Lek zwalczający nosemozę, jedną z najczęstszych chorób pszczół, opracowali naukowcy z UMCS. Obecnie na rynku nie ma podobnego preparatu
Lek zwalczający jedną z najczęstszych chorób pszczół opracowali naukowcy z UMCS. Obecnie na rynku nie ma podobnego preparatu
Nosemoza jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych pszczelich chorób. Wywołują ją grzyby z rodzaju Nosema. Atakują one komórki nabłonka jelita środkowego, prowadząc do niedożywienia i osłabienia pszczół. A to powoduje, że są one bardziej podatne na działanie innych patogenów.
Do tej pory do zwalczania tej przypadłości stosowano antybiotyki na bazie fumagiliny. Od kilku lat w Europie obowiązuje jednak całkowity zakaz jej używania, ponieważ istnieje zagrożenie przenikania jej do miodu. Poza tym substancja ta jedynie hamuje chorobę, bez niszczenia samych zarodników Nosema, co w konsekwencji prowadzi do uodpornienia się grzyba na lek. W leczeniu nosemozy wykorzystuje się również mieszanki ziołowe (np. wyciąg z kory dębu), ale ich działanie także nie gwarantuje oczekiwanych efektów.
– Długo szukaliśmy preparatu, który byłby skuteczny. Przebadaliśmy ich wiele, ale albo nie miały żadnego wpływu na przebieg choroby, albo wręcz ją potęgowały. Dlatego ucieszyliśmy się, gdy w końcu znaleźliśmy ekstrakty roślinne, które poprawiały odporność pszczół na tyle, że mogły one same zwalczać nosemozę – mówi dr Aneta Ptaszyńska z Zakładu Botaniki i Mykologii Wydziału Biologii i Biotechnologii UMCS.
Dokładny skład preparatu na razie jest owiany tajemnicą ze względu na trwającą procedurę patentową. Do tej pory badania potwierdziły wysoką skuteczność leczenia zakażeń pszczół miodnych grzybami Nosema i wzmocnienie ich odporności, nie wykazując niepożądanych działań. Produkt ma trafić na rynek. Obecnie trwają rozmowy z dwiema firmami zainteresowanymi jego produkcją.
– Preparat jest oparty na naturalnych składnikach i jest bezpieczny dla pszczół, ale i dla człowieka, gdyby jakieś jego części przedostały się do produktów pszczelich. Może być stosowany zarówno w dużych pasiekach, jak i w tych małych, przydomowych – mówi dr Ptaszyńska.
Naukowcy z największej lubelskiej uczelni prowadzili badania przez cztery lata wspólnie z kolegami z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. W pracach nad preparatem uczestniczą też pracownicy naukowi Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, którzy zajęli się opracowaniem zgłoszenia patentowego.