Marian Stani mógł nie dopełnić obowiązków, pozwalając na wycinkę drzew przy ul. Walecznych w Lublinie - uważają władze miasta.
- Wyniki audytu skłoniły nas do przygotowania wystąpienia do prokuratury rejonowej o wszczęcie postępowania w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracowników wydziału - powiedział Żuk.
Jednocześnie Ratusz zapowiedział, że będzie się także toczyło postępowanie dotyczące naruszenia dyscypliny budżetowej. Chodzi o nienaliczenie opłat należnych miastu z tytułu wycinki drzew.
Taka, a nie inna decyzja Staniego przyniosła spore oszczędności parafii prawosławnej, do której należy cmentarz i drzewa, i która prosiła o zgodę na wycinkę. Za zwykłe zezwolenie musiałaby płacić, ale opłat nie ma w przypadku wycinki drzew stwarzających zagrożenie.
Kontrowersyjna wycinka
Kontrowersyjną decyzję pozwalającą na wycięcie drzew podpisał 9 listopada Marian Stani, wówczas dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska ratusza. Następnie odszedł z pracy. Zatrudnienie znalazł w Urzędzie Gminy Jedlnia-Letnisko pod Radomiem.
Stani twierdził, że drzewa wycięto z powodu ich złego stanu, co miała potwierdzić wizja lokalna. Jak ujawnił "Dziennik Wschodni" żadnej wizji nie było, a urzędnik powołał się na fikcyjne oględziny.
Ale to nie koniec. Dzień po podpisaniu decyzji Stani zaprosił podwładnych na pożegnalne spotkanie. Odbyło się w pubie Czarna Owca powiązanym z firmą, która na terenie dawnego cmentarza chce stawiać supermarket. Oprócz urzędników było tam również ok. 8 osób związanych z firmą Wodrol.