\"Gołębie wzlatują\" Melinda Nadj Abonji
Wydawnictwo Czarne
Przesuwasz dłonią po czymś miękkim i nagle kaleczysz się o coś ostrego. Tak jest z tą książką. Z pogodnej narracji wystają gorzkie i trudne sprawy.
Przez pierwsze strony ma się wrażenie, że dostaliśmy po prostu, kolejną sentymentalną opowieść emigrantki. Narratorka przyjeżdża z siostra i rodzicami z zagranicy na wakacje do babci, do domu gdzie spędziła dzieciństwo. Stare zakamarki, stary dom, ulubione potrawy, babcia Mamika i reszta krewnych, którzy zostali w starym kraju. Przyjęcia, prezenty, zapachy, odwiedziny.
W miarę rozwoju tekstu z tej opowieści podzielonej na niezbyt chronologiczne epizody wyłazi mało idylliczne życie emigranta. Mało idylliczne życie rodziny narratorki. Począwszy od istnienia pierwszej żony ojca, przez animozje właściwe Wojewodinie (pograniczu serbskiemu gdzie żyła węgierska mniejszość) aż po grozę wojny w Jugosławii. Wojny bezradnie obserwowanej z emigracji. Ze Szwajcarii, która jest spokojna i czysta i która w końcu daje obywatelstwo ale w której rodzina narratorki ciągle żyje na pozycji kogoś obcego czyli gorszego.
Tego wszystkiego nie dowiadujemy się wprost. Te dramatyczne dla bohaterów sytuacje wyciekają z opowieści niechcący, przy okazji. Czytelnik jest prowadzony wartką opowieścią by nagle dać się przyhamować goryczą, rozpaczą, lękiem. Nic dziwnego, że książka Melindy Nadj Abonji zbiera nagrody.
(agdy)