Ruszył proces trzech młodych mężczyzn, oskarżonych o śmiertelne pobicie znajomego. Do tragedii doszło w Czerniejowie. Uczestnicy bójki nie przyznają się do winy i obciążają się wzajemnie.
Do fatalnej w skutkach bijatyki doszło w październiku ubiegłego roku, na przystanku autobusowym w Czerniejowie. 35-letni Marcin M. przyszedł tam razem z kolegą Mariuszem C. Na miejscu było już kilku innych młodych mężczyzn. Nie wiadomo dokładnie, co działo się później. Zeznania świadków są sprzeczne.
Pewne jest tylko, że doszło do bójki, po której Marcin M. wrócił do domu mocno poobijany. Rodzina wezwała pogotowie, ale mężczyzny nie udało się uratować. Okazało się, że jeden z zadanych ciosów doprowadził do pęknięcia śledziony i krwotoku wewnętrznego. To właśnie było przyczyną śmierci.
Następnego dnia policjanci zatrzymali trzech mieszkańców Czerniejowa, podejrzanych o pobicie. To 26-letni wówczas Michał K., 18-letni Bartłomiej T. oraz 19-letni Patryk K. Wszyscy usłyszeli zarzut udziału w śmiertelnym w skutkach pobiciu. W piątek zasiedli na ławie oskarżonych. Nie przyznali się do winy. Zgodzili się odpowiadać tylko na pytania swoich obrońców.
Podczas śledztwa byli bardziej rozmowni i opisywali przebieg bójki. Wszyscy brali w niej udział, ale w różnym stopniu. Wszyscy trzej oskarżeni wzajemnie obarczają się odpowiedzialnością.
Z relacji Michała K. wynika, że Marcin M. sam „szukał zaczepki”. Miał go popchnąć i uderzyć pięścią w zęby. Doszło do bójki. Po kilku minutach Michał K. przestał okładać 35-latka. Wtedy zaatakowali dwaj młodsi oskarżeni.
– Bartłomiej T. podbiegł i kopnął M. w bok. Ten osunął się na ścianę przystanku i kucnął – zeznał w śledztwie Michał K. – Był agresywny. Zachowywał się, jak w jakimś amoku. Był największym agresorem.
Zeznania dotyczące kopnięć są istotne, bo najprawdopodobniej właśnie taki cios doprowadził do pęknięcia śledziony. Michał K. utrzymuje, że nie kopał 35-latka i działał w samoobronie.
Bartłomiej T. zapamiętał zdarzenie nieco inaczej. W śledztwie zeznał, że słyszał kłócących się mężczyzn. Po chwili widział, jak Michał K. bije się z M. Na chwilę miał „odpuścić” 35-latkowi, po czym wrócił do niego i kopnął kilka razy w nogę i twarz. Bartłomiej T. również miał kopnąć 35-latka.
– Przykro mi, że ten człowiek zmarł – zeznał w śledztwie Bartłomiej T. Chłopak tłumaczył, że zaatakował mężczyznę ze złości, bo ten domagał się od niego 5 zł i groził, że go „dorwie”. Bartłomiej T. twierdzi, że najbardziej agresywnym uczestnikiem zajścia był Michał K. Sam nie pamięta, co działo się po bijatyce, bo „urwał mu się film”.
Trzeci z oskarżonych, Patryk K. przekonywał śledczych, że tylko raz uderzył ofiarę pięścią w twarz. 35-latek miał go bowiem niesłusznie posądzać o kradzież radia.
Ustalenia dokładnego przebiegu wydarzeń nie ułatwia fakt, że większość uczestników zajścia była pijana. Również świadkowie mają kłopot z odtworzeniem faktów i w piątek zeznawali przed sądem inaczej niż w śledztwie. Dzień po bijatyce.
– Wtedy miałem kaca – przyznał w sądzie Mariusz C., który przyszedł na przystanek wraz z ofiarą.
Nie pomógł koledze, bo bał się Michała K.
– Mówiłem, żeby nie bił Marcina, a on odpowiedział, że zaraz mi wp….oli – zeznał Mariusz C.
Mężczyzna był pijany i po bójce poszedł do domu. O śmierci kolegi dowiedział się od policjantów. W śledztwie C. wyjaśniał, że trzej oskarżeni razem bili ofiarę. W sądzie oświadczył, że ciosy zadawał Michał K., a później Bartłomiej T. i Patryk K.
Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.