Nowy szef Zarządu Transportu Miejskiego chce, by przez jeden dzień komunikacja funkcjonowała prawie bez rozkładu jazdy.
– Polegałoby to na tym, że z przystanków początkowych autobusy odjadą zgodnie z rozkładem jazdy, natomiast na wszystkich pozostałych autobus lub trolejbus zatrzyma się o godzinie, o której faktycznie przyjedzie – wyjaśnia Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego.
Urzędnicy uspokajają, że pasażerowie zostaną o tym przedsięwzięciu odpowiednio wcześnie uprzedzeni. – Ustalenie optymalnego terminu wymaga uzgodnień z przewoźnikami i oczywiście przygotowania pasażerów – dodaje Góźdź.
Akcja wstępnie planowana jest na kwiecień, wiadomo, że odbędzie się w dzień roboczy: wtorek, środę lub czwartek.
Po co taki eksperyment? W ten sposób urzędnicy chcą sprawdzić, ile czasu rzeczywiście zajmuje przejazd autobusem lub trolejbusem między poszczególnymi przystankami w zależności od pory dnia. Taka wiedza ma posłużyć do poprawienia rozkładów. Tam, gdzie będzie to konieczne ten ma zostać wydłużony lub skrócony. Dzięki temu kierowcy nie będą musieli robić postojów na przystankach, żeby "zgubić przyspieszenie”.
– Urealnienie rozkładów jazdy jest jednym z moich głównych celów – zapowiada Grzegorz Malec, nowy szef ZTM w dniu, w którym objął stanowisko. – Mamy specjalny zespół zajmujący się poprawkami w rozkładzie. Są w nim również kierowcy MPK.