Autor ma lat 40. I nawet jeśli teksty powstały pięć-sześć lat temu – nie wiem można jeszcze powiedzieć, że pisał je młody człowiek.
W ogóle lektura zbioru 16 reportaży, które zanim dotarły do nas w wersji książkowej Wydawnictwa Czarne były publikowane w wiedeńskim tygodniku "Falter” to coś obowiązkowego dla studentów dziennikarstwa i dla zawodowych reporterów też.
Przede wszystkim tekst "Taka jest prasa brukowa” który opisuje walkę bohaterów tabloidowych publikacji z brukowcami. I to jak media przesuwają granicę "przyzwoitości”.
Od historii zdjęcia Nataschy Kampusch upolowanej przez fotografa jak przytula się do chłopaka na wiedeńskiej ulicy. Redakcja zapłaciła Andersowi Tischnerowi za tą fotografię kilka tysięcy euro. Była wystawiona na internetowej aukcji dla wydawców. Wygrała szefowa "Heute”. Bohaterka zdjęcia, była przez osiem lat więziona w willi na przedmieściach Wiednia. Publikacja zdjęcia wywołała spory, czy Kampusch to osoba publiczna.
A może jest w takiej samej sytuacji jak Martina B., której chłopak napadł na bank? Wziął zakładników i rozmawiał z dziennikarzami jednej z gazet. Martina B. stała się bohaterką kolejnego wydania, bo media zrobiły z niej winną zachowania rabusia.
Bo był zdaniem dziennikarzy o nią zazdrosny. Gazeta pokazała panią B. na urlopie, napisała, że ma podwiązany żołądek bo walczy z nadwagą, że jej potrzeby seksualne doprowadziły chłopaka do szaleństwa i dlatego napadł na bank. Na zdjęciach Martina B. miała czarny pasek na oczach ale taki, że rozpoznana została nawet w knajpie.
Granice i ich przekraczanie to główny motyw tekstów Klenka. Od granic moralnych, przez kulturowe, po te fizycznie wytyczone – granice państwa. Obóz dla uchodźców, kasyna, historia kobiety, której syna zabili policjanci i po roku dostała z urzędu paczkę z jego zakrwawionymi ubraniami, nacjonalistyczne poglądy i imigranci, przestępcy i policjanci przekraczający uprawnienia.
Wiele z tych historii ma puentę dopisana przez czas. Niektóre sytuacje, jak kontrole graniczne – to historia.
Ale nawet najdawniejsze historie jak "Stul pysk” o żyjącej spokojnie w Wiedniu, pod swoim nazwiskiem, strażniczce z obozu na Majdanku – nadal robią wrażenie.
Na naszym rynku wydawniczym nic tak dobrze się nie sprzedaje jak reportaże i literatura faktu więc pewnie Klenka też sporo osób przeczyta. I dobrze.
agdy