrudnienia – odpowiada Beata Nawrot-Miler, rzecznik prasowy spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna w Bełchatowie.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przedstawiciele centrali mają przyjechać do EC Wrotków we wtorek. – Być może wtedy pojawią się jakieś dodatkowe informacje – mówi Jerzy Gaworek ze Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego elektrociepłowni.
Choć do Lublina docierają pogłoski nawet o tym, że spółka – w razie fiaska programu dobrowolnych odejść – może zwolnić nawet 200 osób, to związkowcy w to nie wierzą.
– Bo kto by wtedy pracował? – pyta Tomecki. – Bardziej prawdopodobne jest, że po tym programie odejść pojawi się jakiś następny. A zwolnienia, nawet gdyby do nich doszło, też byłyby dla spółki kosztowne ze względy na warunki, które mamy wynegocjowane w umowach społecznych – dodaje.