Sąd odrzucił skargę radnych o wznowienie postępowania ws. burmistrza Hrubieszowa, który pozwał swoje miasto. Tadeusz Garaj poczuł się pokrzywdzony tym, że obniżono mu pensję, a sąd przyznał mu rację
Garaj poszedł do sądu. Pozwał Urząd Miasta i wygrał. Sąd przyznał mu odszkodowanie w wysokości 15 tys. 254 zł, przywrócił dotychczasowe wynagrodzenie (10 tys. 290 zł) i obciążył miasto kosztami sądowymi (1578 zł).
Radni nie dali jednak za wygraną. Stwierdzili, że wszystko odbyło się za ich plecami. - Powinniśmy być stroną w postępowaniu, a nic o nim nie wiedzieliśmy. Zanim się dowiedzieliśmy wyrok był już prawomocny - mówi Reginald Kawalec, przewodniczący Rady Miejskiej w Hrubieszowie.
Skarga na prawomocny wyrok
Radni złożyli skargę o wznowienie postępowania, ale ostatnio sąd ją odrzucił. W uzasadnieniu czytamy m. in., że rada nie była stroną postępowania. Natomiast urząd miasta był "należycie reprezentowany przez Zastępcę Burmistrza Pana Pawła Perelmutera”. Poza tym skargę wniesiono po upływie terminu.
- To jest dla mnie mataczenie. Radni obniżyli burmistrzowi pensję, więc radni powinni być stroną w postępowaniu, a nie jego zastępca. Raczej będziemy się odwoływać - mówi Kawalec.
"Można było się spodziewać"
Tymczasem adwokat Stanisław Estreich z Lublina tłumaczy, że można się było spodziewać takiej decyzji sądu. - Wymogi formalne są w sądzie najgorsze do przejścia. W tej sytuacji wydaje mi się, że zamiast odwoływania się do wyższej instancji, łatwiej będzie radnym jeszcze raz postawić na sesji sprawę obniżenia wynagrodzenia burmistrzowi - mówi.
Co na to Tadeusz Garaj?
- Zwyciężyło prawo, a ja działałem zgodnie z nim - mówi burmistrz.
• Radni twierdzą, że cała sprawa odbyła się w tajemnicy przed nimi.
- Podałem do sądu pracodawcę, bo nie miałem innego wyjścia. Nie miałem obowiązku chwalić się tym przed nikim. Z dnia na dzień bezpodstawnie zabrano mi 26 proc. pensji.
• Dlatego, że według radnych źle pan zarządza miastem.
- W historii Hrubieszowa żadna władza nie zrobiła dla miasta tyle w ciągu czterech lat, ile mnie się udało. A przez tą całą sprawę obywatele ponieśli koszty, bo za referendum trzeba było zapłacić z kasy miasta 31 tys. zł. Moglibyśmy wybudować za to chodnik.
Sprawą burmistrza zajmuje się jeszcze prokuratura, którą powiadomili radni.