ROZMOWA z Ewą Mizdal, brązową medalistką mistrzostw Europy z Tel Awiwu
- Zaczęłam mieć problemy z prawym barkiem. Ból nawarstwiał się do tego stopnia, że nie było sensu trenować i jeszcze bardziej obciążać organizmu. Po rozmowach z trenerem kadry Waldemarem Ostapskim zdecydowałam, że jadę do domu leczyć się.
• Co tak właściwie stało z barkiem?
- Tego jeszcze dokładnie nie wiem. Więcej będziemy wiedzieć po badaniach, na które muszę umówić się z lekarzem reprezentacji.
• To ten sam bark, który miała pani operowany. Może tamten zabieg został źle wykonany?
- Wszystko było zrobione dobrze. Przeszłam rekonwalescencję i rehabilitację według zaleceń. W naszym zawodzie jesteśmy narażeni na takie urazy. Bardzo czułe są barki i taki problem wystąpił u mnie. Najogólniej mówiąc wtedy został uszkodzony przyczep mięśnia i trzeba było naprawić to operacyjnie. Zgrupowanie w Cetniewie było już trzecim, po mistrzostwach Europy, w którym uczestniczyłam. Wcześniej byłam w Zakopanem i Giżycku. Zgodnie z ustaleniami zwiększaliśmy obciążenia. Jak się okazało, były one za duże i organizm nie wytrzymał.
• Najważniejszą imprezą w tym roku, po ME w Tel Awiwie, gdzie zdobyła pani historyczny brązowy medal, pierwszy takiej rangi w seniorskiej karierze, będą listopadowe mistrzostwa świata w Kazachstanie. Uraz komplikuje pani cykl przygotowań?
- Niewątpliwie tak. Przede mną co najmniej trzy, cztery tygodnie odpoczynku i leczenia.
• Występ w MŚ będzie bardzo ważny w perspektywie igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, w 2016 roku. To pani miała być jedną z tzw. zawodniczek punktujących do IO...
- Punkty można zbierać podczas startów w MŚ. Zgromadzony dorobek przekłada się na ilość miejsc przyznanych danej reprezentacji w starcie na IO. Punktują cztery zawodniczki. Pewniakami były Marzena Karpińska w kat. 48 kg i Joanna Łochowska w 58 kg. Miałam być trzecią w kolejności punktującą sztangistką, w kat. 75 kg. Czwartą w naszym gronie ma być Patrycja Piechowiak w kat. 69 kg.
• Uraz może być na tyle poważny, że nie zdąży się pani przygotować do startu w Kazachstanie?
- Obawiam się, że taki wariant może zaistnieć. Byłaby to spora strata dla mnie i reprezentacji. Już teraz trener Ostapski miał spore problemy, aby wybrać czwartą zawodniczkę do gromadzenia punktów dla Polski. A jak jeszcze ja wypadnę ze składu, będzie miał problem z punktującą numer trzy.
• Bierze pani pod uwagę najczarniejszy ze scenariuszy, czyli przedwczesne zakończenie sportowej kariery?
- Niestety, ale taką ewentualność również rozważam. Nie chciałabym, ale wszystko może się wydarzyć, nawet moja rezygnacja z uprawiania podnoszenia ciężarów.