Pod miejskimi kasztanowcami nie uświadczysz kasztanów. Są skrupulatnie zbierane i to nie tylko przez dzieci, ale i przez dorosłych. Bo kasztan to w Chełmie pieniądz.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Przed popularnym punktem skupu przy ul. Lubelskiej od rana ustawia się kolejka dostawców kasztanów. Rekordziści w ciągu dnia przynoszą nawet po 200 kg. W ich przypadku dniówka sięga 100 zł.
W tym sezonie Stanisława Sowa wyekspediowała już ze swojego punktu 3,2 tony kasztanów. W magazynie ma jeszcze 7,7 t i wciąż przyjmuje kolejne partie. – Kasztany zbierają bezrobotni, emeryci i renciści, dzieci, ale też osoby na pierwszy rzut oka dobrze sytuowane – mówi pani Stanisława. – Mam też sporo dostawców spoza miasta. Ci dostarczają mi najwięcej towaru.
Sowa płaci dostawcom po 50 groszy za kilogram kasztanów. Cieszy się, że w tym roku obrodziły. W poprzednich sezonach kasztany były drobne i było ich mało, bo na drzewach żerował szrotówek kasztanowcowiaczek.
Wczoraj pan Andrzej wraz z żoną odwiedzili skup pani Stanisławy trzy razy. W sumie dostarczyli prawie 170 kg kasztanów. – Tego, co sam wypracuję, nikt mi nie da – mówi mężczyzna. – Wolę uczciwie zarobić niż kraść i pójść do więzienia. A przecież mam na utrzymaniu dziecko.
Z punktu Stanisławy Sowy kasztany odbiera spółka Krautex z Kol. Łopiennik Dolny. – Kasztany suszymy, po czym mielimy bądź kroimy – mówi Bogusław Domański, szef firmy. – Tak przygotowany surowiec sprzedajemy zakładom, które przerabiają go na ekstrakt stosowany np. przy produkcji leków lub kosmetyków. Poza Polską odbiorców mamy w krajach Unii i USA.
W samym Chełmie rośnie około 850 kasztanowców. Możliwości pozyskania kasztanów są więc ograniczone. Wśród zbieraczy obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Najbardziej zdeterminowani wyruszają na zbiór, kiedy tylko zaczyna świtać.