Prokuratura Okręgowa w Zamościu prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego składowania odpadów w dawnej kopalni odkrywkowej w Strzyżowie pod Hrubieszowem
Wyniki kontroli przeprowadzonej tam w poniedziałek przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie są zatrważające. W każdego z siedmiu wykopanych dołów łyżka koparki wyciągnęła śmieci.
– Obecnie gromadzimy materiały zebrane w tej sprawie przez Komendę Powiatową Policji w Hrubieszowie oraz lubelski WIOŚ – mówi Jerzy Ziarkiewicz, prokurator okręgowy w Zamościu. – Czekamy także na dokumentacje z hrubieszowskiego Starostwa Powiatowego i Urzędu Gminy Horodło. Zajęliśmy się też już firmami, które dowoziły śmieci do Strzyżowa.
Aby sprawa została szybko i sprawnie przeprowadzona Ziarkiewicz wyznaczył do niej aż trzech prokuratorów.
Wioletta Lipianiuk-Nowak z firmy, która pod pretekstem rekultywacji terenu składowała w strzyżowskiej kopalni komunalne odpady nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Wszystko, co robiliśmy, było zgodne z decyzjami wydawanymi nam przez Starostwo Powiatowe w Hrubieszowie – mówi Lipianiuk-Nowak, pełnomocnik leżajskiej spółki Krusz-Piask.
– Szczegółowe oświadczenia w tej sprawie wydamy po ustaleniach prokuratury. Poczekajmy też na wyniki analiz próbek pobranych przez inspektorów WIOŚ z wykopanych na terenie kopalni dołów.
Ta firma zrobiła nam świństwo
Rozmowa z wicestarostą hrubieszowskim Leszkiem Czerwonką
• Uwierzył pan już, że do nieczynnej kopalni odkrywkowej w Strzyżowie pod pretekstem rekultywacji zwożone są śmieci?
– Nie mam już co do tego żadnych wątpliwości.
• Co pan zamierza teraz zrobić?
– Radcy prawni już pracują nad naszym wystąpieniem do firmy Krusz-Piask z Leżajska, która prowadziła rekultywację, aby zabrała z kopalni wszystkie niedozwolone odpady. Obawiam się, że wyegzekwowanie tego będzie trudne i być może sprawa oprze się o sąd. Niemniej jednak pamiętam deklarację Wioletty Lipianiuk-Nowak, że cokolwiek znajdzie się na terenie kopalni co nie było uwzględnione w wydanej przez nas decyzji, to ona to uprzątnie. Decyzja pozwalała na użycie do rekultywacji ziemi, kompostu, piasku, kamieni i gruzu.
• Teren przeznaczony do rekultywacji obejmuje ponad 3 hektarów.
– Podejrzewam, że wszędzie tam zalegają pokłady śmieci. Dlatego też wystąpię do wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska o przekopanie całego terenu. Wtedy będziemy mieli jasność, co do skali tego procederu.
• Ten proceder trwał od ubiegłego roku. Jak to było możliwe?
– Z dotychczasowych ustaleń wyciągnęliśmy wniosek, że zmasowane dostawy odpadów miały miejsce w ostatnim czasie. Ciężarówki przyjeżdżały najczęściej nocą, około północy. W ten sposób organizatorzy minimalizowali ryzyko kontroli drogowej. Policjant mógł na przykład porównać to, co zostało wpisane w liście przewozowym z tym, co było na pace.
• Zapowiedział pan, że sprawdzi przebieg i wyniki kontroli, jaką zarządził pan w strzyżowskiej kopalni. Urzędnicy wtedy niczego nie wykryli.
– Wróciłem do tej sprawy. W tej kontroli obok naszych urzędników uczestniczyli także pracownicy Urzędu Gminy Horodło. Rzeczywiście w kopalni nie natknęli się na nic podejrzanego. Nie mam podstaw, aby kwestionować te ustalenia. To potwierdza moją tezę, że masowe dostawy śmieci do kopalni nastąpiły potem.
• Rozmawiał pan z właścicielami terenu, na którym znajduje się zamieniona w wysypisko śmieci kopalnia?
– Problem w tym, że właścicielem gruntu jest już kto inny. Upatruję w tym swoistego zacierania śladów. Niemniej jednak właściciela tej działki znajdziemy w księgach wieczystych.
• Jak pan, jako gospodarz powiatu, czuje się po tym, co się wydarzyło?
– Wszyscy jesteśmy zbulwersowani. To, co zrobiła nam firma z Leżajska, to świństwo. W rejonie składowiska, które nam zafundowała, żyją ludzie. Jeden z ostatnich dziewiczych, dotąd niczym nie skażony zakątek kraju, został bezczelnie i dla zysku sprofanowany.
Rozmawiał Jacek Barczyński