Zastanów się dwa razy zanim oddzwonisz na podejrzany numer. Choć pierwsze cyfry przypominają kierunkowy któregoś z polskich miast, możesz połączyć się z krajem leżącym daleko na południu. A później dostać do zapłacenia sowity rachunek.
Naciągacze najczęściej dzwonią z Czadu (kierunkowy 235), Wybrzeża Kości Słoniowej (225) lub Demokratycznej Republiki Konga (243). Pierwsze dwie cyfry numerów telefonów przypominają prefiksy polskich miast, m.in. Warszawy i Płocka. Po bardzo krótkim sygnale rozłączają się – nie chodzi o to, żeby abonent odebrał, ale żeby później oddzwonił i zapłacił za rozmowę.
Z komentarzy zamieszczonych przez poszkodowanych w internecie wynika, że oszuści zazwyczaj dzwonią w środku nocy lub nad ranem. Potwierdza to Urząd Komunikacji Elektronicznej. – Takie połączenia przychodzą często w godzinach wieczornych i w nocy, co jest celowym działaniem, aby skłonić użytkownika do oddzwonienia – czytamy w ostrzegawczym komunikacie UKE.
Taktyka naciągaczy jest całkiem przemyślana. Często po oddzwonieniu w głośniku można usłyszeć dźwięk sygnalizujący, że druga strona się rozłączyła. W rzeczywistości jednak połączenie trwa nadal i jeśli sami nie zakończymy połączenia, opłata będzie rosła z każdą chwilą. Mechanizm oszustwa prawdopodobnie wygląda następująco: po odebraniu abonent dostaje rachunek, następnie operator, z którego sieci korzysta ofiara oszustwa, oddaje część opłaty firmie telekomunikacyjnej z państwa, z którego dzwonił oszust, ten natomiast może dzielić się tą sumą osobą dzierżawiącą numer.
Gdy jednak zadzwonimy do afrykańskiego kraju, myśląc, że mógł to być ważny telefon z Warszawy, jedyną szansą, by nie płacić za tę rozmowę, jest próba reklamacji u operatora. – Trzeba jednak pamiętać, że jeśli abonent zadzwonił/oddzwonił na taki numer, a dostawca usług zrealizował połączenie, bo taki ma obowiązek, to ma prawo obciążyć klienta kosztami takiego połączenia zgodnie z obowiązującym cennikiem – informuje Zdzisław Wójcik z UKE.