Znani sportowcy i lubelski przedsiębiorca kupili świadectwa maturalne - wynika z ustaleń śledczych. Podrobione dokumenty miał wystawiać dyrektor "katolickiej" szkoły. Odpowie za fałszerstwa i milionowe malwersacje.
"Szybka ścieżka”
Antoni L. był nie tylko dyrektorem placówki, ale i stowarzyszenia, które ją prowadziło. Kontrolował więc sam siebie. Według śledczych wyłudzał dotacje oświatowe i finansował ze szkolnych pieniędzy prywatne przedsięwzięcia. Szkody z tego tytułu szacowane są na ponad 7 mln zł.
Większość zarzutów dotyczy jednak wystawiania świadectw w zamian za łapówki. Od 200 zł dla znajomych, po 5 tys. zł dla obcych. Z edukacyjnej "szybkiej ścieżki” skorzystały dziesiątki osób. Dzięki świadectwu ukończenia szkoły średniej lub maturalnemu mogły zdobyć lepszą pracę lub skończyć studia.
Tak było z Karoliną M., znaną sportsmenką z Lublina, zdobywczynią międzynarodowych trofeów. Po "ukończeniu” ZSK im. Św. Teresy została absolwentką Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.
Dostała się na tę uczelnię we wrześniu 2008 r. Przedstawiła przy tym świadectwo dojrzałości datowane na 2004 r. Dokument sygnował Antoni L. Na świadectwie widniał również podpis nauczyciela Piotra S. Śledczy dowiedli, że dokument jest fałszywy. Sporządzono go na druku wprowadzonym do obiegu dopiero w 2005 r., czyli rok po "egzaminie”. Co więcej, nauczyciel podpisany na świadectwie rozpoczął pracę w szkole dopiero trzy lata później.
Sama Karolina M. przyznała w prokuraturze, że nie uczyła się w lubelskiej szkole. W 2008 r. zapisała się do placówki, zaniosła Antoniemu L. dokumenty i dwa zdjęcia. Później dostała świadectwo datowane na 2004 r.
Podobny dokument otrzymał kolejny znany sportowiec - Dawid K. Razem z żoną i siostrą miał uczyć się w szkole Św. Teresy w tym samym czasie, co Karolina M. - w latach 2000-2004. Śledczy nie mogli w to uwierzyć, bo do 2003 r. placówka była szkołą żeńską. Poza tym Dawid K. z "czasów nauki” zapamiętał tylko dwoje uczniów - żonę i siostrę. Śledczy dowiedli, że świadectwo maturalne sportowca i jego arkusze ocen zostały podrobione.
Z oferty Antoniego L. korzystał również Andrzej S., lubelski przedsiębiorca, właściciel klubu sportowego, w którym trenowała Karolina M. i inni "absolwenci”. Andrzej S. uczył się u "Św. Teresy”, kiedy placówka kształciła wyłącznie kobiety. W 2004 r. miał zdać maturę razem z klubowymi podopiecznymi. Potwierdził to podczas śledztwa.
- Podał kolejną wersję, dotyczącą edukacji bywalców jego siłowni - ocenił prokurator. Z zeznań Andrzeja S. wynika, że lekcje odbywały się przy ul. 1 Maja. Problem w tym, że szkoła przeniosła się tam dopiero w 2006 r.
- Żadna z osób związanych z klubem (Andrzeja S. - red.) nie uczyła się i nie zdawała egzaminu dojrzałości w szkole im. Św. Teresy - ocenili śledczy w akcie oskarżenia.
Według prokuratury, spośród ponad 40 "uczniów” wymienionych w akcie oskarżenia, prawdziwym absolwentem była tylko jedna osoba (miała zapłacić tylko za egzamin maturalny - red.). Większość "maturzystów” miała w chwili rzekomego ukończenia liceum nawet 50 lat. Zdarzały się też przypadki, kiedy rzekomy absolwent - wedle zapisów arkusza ocen - miał zostać przyjęty do liceum w wieku 11 lat, a po kolejnych 4 zdać maturę.
Antoniemu L. grozi do 15 lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do winy.