Swego czasu kolega często korzystał z aplikacji Foursquare, która polegała na tym, że jeśli pojawiałeś się w jakimś miejscu – barze, sklepie, a nawet mieście, to się tam meldowałeś. Po każdym „Check in” dostawałeś punkty za aktywność, a aplikacja przy okazji powiadamiała gdzie właśnie jesteś twoich znajomych. Kiedy kolega szedł do knajpy na piwo i się tam meldował, to za każdym razem koleżanka mówiła, że teraz już złodzieje wiedzą, że mają czas aby obrobić jego mieszkanie.
Złodzieje na szczęście nie korzystali z Foursquare. Ale problem prywatności w sieci to rzecz, o której chyba za rzadko myślimy. Są na szczęście ludzie, którzy myślą o niej bardzo dużo. Finn Brunton i Helen Nissenbaum z Uniwersytetu Nowojorskiego napisali podręcznik, który się przyda na pewno każdemu użytkownikowi Facebooka czy też w ogóle każdemu internaucie, który chciałby wiedzieć co może stać się ze śladami zostawianymi przez niego w internecie.
Masz konto w Google? Poruszasz się z telefonem z włączoną lokalizacją? A znasz taką stronę: https://www.google.pl/maps/timeline? To miejsce, w którym Google cały czas zapisuje gdzie byłeś. W poniedziałek 16 czerwca 2014 roku z domu wyszedłem o godz. 6.52. W pracy byłem kilka minut po godzinie 7. O 15.32 wstąpiłem po żonę do jej pracy, a o 16.45 byłem z kotem u weterynarza. I tak dzień po dniu. Kiedy odkryłem swoją „mapę życia”, byłem bardzo zaskoczony, ale miałem też trochę zabawy. A co jeśli mapę chciałby wykorzystać mój pracodawca, żeby mnie zwolnić, gdyż łatwo tu udowodnić, że często spóźniam się do pracy o te kilka minut po 7?
To tylko jeden z przykładów z życia wziętych. Autorzy książki podają takich zagrożeń znacznie więcej. Skupiają się zaś na tym, w jaki sposób walczyć ze złą władzą, korporacjami, hackerami. Wszystkie opisane techniki nazywają zaciemnianiem, czyli celowym dodawaniem wieloznacznych, dezorientujących lub mylących informacji mających na celu zakłócenie procesu gromadzenia danych. Autorzy książki są ideowcami. Ich „wycinkowa rewolucja” ma na celu udaremnienie lub choćby zminimalizowanie cyfrowej inwigilacji.
Jedną z technik zaciemniania jest rozproszenie odpowiedzialności za jakiś czyn na wiele osób. Doskonały przykład mieliśmy ostatnio przy okazji czarnego protestu. Prokuratura zaczęła szukać ich organizatorów, bo podczas manifestacji użyto przerobionego znaku „Solidarności”. Doniesienie w tej sprawie złożyła NSZZ „Solidarność”. W odpowiedzi na śledztwo prokuratury setki, jeśli nie tysiące osób zaczęło na siebie donosić i oświadczać, że to właśnie one są organizatorami protestu. Media społecznościowe, głównie Twitter, zalała fala zdjęć z hashtagami #uprzejmiedonosze i #jestemorganizatorka. W piątek zaś prokuratura uznała, że użycie zmienionego znaku „Solidarności” nie jest zniesławieniem i śledztwa jednak nie będzie.
Swoją aktywność w sieci można zaciemniać na wiele sposobów. Są aplikacje służące do wymiany między różnymi ludźmi plików cookies, aby przeglądarka nie wiedziała czego szukaliśmy w internecie. Są sieci TOR do anonimowego przeglądania internetu. Są nawet aż tak dziwaczne pomysły, jak tworzenie klonów swojej postaci w mediach społecznościowych.
Zaciemnianie można stosować nie tylko w internecie, ale też w życiu codziennym. Autorzy książki podają przykład wścibskich sieci handlowych, które chcąc znać historię naszych zakupów (aby potem sprzedać nam coś pasującego właśnie do nas – na co łatwiej się skusimy), oferują nam karty stałego klienta. Jeden z takich klientów przewrócił się w sklepie i chciał pozwać za to sieć handlową. Ta w odpowiedzi zagroziła, że jeśli dojdzie do procesu sądowego, to wówczas ujawni historię jego alkoholowych zakupów.
Tak sobie myślę, że można zaciemniać, ale chyba przecież równie dobrze można spróbować nigdzie nie zostawiać swoich śladów. Ale czy w dzisiejszych czasach to w ogóle możliwe? Przecież miałbym nawet problem z dojazdem do pracy. Bilety autobusowe kupuję przez aplikację w telefonie. Musiałbym kupować bilety papierowe, ale na moim osiedlu zlikwidowali prawie wszystkie kioski. Rower miejski wypożyczam też przez aplikację. Mogę iść na piechotę, ale przecież na każdym rogu ulicy są kamery, a programy do rozpoznawania twarzy są coraz bardziej powszechne. Mogę wyłączyć lokalizację w telefonie, ale przecież stacje bazowe telefonii komórkowej też cały czas rejestrują moje położenie. Mogę nie mieć telefonu komórkowego... Nie, chyba jednak nie mogę nie mieć telefonu. Jedyna nadzieja w tym, że jestem zupełnie nieatrakcyjną dla władzy czy przestępców osobą.