Dziś lub jutro do Lublina ma wrócić z naprawy fotoradar Straży Miejskiej. Urządzenie uległo uszkodzeniu po tym, jak w połowie lutego ktoś podpalił maszt, w którym umieszczony był aparat. Jeszcze w tym tygodniu funkcjonariusze będą testować fotoradar.
Naprawa urządzenia kosztowała 4200 złotych, pieniądze wyłoży firma ubezpieczeniowa, bo fotoradar jest ubezpieczony także od aktów wandalizmu.
Prawdopodobnie podpalacz oblał skrzynkę z fotoradarem łatwopalną substancją i podpalił. Fotoradar został wysłany do naprawy i ponownej homologacji.
Okazało się, że Straż Miejska postawiła fotoradar nie tam, gdzie zapowiadała. Urządzenie "ustrzeliło” 100 kierowców. To nie żaden podstęp, ale zwykła pomyłka – zapewniała lubelska Straż Miejska. Fotoradar, który ktoś podpalił przy al. Andersa, w ogóle nie powinien się tam znaleźć.
To jedyne takie urządzenie, którym dysponuje straż miejska. Montuje je na przemian na 18 masztach. Co tydzień podaje pięć lokalizacji, w których w tym czasie, urządzenie jest umieszczane.