- To próba wpłynięcia na wynik wyborów - tak prezydent Lublina krytykuje decyzję o granicach obwodów w wyborach do rad dzielnic. Szef komisji, która zatwierdziła podział to lider PiS w Radzie Miasta. - To polityczna zemsta - mówi o stawianych mu zarzutach
- Mieszkańcy nie rozumieją tego podziału - mówi Marian Ignaciuk, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Bronowice. Tu mieszkańcy takich ulic, jak Pogodna, czy Majdan Tatarski będą mogli głosować nie przy Lotniczej, jak dotychczas, ale w szkole przy Bronowickiej. - Większość mieszkańców z tych bloków nawet nie ma pojęcia, gdzie mieści się ta szkoła - dodaje. Inny przykład? Na Dziesiątej ci, którzy dotąd głosowali przy Sierpińskiego będą musieli iść aż do "kolejówki” przy Zemborzyckiej.
- To próba wpływania na wynik wyborów. Czy Miejska Komisja Wyborcza chce być kreatorem rozstrzygnięć personalnych? - pyta Krzysztof Żuk, prezydent miasta, który wczoraj zwołał w tej sprawie konferencję prasową. Apelował do mieszkańców, by mimo wszystko poszli głosować. A siedzący obok niego przewodniczący Rady Miasta, Piotr Kowalczyk, zarzucał Tułajewowi upolitycznianie wyborów.
- Zmiany w adresach lokali wyborczych jeszcze są możliwe - mówi Tułajew. Na takie korekty komisja ma czas do 13 lutego. Przewodniczący tłumaczy, że umiejscowienie pewnych lokali wyborczych nie podoba się jednym mieszkańcom, a innym wręcz przeciwnie. I że komisja musiała wyważyć różne, sprzeczne ze sobą prośby.
Czasu nie ma za to na zmiany granic obwodów głosowania, a i do tego są zastrzeżenia. - W jednym z naszych obwodów została ujęta ul. Makowa, która leży w dzielnicy Abramowice. Wpisana jest ul. Chrostowskiej, której w ogóle nie znam - stwierdza Marcin Krupiński, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Dziesiąta.
To nie jedyna taka uwaga. - Przypisano nam ul. Arnsztajnowej, która przynależy do Czechowa Południowego - mówi Zbigniew Zygan, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Czechów Północny.
- Podział jest prawidłowy, taki został przedstawiony nam przez urzędników Ratusza, dyskutowaliśmy o nim na posiedzeniu komisji i nikt nie wniósł zastrzeżeń, a są tam również przedstawiciele PO - mówi Tułajew.
Wczoraj prezydent odwołał ze stanowiska pełnomocnika ds. wyborów Grażynę Ziemińską-Bicką, przez co znikła też ze składu MKW. - To polityczna zemsta za to, że poparła moją kandydaturę, dzięki czemu to ja jestem przewodniczącym MKW - mówi Tułajew. - Prezydent destabilizuje komisję.
Wybory nie zostaną odwołane, bo nie jest to możliwe. Nie wiadomo też, czy byłoby możliwe ich unieważnienie. Statuty dzielnic mówią, że protesty wyborcze składa się do MKW, a jej decyzja jest ostateczna.