Rozmowa z Cezarym Kucharskim, posłem Platformy Obywatelskiej i menedżerem Roberta Lewandowskiego.
– W grudniu 2007 roku przypadkowo trafiłem na trening Znicza Pruszków, ówczesnej drużyny Roberta Lewandowskiego. Mimo że były to zajęcia w hali, to zobaczyłem chłopaka, który ruszał się inaczej niż pozostali piłkarze. Poczułem, że ma w sobie to coś, co pozwala stać się piłkarzem światowej klasy.
• Słyszałem, że dużą rolę w nawiązaniu waszej współpracy miała jego mama?
– Dobry menedżer musi mieć poprawne stosunki z rodzicami zawodnika, dlatego rzeczywiście rozmawiałem z mamą Roberta. Warunki, w jakich rozwija się piłkarz, są szalenie istotne i należy je dokładnie poznać. To pozwala przewidzieć zachowania zawodnika w przyszłości.
• Pokierował pan karierą Lewandowskiego w modelowy sposób: Znicz Pruszków, Lech Poznań, a teraz Borussia Dortmund. Metoda małych kroków w przypadku Roberta sprawdziła się znakomicie.
• Czy Borussia Dortmund nie jest już za małym klubem dla naszego snajpera? Media co chwila przymierzają go do Bayernu Monachium.
– Robert spokojnie poradziłby sobie w każdym europejskim klubie, bo to znakomicie ukształtowany piłkarz. Lewandowski osiągnął w Dortmundzie wszystko, co możliwe. Należy teraz odpowiedzieć sobie na pytanie, co robić dalej? Na razie Robert ma kontrakt z Borussią do 2014 roku. Uważam, że Lewandowski jest bardziej doceniany w Niemczech niż w Polsce. My ciągle nie możemy uwierzyć, że mamy w naszej reprezentacji wielkiego piłkarza. Ta sytuacja odzwierciedla polską mentalność. Nie wierzymy w siebie i nie wierzymy w naszych sportowców.
• Robert Lewandowski jest wyceniany na około 12 000 euro. Czy to nie jest za niska cena?
– Dziennikarze uwielbiają bawić się w takie zabawy. To nie jest jego rzeczywista wartość i nie sądzę, aby Borussia oddała go za tak niską cenę.
• Opiekuje się pan również Michałem Kucharczykiem i Robertem Wolskim. Czy nadszedł już czas, aby pożegnali się z polską ligą?
– To zależy, gdzie mieliby trafić. Piłkarz musi być przygotowany do transferu zagranicznego nie tylko fizycznie, ale również mentalnie. Nie da się wyjechać na Zachód bez podstawowej znajomości języka. Zarówno dla Kucharczyka, jak i Wolskiego są propozycje, ale trzeba się zastanowić nad najlepszą drogą dla nich. Legia Warszawa, gdzie obecnie występują, też jest znakomitym miejscem do rozwoju.
• Legia Warszawa to klub, który najlepiej w Polsce pracuje z młodzieżą?
– Przede wszystkim Legia to klub, który zdecydował się postawić na produkcję własnych piłkarzy. Ten kierunek warszawianie świadomie wybrali i konsekwentnie podążają tą drogą. Jestem przekonany, że wychowankowie dadzą im wiele pożytku.
• Niewłaściwa praca z młodzieżą jest jednym z powodów braku polskiego klubu w Lidze Mistrzów?
– Nie tylko. Przyczyną jest również brak cierpliwości. Ciągle popełniamy błędy w zarządzaniu klubem i nie mamy szczęścia w losowaniu. Ale rzeczywiście, praca z młodzieżą może być kluczem do awansu do Ligi Mistrzów.
• Jest pan ikoną Legii Warszawa. Który mecz najczęściej pan wspomina?
– Spotkanie z Blackburn Rovers oraz kwalifikacyjne z IFK Goteborg. Ze Szwedami zrobiłem karnego, który został wykorzystany. A w rywalizacji z Anglikami zaliczyłem asystę przy golu Jerzego Podbrożnego. Wygraliśmy z mistrzem Anglii i awansowaliśmy do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
• A w nim zmierzyliście się z Panathinaikosem Ateny. Pierwszy mecz został rozegrany na fatalnej murawie, na której zamiast trawy był piasek. Na innym placu mielibyście większe szanse z Grekami?
– To już historia i nie ma sensu wracać do tego. Boisko nie grało aż takiej roli. W tamtym meczu dużo ważniejszy był fakt, że my dopiero rozpoczynaliśmy sezon, a Grecy byli w jego środku. Po prostu byliśmy słabsi od nich. Przypuszczam jednak, że gdybyśmy spotkali się w innym momencie sezonu, to wtedy ogralibyśmy Ateńczyków.
• Jest pan jednym z niewielu polskich piłkarzy, którzy na mistrzostwach świata nie przegrali meczu...
– Rzeczywiście, w 2002 r. podczas mundialu w Korei i Japonii wystąpiłem w jednym spotkaniu. Traf chciał, że był to wygrany mecz z USA. Tamto powołanie było dla mnie olbrzymim zaskoczeniem, ponieważ w kadrze nie było mnie przez ponad cztery lata. W głębi ducha liczyłem na udział w mundialu, bo miałem za sobą udany sezon. Występ na mistrzostwach świata jest dla zawodowego piłkarza olbrzymim zaszczytem, dlatego cieszę się, że udało mi się zrealizować jedno z moich marzeń.
• Szkoda tylko że reprezentacja Jerzego Engela po trzech meczach pojechała do domu. Czego zabrakło, aby odnieść sukces w Korei i Japonii?
– Na to złożyło się wiele czynników. Wśród nich była zbyt szybko zakończona selekcja oraz brak odpowiedniej formy niektórych zawodników.
• Oprócz menedżera jest pan również posłem oraz biznesmenem. Której z tych profesji poświęca pan najwięcej czasu?
– Wszystko, co robię, jest dla mnie niezwykle ważne. To leży w moim charakterze i tego nauczył mnie sport.
• Okazało się, że jest pan najbogatszym posłem z województwa lubelskiego. Dotychczasowy hegemon, Janusz Palikot, został daleko w tyle...
– Media lubią zaglądać innym do portfela, dlatego takie rankingi nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia. Mój kapitał jest wynikiem codziennej ciężkiej pracy.
• Z którym posłem z opozycji trzyma się pan najbliżej?
– Mam wielu kolegów z opozycji, ale chyba najbliżej trzymam się z rzecznikiem prasowym Prawa i Sprawiedliwości Adamem Hofmanem.
• Cezary Kucharski prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej? Czy to jest realne?
– W odległej, nieokreślonej przyszłości.