W niedzielę (22 kwietnia) rozpoczyna się 10. Lublin Jazz Festiwal. To właśnie w Lublinie Bill Evans rozpocznie swoją europejską trasę koncertową
Pomysł, by na jednym festiwalu prezentować i mainstream, i free jazz, sprawdza się już do dziesięciu lat
- To się rzeczywiście w naszym mieście przyjęło - podkreśla Barbara Luszawska. I wspomina trudne początki Lublin Jazz Festiwalu. - Zaczynaliśmy jako grupa kilku zapaleńców. Każdy z nas słuchał innego jazzu, narady były więc burzliwe.
Plan na kolejną dekadę jest podobny: - Nie zawężać myślenia.
Poza tym jazz powinien łączyć pokolenia. - Zmieniła się ekipa, dołączył Arek i Adam. Ale nasze dyskusje są podobne do tych sprzed dziesięciu lat.
Budżet jest znacznie skromniejszy od innych dużych festiwali. - I dlatego bardzo skrupulatnie układamy nasz program. Nie ma tu żadnych przypadków. Wszystko ma swoją logikę i wysoki poziom artystyczny - tłumaczy Luszawska.
Młodzież i legenda
Na początek eksperyment. Kilkunastu studentów wydziału Jazz i Muzyka Rozrywkowa UMCS zaśpiewa teksty m.in. Osieckiej, Młynarskiego, Kofty. Muzykę skomponował Włodzimierz Nahorny. Legenda polskiego jazzu oczywiście pojawi się na scenie razem z młodymi lubelskimi muzykami.
- Zbyt mało pokazuje się w Lublinie studentów kierunków muzycznych. My chcemy to nadrobić. To też rola naszego festiwalu - mówi Luszawska.
"Śpiewnik Nahornego Made in #Jazz UMCS". Wstęp na koncert (niedziela, 15 kwietnia, sala widowiskowa Centrum Kultury) jest darmowy, ale wcześniej w kasie CK (Peowiaków 12) trzeba postarać się o darmową wejściówkę.
Jazz w mieście
Darmowe są też koncerty w Spirali, Cafe Heca, Just Crafted i Trybunalskiej.
- Jazz w mieście robimy już po raz 4. Przychodzą tłumy ludzi - mówi Barbara Luszawska.
To jedne z niewielu okazji, by z kuflem piwa i w niezobowiązującej atmosferze posłuchać muzyki na żywo.
- Dziś coraz częściej można w Lublinie oglądać gwiazdy, bo przyjeżdżają do centrum Spotkania Kultur. Ale klubowej sceny praktycznie już nie ma. Kluby z zapraszania muzyków zrezygnowały.
Przenieść się w czasie (lub w przestrzeni - do krajów gdzie w knajpach wciąż gra się na żywo) będzie można od najbliższego poniedziałku do czwartku. Zawsze od godz. 19 i zupełnie za darmo, ale warto przyjść wcześniej. Inaczej może być trudno wejść do środka.
Muzycy zagrają w Spirala Jazz&Blues Pub (16.04, Michał Bąk Quartetto), Cafe Heca (17.04 Rybicki / Kozera), Just Crafted (18.04 Kaos Protokoll) i Trybunalska City Pub (19.04, HI5).
Z Lublina w świat
Na żadnym szanującym się festiwalu nie może zabraknąć gwiazd wielkiego formatu.
- To właśnie w Lublinie Bill Evans rozpocznie swoją europejską trasę koncertową - podkreśla Arkadiusz Kaźmierak z CK.
Światowej klasy saksofonista i kompozytor, który z Milesem Davisem nagrał sześć płyt, po 25 latach reaktywuje swój projekt z 1992 r. - Petite Blonde.
Premiera Bill Evans Petite Blondes II w piątek, 20 kwietnia, na sali widowiskowej CK o godz. 19. Bilety kosztują 80 zł. To jedyny koncert muzyka w Polsce.
Komu po występie Billa Evansa wciąż będzie mało, może (a nawet powinien) zostać na jeszcze jeden koncert. Dwie godziny później na scenę wyjdzie Strickland Quintet (godz. 21, bilety 40 zł).
- To przykład tego, co dzieje się we współczesnym amerykańskim jazzie, co dziś gra się w jazzowych klubach Chicago czy Nowego Jorku - dodaje Kaźmierak.
Tanecznie
Dzień później (sobota, 21 kwietnia) zagrają artyści z Izraela. Kutiman Orchetra wystąpi w Polsce po raz trzeci. Psychodelicznego jazz-funku w niebanalnym wykonaniu posłuchać będzie można siedząc (50 zł) lub stojąc (35 zł), a jako support wystąpi trio Senor Efebo/ Reads/ Rożański z „elektro-akustycznym eksperymentem oscylującym pomiędzy funkiem, headz i glitch-hopem”.
- Kutiman dał się też poznać jako twórca niebanalnych wideoklipów - mówi Kaźmierak. - Znalezione w sieci fragmenty różnych utworów różnych muzyków łączył w jeden. I tak, dotąd nieznane szerzej osoby zdobywały milionową oglądalność.
A na finał - w niedzielę, 22 kwietnia - najgłośniejszy debiut na polskiej scenie jazzowej czyli Kuba Więcek Trio oraz jeden z najoryginalniejszych gitarzystów naszych czasów czyli Marc Ribot (z projektem Ceramic Dog). Bilet na oba koncerty kosztuje 70 zł.
Klimatyczne piwnice
Klubowy klimat i świetna akustyka - to dwa powody, dla których to w piwnicach Centrum Kultury działać będzie druga równoległa scena festiwalu.
- Gwiazdy pokazujemy na górze. Do piwnic zapraszamy eksperymenty jazzowe zbliżone do free jazzu - tłumaczy Barbara Luszawska.
To tutaj wystąpią: Choroby Pszczół z lubelskim muzykiem Jackiem Steinbrichem (20 kwietnia, wstęp wolny); Run Logan Run i polski kwartet Jaząbu (21 kwietnia, 35 zł) oraz Ottone Pesante z Włoch (22 kwietnia, 20 zł).
- Ottone Pesante to swoiste novum. Ja takich rzeczy jeszcze nie słyszałem - przyznaje Adam Szczepanek z CK.
- Lublin Jazz Festiwal potrwa od 15 do 22 kwietnia 2018 r.