- Co trzeba zrobić, żeby dostać te 12 lat? Przejechać kogoś pięć razy - pytał po wyjściu z sali sądowej Jan Piszyk, ojciec zmarłej Kasi. - Jestem zaskoczony wyrokiem, bo wszystkie okoliczności przemawiały przeciwko sprawcy. Nie ma nic na jego usprawiedliwienie - dodawał. Witold B., były policjant, który potrącił jego córkę na przejściu i odjechał, usłyszał we wtorek wyrok 4 lat więzienia.
W zakończonym we wtorek procesie odpowiadał Witold B., a także jego żona Monika, z którą podróżował feralnego dnia. Oboje uciekli z miejsca wypadku.
Sędzia uzasadnia i ogłasza 4 lata
- Witold B. doskonale znał to miejsce. Wiedział, że jest niebezpieczne - uzasadniał wyrok sędzia Artur Orłowski. - Widział pieszą z ponad 38 metrów. Powinien hamować, a tego nie zrobił. Oskarżony ma również niskie morale, bo zbiegł z miejsca wypadku. Zaprzeczył wartościom, którym miał służyć jako policjant.
Mężczyźnie groziło do 12 lat za kratami. Sąd uznał, że 4 lata to adekwatna kara. Po ogłoszeniu wyroku rodzice ofiary nie kryli rozczarowania.
- Co trzeba zrobić, żeby dostać te 12 lat? Przejechać kogoś pięć razy - pytał po wyjściu z sali sądowej Jan Piszyk, ojciec zmarłej Kasi. - Jestem zaskoczony wyrokiem, bo wszystkie okoliczności przemawiały przeciwko sprawcy. Nie ma nic na jego usprawiedliwienie.
Witolda B. nie było w sądzie podczas ogłaszania wyroku. Mężczyzna przebywa w areszcie. Oprócz czterech lat za kratami, skazano go na 6-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Mężczyzna musi również zapłacić 2 tys. zł na rzecz ofiar wypadków.
Witold B. wyjdzie za rok?
Do tragedii doszło w połowie grudnia 2013 r. Witold B. został zatrzymany kilka dni później. Cały czas siedzi za kratami. Zachowuje się wzorowo. Mógłby więc liczyć na wcześniejsze zwolnienie, kiedy minie połowa kary. Dotychczasową odsiadkę zaliczono mu na poczet wyroku, więc teoretycznie mógłby wyjść mniej więcej za 12 miesięcy.
Prokuratura domagała się dla Witolda B. kary 5 lat więzienia.
- Wyrok jest niższy od oczekiwanego, ale nie wiem jeszcze czy będziemy składać apelację - zastrzegł prokurator Arkadiusz Stańczyk. - Najpierw zapoznamy się z pisemnym uzasadnieniem. Pamiętajmy, że początkowo prokuratura również domagała się 4 lat pozbawienia wolności. W wyniku sprzeciwu rodziny ofiary, wnioskowano o 5 lat.
W procesie skazany został nie tylko Witold B., ale i jego żona Monika. Kobieta zostawiła ranną Kasię bez pomocy, a później próbowała utrudniać śledztwo. Dostała za to rok i cztery miesiące więzienia w zwieszeniu na 4 lata. Musi również zapłacić 2 tys. zł grzywny.
Bez rekompensaty dla rodziny
Uzasadniając wyrok sąd zaznaczył, że gdyby Witold B. jechał wolniej mógłby uniknąć wypadku. Mężczyzna podróżował z prędkością 55-65 km/h. Jednocześnie sąd nie orzekł rekompensat finansowych na rzecz rodziców Kasi. Mogą oni starać się o zadośćuczynienie na drodze cywilnej. Wyrok nie jest prawomocny.
19-letnia Kasia, która zginęła w wypadku była studentką UMCS. Feralnego dnia wybierała się na spotkanie z chłopakiem. Kiedy pokonywała przejście dla pieszych w Wólce, uderzył w nią Witold B. Kierowca zatrzymał się na chwilę i uciekł.
Poszukiwana mężczyzny i samochodu trwały kilka dni. Policjanci sprawdzali podejrzane auta z całej Polski. Po paru dniach trafili na passata, należącego do Witolda B. Szybko okazało się, że to ich kolega z komendy w Łęcznej jest sprawcą tragedii. Mężczyzna został wyrzucony ze służby.