Nie chciał kolejnego dziecka, więc namawiał żonę na przerwanie ciąży. Sprzedał konia, żeby zdobyć pieniądze na niezbędne tabletki. Później razem z żoną włożył płód do skrzynki i zakopał w ogrodzie.
Mąż uznał więc, że nie stać ich na wychowanie następnego potomka. Miał namawiać żonę, by przerwała ciążę. Kobieta była w czwartym miesiącu, ale uległa naleganiom. W jednej z gazet znalazła odpowiednie ogłoszenie. Skontaktowała się z autorką anonsu i za 2 tys. zł zamówiła tabletki. Para odłożyła wcześniej pieniądze na aborcję. Żeby zdobyć gotówkę, mąż sprzedał konia.
Małżeństwo nie przetrwało
Przesyłka z pigułkami dotarła w czerwcu. Tabletki okazały się skuteczne. Po wszystkim para włożyła płód do drewnianej skrzyneczki i zakopała w ogrodzie. Małżeństwo jednak nie przetrwało. Kobieta wyprowadziła się z domu, a po pewnym czasie opowiedziała swoją historię policjantom. Wskazała miejsce, w którym zakopano dziecko. W styczniu sprawą zajęła się tomaszowska prokuratura.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży lub nakłaniania do takiego czynu - wyjaśnia Jerzy Piechnik, Prokurator Rejonowy w Tomaszowie Lubelskim. - Do tej pory nie postawiliśmy nikomu żadnych zarzutów. Sprawa jest na zbyt wczesnym etapie. O jej szczegółach nie mogę rozmawiać.
Co działo się w domu?
Za pomoc w nielegalnej aborcji grozi do 3 lat więzienia. Kobieta nie musi obawiać się odpowiedzialności. Śledczy ustalają obecnie, co dokładnie działo się w jej domu i jaka była rola poszczególnych osób. Poszukują również osoby, która sprzedała kobiecie pigułki wywołujące poronienie.
Z ustaleń śledczych wynika, że między małżonkami nie układało się najlepiej. Dochodziło do rękoczynów. W ramach śledztwa prokuratura bada również ten wątek.