Port Lotniczy: Chińczycy, Nepalczycy, Hindusi, Maurytyjczycy. Do tej pory lubelskie lotnisko obsłużyło obywateli kilkudziesięciu różnych państw. A wkrótce pojawią się kolejni, bo w marcu w porcie ma się pojawić nowy przewoźnik.
– Odprawialiśmy także Australijczyków, Portugalczyków, Hiszpanów, Szwedów, Norwegów i Rumunów – wylicza Jarosław Zdrojkowski, z-ca dyrektora ds. marketingu Portu Lotniczego Lublin.
Wśród pasażerów byli także obywatele tak odległych krajów, jak Chiny, Japonia, Indie. A także Tajwańczycy, Maurytyjczycy i Nepalczycy. – Na podstawie tych danych widać, że nasze lotnisko jest nie tylko oknem na świat dla mieszkańców regionu, ale też bramą Wschodu, Zachodu, Północy i Południa dla podróżnych przybywających na Lubelszczyznę – ocenia Grzegorz Muszyński, prezes PLL.
Lubelskie lotnisko nie robi co prawda na cudzoziemcach wrażenia swoją wielkością, ale chwalone jest za… kameralność i przyjazną atmosferę. – U nas nie giną bagaże. Raz zdarzyło się, że zawieruszyła się torba z kijami golfowymi, ale błyskawicznie się odnalazła – mówi Jarosław Zdrojkowski.
Tymczasem spółka walczy o kolejnych pasażerów. Proponuje m.in. lubelskim parafiom wyczarterowanie samolotu do Rzymu. – Występujemy do wielu instytucji i organizacji z propozycją skorzystania z naszej oferty, w której jest także czarter samolotów – mówi Piotr Jankowski, rzecznik PLL.