Dziś o 1 w nocy Madina Iwanow przywiozła syna do domu. Pomogli jej prezydent miasta i Maciej Kulka z OSK "Kulka”.
To lubelski sąd pod koniec lipca zdecydował, że kobieta może ponownie zająć się własnym synem. Jest to jednak zarządzenie tymczasowe, do czasu prawomocnego zakończenia postępowania. Sąd wziął pod uwagę, że Białorusinka ma pracę, przeszła przeszkolenie w zakresie opieki nad dzieckiem chorym na mukowiscydozę oraz dostała prawo pobytu w Polsce. Opieka nad dzieckiem będzie się odbywała jednak pod nadzorem kuratora.
Madina Iwanow mogła odebrać dziecko z Gdyni z rodziny zastępczej już w ubiegły piątek. Okazało się jednak, że tak chorego chłopca nie można przewieźć pociągiem.
- Nie znałam nikogo, kto mógłby zawieźć nas samochodem. Nie miałam też pieniędzy, by opłacić taką podróż - mówi Białorusinka.
Stało się to możliwe dzięki błyskawicznej decyzji prezydenta Lublina, który poprzez pomoc społeczną przekazał 500 zł na sfinansowanie transportu chorego malca.
- Całym sercem jestem z małym Jasiem i trzymam kciuki, by w jego rodzinie działo się dobrze. Dlatego jeśli będzie taka potrzeba, będziemy mu pomagać - mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina.
Parę godzin później znalazł się samochód. Maciek Kulka, właściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców "Kulka” zaoferował, że przywiezie rodzinę znad morza. W czwartek o 5 rano wraz ze swoim synem Marcinem, panią Madiną i jej synem, pojechali do Gdyni. Spędzili w samochodzie 14 godzin i 45 minut. Przejechali 1125 km. I dziś w nocy wrócili do Lublina.
- Dziękuję wszystkim za pomoc! Bez was nie udałoby mi się odzyskać syna. Dziękuję też dotychczasowej opiekunce Jasia za to, że była przy nim w trudnym okresie, opiekowała się nim, kiedy chorował. Nigdy tego nie zapomnę - mówi Madina Iwanow.