Rozmowa z profesorem Michaelem Szporerem, wykładowcą dziennikarstwa i politologii na University of Maryland.
Prof. Michael Szporer: – Oczywiście, że KPA powinien tę ideę, autorstwa zresztą znanego amerykańskiego działacza polonijnego Stefana Skielnika – poprzeć. Kiedy czytam o poparciu Polonii z innych stron świata trochę się dziwię, że nie ma go jeszcze od największej amerykańskiej organizacji polonijnej.
Przecież Jan Karski to najbardziej zasłużony Polak z USA. Był jeszcze Czesław Miłosz... Z ich wielkością i pozycją niektórzy działacze KPA nie umieli się pogodzić. Kongres miał zawsze jakieś kompleksy, jeśli szło o naprawdę zasłużone osoby. Jan Karski był jedną z nich.
Sugeruje Pan, że Kongres nie wie, co ma robić, bo Jan Karski zyskał uznanie i rozgłos, jakiego KPA ani nie przewidywał, ani mu nie życzył?
– To jest chyba dobra diagnoza. Plus jeszcze coś. Teraz, kiedy historia go doceniła, podszywa się pod Jana Karskiego wielu. Śmiać się chce, kiedy piszą bzdury, że byli jego sąsiadami, robili mu zakupy, albo wozili autem.
Chcą za wszelką cenę ukraść dla siebie nieco blasku tej monumentalnej postaci. Inna grupa to ci, którzy go niedoceniali za życia lub uważali za ekscentryka, bo nie akceptował ich zachowania. Jeszcze inna, to ci, co próbowali go krytykować czy... pouczać w patriotyzmie i polskości. Przecież Profesor zrezygnował z KPA, kiedy go krytykowano za brak patriotyzmu.
Oni nie rozumieli podstawowej rzeczy, że miał prawo oceniania, bo zasłużył. Wielu z nich oceniało Karskiego będąc nikim. Już nie warto nawet wspominać antysemityzmu w niezręcznych wypowiedziach liderów KPA, którzy tak naprawdę mądrzyli się w imieniu całej Polonii i na wiele lat zaszkodzili jej wizerunkowi.
Czy uważa Pan, że KPA powinien odnieść się do swoich ataków z przeszłości na tego Bohatera? I po prostu – po ludzku – przeprosić?
– Frank Spula, aktualny prezes KPA nie był akurat winny, bo to była robota Edwarda Moskala, a on nie miał przy nim nic do powiedzenia. Ale powinien oficjalnie przeprosić w imieniu organizacji za przeszłe zachowanie KPA wobec Jana Karskiego. Wierzę, że z czasem to zrobi, jeśli jest godnym liderem oraz człowiekiem honoru.
Niestety ludzie nie zawsze rozumieją, że trzeba jednak o swoja historię i spuściznę dbać, a nie manipulować nią politycznie i dopasowywać do jakichś krótkoterminowych i małostkowych celów. Nawet jak historia jest niewygodna, trzeba dbać o jej prawdę. A także samemu – jak apelował Jan Paweł II – stanąć w prawdzie. Po ludzku powiedzieć: błądziliśmy, przepraszamy.
– Tak, jest to test. Test Jana Karskiego.
Kiedyś powiedział Pan, że jak śledzi Pan tę całą okazjonalną "narrację” o Karskim, ma Pan wrażenie, że to o kimś zupełnie innym.
– Robienie z Jana Karskiego, prawdziwego bohatera i wielkiego człowieka, kogoś, kim nigdy nie życzył sobie być i nie był, uprawiając jakąś pseudopropagandę "narodową” jest niegodne.
Profesora warto pośmiertnie chociażby zrozumieć i nauczyć się od niego pewnej prostej skromności i taktu. Zrobił to, co zrobił, bo po prostu był człowiekiem i pamiętał wartości, które wyniósł z domu. Wierzył w ludzi i oceniał ich, jacy są – po postu nie kłamał. Nie cierpiał mitów i mitomanów.
Dlatego, gdyby żył, na cztery wiatry przegnałby grupę "utrwalaczy” jego pamięci, która stawia mu na prawo i lewo "ławeczki” z jego koszmarną podobizną. Dają dowód, że po prostu nie wiedzą, kim był Jan Karski.
Wracając do tematu, czy uważa Pan KPA za organizację reprezentującą 10-milionową Polonię w USA?
– Przed drugą wojną światową Związek Narodowy Polski, główny sponsor KPA, był jedną z większych firm ubezpieczeniowych w Stanach. Dziś jest to stosunkowo mała instytucja, mniejsza niż np.PZU-Życie.
Szef Pentagonu Chuck Hagel, którego babcia była Polką i który wspiera Polonię, jako amerykański Polak w pewnym tego słowa znaczeniu nie jest członkiem KPA. Steve Woźniak, twórca Apple – też nie. Noblista z fizyki Frank Wilczek – nie jest. Pani profesor Maria Siemionow, światowa gwiazda transplantologii – nie. Megagwiazda telewizyjna Marta Stewart (Kostyra) lub jej córka chyba też nie. Czołowych postaci jest sporo w Polonii amerykańskiej, ale niestety nie w gronie członków KPA. To powinno budzić jakąś refleksję.
Można tego nie widzieć i opowiadać, że Kongres "reprezentuje” całą Polonię amerykańską czy nawet... światową, ale można też po prostu... stanąć w prawdzie.
Wracając do początku rozmowy, co sugerowałby Pan, aby poznać myśli KPA w sprawie Polonijnego Roku Jana Karskiego?
– Zapytać wprost. Nie wyobrażam sobie, aby nie było odpowiedzi na takie pytanie.
Dziękujemy za sugestię. Zapytamy.
Rozmawiała: Agata Muzyka, Waszyngton
KPA za Polonijnym Rokiem Jana Karskiego
Kamień z serca.