Polska przesunie kilka tysięcy żołnierzy w stronę wschodniej granicy kraju - takie słowa Tomasza Siemoniaka, ministra obrony narodowej dla agencji AP, zacytował wczoraj portal Gazeta.pl.
Niewykluczone, że może chodzić m.in. o bazy w woj. lubelskim: w Hrubieszowie, gdzie stacjonuje 2. Hrubieszowski Pułk Rozpoznawczy i w Chełmie, gdzie mamy 1 Batalion Zmechanizowany i Dywizjon Artylerii Samobieżnej.
Jak się dowiedzieliśmy, Chełm czeka na wizytę ministra Siemoniaka i gen. broni Lecha Majewskiego, dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych - mają przyjechać już 6 listopada.
- Wierzę, że będzie sposobność, aby porozmawiać z nimi o szansach i planach związanych z ewentualnym wzmocnieniem chełmskiego garnizonu - mówi Agata Fisz, prezydent Chełma. Fisz już ponad miesiąc temu napisała do MON, że miasto jest gotowe do przyjęcia większej liczby żołnierzy oraz udzielenia wojsku wszelkiej pomocy.
W obu jednostkach trwają już intensywne przygotowania na przyjęcie zwierzchników. M.in. przygotowywany jest pokaz sprzętu bojowego.
Przypomnijmy, że w maju 2. Hrubieszowski Pułk Rozpoznawczy odwiedził prezydent Bronisław Komorowski. Podkreślił tam, że Hrubieszów jest jednym z najbardziej wysuniętych na wschód polskich miast.
- Siłą rzeczy stąd bardzo dobrze widać wszystkie problemy związane z tym, że graniczymy z rejonem niestabilnym, gdzie zdarzają się różnego rodzaju kryzysy, także polityczno-militarne - mówił prezydent i dodał, że pułk „jest właśnie po to, by cała Polska i polskie siły zbrojne, które są częścią Sojuszu Północnoatlantyckiego, dobrze wiedziały, co może grozić i odpowiednio potrafiły zareagować”.
Dziś większość z liczącej 120 tys. żołnierzy polskiej armii jest rozmieszczona na zachodzie kraju. To pozostałość z czasów Układu Warszawskiego.