Nie będzie nowego śledztwa w głośnej sprawie zgody wydanej przez Urząd Miasta na wycinkę 71 drzew rosnących na terenie dawnego cmentarza przy ul. Walecznych.
Sąd nie rozpatrzył zażalenia, bo w jego ocenie przysługiwało ono stronie pokrzywdzone. Tymczasem złożyło je stowarzyszenie, które formalnie nie ma w tej sprawie statusu pokrzywdzonego, a zostało jedynie dopuszczone przez prokuraturę do śledztwa jako strona społeczna.
– W tej sprawie powstaje pytanie, kto tak naprawdę jest pokrzywdzonym i jak ma wyglądać kontrola społeczna. Przeanalizujemy treść postanowienia sądu i zdecydujemy, czy złożyć zażalenie – mówił wczoraj tuż po wyjściu z sądu Mirosław Placek, prawnik reprezentujący Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych.
Przypomnijmy: sprawa dotyczy wycinki, która odbyła się 4 lutego 2012 r. Zleciła ja parafia prawosławna, do której należy teren dawnego cmentarza. Cięcie odbyło się na podstawie zezwolenia wydanego w listopadzie 2011 r. przez Mariana Staniego, dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. Stani podpisał taką zgodę dzień przed odejściem z pracy.
O zgodę na wycinkę wnioskowała parafia. Było to jej druga taka prośba. Pierwszą uzasadniała planowaną budową sklepu, który miał wznieść pozyskany przez duchownych inwestor. W takim przypadku cięcia podlegałyby opłacie. Parafia wycofała ten wniosek i złożyła drugi, w którym twierdziła, że drzewa trzeba wyciąć bo zagrażają bezpieczeństwu. A w takiej sytuacji opłata nie jest konieczna.
Uzasadniając zgodę na wycinkę dyr. Stani pisał, że zły stan drzew potwierdziła wizja lokalna. Jego zastępca zorientował się później, że żadnej wizji nie było. Prokuratura uznała jednak, że nie doszło do przestępstwa i umorzyła śledztwo.
Kilka dni temu Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało, że decyzję zezwalającą na wycinkę wydano z rażącym naruszeniem prawa. Nie unieważniło jej tylko dlatego, że prawo nie pozwala uchylać decyzji, które wywołały już nieodwracalny skutek, czyli w tym przypadku – usunięcie drzew.