Bochotnica to wieś obciążona alkoholizmem i złodziejstwem. Potrzebuje miejsca odnowy moralnej – czytamy w ulotce, którą reżyser Krzysztof Zanussi i jego żona chcieli zachęcić do składania datków na budowę kościoła we wsi. Mieszkańcy są oburzeni, a autorzy ulotki przepraszają
Plik kartek z apelem o składanie ofiar na budowę kościoła trafił kilka dni temu do skrzynki pocztowej sołtyski Bochotnicy. Autorzy pisma opisują sytuację w miejscowości, według nich „wsi obciążonej do dziś alkoholizmem, złodziejstwem, której niesłychanie potrzebne jest miejsce wsparcia duchowego i odnowy moralnej”.
– Kiedy to przeczytałam, byłam w szoku – nie ukrywa sołtys Jadwiga Kozak.
Waleria Tajer mieszka w Bochotnicy od 42 lat. Zaznacza, że na świątynię we wsi czeka z utęsknieniem. – Jestem naprawdę szczęśliwa, dla mnie i innych starszych osób to błogosławieństwo. Nie będziemy musieli już jeździć do kościoła aż do Kazimierza – opowiada. Ale na słowa o alkoholizmie i złodziejstwie reaguje ostro: To chyba napisał jakiś szaleniec – mówi.
Pod apelem o składanie ofiar na kościół podpisani są reżyser Krzysztof Zanussi i jego żona Elżbieta. Przed laty mieli w Bochotnicy letni dom. Kiedy się wyprowadzili, postanowili zbudować mieszkańcom kaplicę. Działkę obok szkoły blisko 10 lat temu przekazała gmina. Budowa ruszyła przed kilkoma miesiącami.
– Przekazaliśmy już pieniądze, ale niestety kwota okazała się niewystarczająca. Na więcej nie możemy sobie pozwolić, dlatego poszukujemy ludzi, którzy chcieliby pomóc dokończyć budowę – tłumaczył nam Krzysztof Zanussi.
Żona filmowca przekonuje teraz, że nie mieli zamiaru nikogo obrażać, a ulotka znalazła się w Bochotnicy przypadkowo.
– Przyznaję, że znajdują się tam bardzo niezręczne sformułowania, które obrażają wieś. Chcę przeprosić mieszkańców za to nieporozumienie. Kiedyś działy się tam straszne rzeczy, ale teraz trudno mówić o alkoholizmie czy złodziejstwie – mówi Elżbieta Grocholska-Zanussi.
Inicjatorka akcji budowy kościoła dodaje, że ulotka jest bardzo stara. Okazuje się jednak, że kilka tygodni temu można było ją dostać podczas koncertu na Zamku Królewskim w Warszawie.
– Uważam, że nawet wybitny reżyser i hojni sponsorzy nie mają prawa i nie powinni tak charakteryzować mieszkańców Bochotnicy. Obrażają i poniżają ludzi, których znam i szanuję – to słowa prof. Stanisława Krasowicza, zastępcy dyr. Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach i jednocześnie mieszkańca Bochotnicy. Profesor dostał ulotki od swojego znajomego z Warszawy.
Elżbieta Grocholska-Zanussi w ramach przeprosin chce teraz zorganizować spotkanie dla mieszkańców.
„Nawet wybitny Reżyser nie powinien obrażać ludzi”– list prof. Stanisława Krasowicza
Inicjatywę uważam za niezwykle cenną i szlachetną. Świadczy ona ponadto o hojności Państwa Zanussi. Rozumiem też i doceniam starania o zgromadzenia środków finansowych na zakończenie budowy. Uważam jednak, że te starania powinny się odbywać z szacunkiem dla ludzi, którym ma służyć ta ważna inwestycja. Ze zdziwieniem i przykrością przeczytałem list, który mój znajomy otrzymał kilka tygodni temu podczas koncertu na Zamku Królewskim w Warszawie.
W liście tym Państwo Elżbieta i Krzysztof Zanussi zwracając się o wsparcie budowy kościoła charakteryzują wieś Bochotnica w następujący sposób:
„ (…) wsi obciążonej strasznym doświadczeniem kopania grobów dla Kazimierskich Żydów, rozstrzeliwanych przez nazistów w czasie II wojny światowej.
Wsi obciążonej do dziś alkoholizmem, złodziejstwem, której niesłychanie potrzebne jest miejsce wsparcia duchowego i odnowy moralnej (…)”
Uważam, że nawet wybitny reżyser i hojni sponsorzy nie mają prawa i nie powinni tak charakteryzować mieszkańców Bochotnicy. Charakterystyka ta obraża, bowiem i poniża ludzi, których znam i szanuję.
W miejscowości tej mieszkam na stałe od 54 lat a rodzina mojej mamy osiedliła się w Bochotnicy w 1926 roku. Znam doskonale wszystkich mieszkańców Bochotnicy. Uważam ich za ludzi pracowitych, uczciwych i życzliwych.
Życzliwości z ich strony także wielokrotnie doświadczyłem. Wiem też, że wielu mieszkańców Bochotnicy nie ma pracy i znajduje się w trudnej sytuacji materialnej. Niektórzy szukają zarobku zagranicą. Według mojej oceny, skala zjawisk patologicznych, które są złe i szkodliwe społecznie, nie jest wcale większa niż w innych miejscowościach i grupach zawodowych.
Jednocześnie pragnę podkreślić, że wieś Bochotnica jest przykładem ogromnych przemian i awansu społecznego. Od czasu, kiedy Bolesław Prus umieścił w tej biednej, zacofanej nadwiślańskiej wsi akcję noweli „Antek” sytuacja życiowa mieszkańców diametralnie zmieniła się. Ogromna grupa mieszkających lub pochodzących z Bochotnicy ludzi zdobyła wykształcenie średnie i wyższe. Pracują oni w różnych zawodach i na odpowiedzialnych stanowiskach. Myślę, że im, podobnie jak mnie i moim dorosłym dzieciom, jest po prostu przykro. Mieszkańcy mojej miejscowości nie zasłużyli na taką opinię. Wracając do czasów II wojny światowej należy pamiętać o wydarzeniach tragicznych, które bezpośrednio dotknęły mieszkańców Bochotnicy szczególnie w czasie Krwawej Środy w listopadzie 1942 roku, kiedy w egzekucji zginęło kilkadziesiąt osób, w tym także dzieci.
Pragnę podkreślić w sposób wyraźny, że moim celem nie jest umniejszanie znaczenia inicjatywy i hojności Państwa Zanussi, ani podważanie roli Kościoła dla wsparcia duchowego i kształtowania postaw moralnych społeczeństwa. Sądzę jednak, że wszystkie opinie i oceny powinny odzwierciedlać stan rzeczywisty a starania o pozyskanie środków nie powinny oznaczać poniżania i upokarzania ludzi, do których kierowane jest wsparcie.
Powyższa wypowiedź odzwierciedla mój osobisty pogląd i nie ma ona żadnych podtekstów politycznych.
Z poważaniem
Prof. dr hab. Stanisław Krasowicz