Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Sport

11 sierpnia 2020 r.
12:29

Moje podium – Cezary Samczuk

0 0 A A
(fot. Archiwum Cezarego Samczuka)

„Moje podium” to cykl reportaży o ludziach sportu, którzy kiedykolwiek w swojej karierze zdobywali medale i stawali na podium. Bohaterami są nie tylko sami sportowcy, ale także trenerzy, szkoleniowcy, działacze – ci wszyscy, którzy mieli swój udział w zdobywanym medalu. To przecież także ich zasługa.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Te reportaże to opowieści nie tylko o nich, to również dokument czasów, w których trenowali, brali udział w zawodach. Ich bohaterami są sportowcy w rożnych wieku i różnych dyscyplin. Często już zapominani, ale łączy ich jedno – znają nie tylko smak zwycięstwa, ale i gorycz porażki. Skupmy się jednak na tym pierwszym. Zapraszamy na sportową podróż w przeszłość.

„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Chciał być pływakiem, został dziennikarzem

Do wody ciągnęło go od dziecka. Kiedy miał sześć lat, pojechał z rodzicami nad Piaseczno. Pływać nauczył się sam. Spróbował położyć się na wodzie i mocno się zdziwił, gdy woda go uniosła. Woda też się zdziwiła, że zaczął płynąć. Ale na prawdziwą naukę pływania rodzice zapisali go dopiero za rok, gdy otwarto pierwszy w Lublinie kryty basen, popularnie nazywany „wostiwem”. Najpierw zawoziła go mama, a gdy był starszy, chodził na basen sam lub z kolegami. Zimowe powroty na piechotę nie wyszły mu na dobre. Okazało się, że nabawił się zatok i z pływaniem trzeba było się pożegnać na dłużej. 

- Pod koniec podstawówki zapisałem się na kurs młodszego ratownika. Wymogiem było chyba  ukończenie 14 lat. Marzyłem o czapeczce z emblematem WOPR i własnej pieczątce. Kurs prowadził na pozór groźny, ale jak się potem okazało, wspaniały człowiek - Czesław Jedliński Na egzaminie najbardziej bałem się chwytów ratowniczych. Zaliczyłem, ale przy okazji wypiłem litry basenowej wody.

Pierwsze wakacje mógł spędzić nad wodą jako młodszy ratownik. - W wieku 15-16 lat nie było mowy o samodzielnej pracy, ale sam fakt pomagania doświadczonym ratownikom, to było wyróżnienie – mówi. Potem, jako osiemnastolatek ukończył kurs ratownika wodnego i każde wakacje spędzał pracując nad wodą.

- Dla młodego chłopaka była to ogromna frajda. Częściej jako ratownik jeździłem na kolonie i obozy. Miałem zakwaterowanie, zapewnione wyżywienie, do tego poznawałem mnóstwo ludzi, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj. Na jednym z takich kolonijnych wyjazdów spotkałem Jacka Filanowskiego. Jest moim serdecznym przyjacielem do dziś.

Respekt do wody

Mimo, że w wodzie czuje się doskonale, podchodzi do niej z respektem.

- Jako 14-latek byłem z rodzicami w Bułgarii. Pewnego dnia wypłynąłem poza boje. Tak sobie spokojnie płynąłem, fale mnie unosiły… W pewnym momencie odwróciłem się i zamarłem. Nie było widać brzegu. Ogarnęła mnie panika. Po kilku chwilach  udało mi się opanować emocje. Położyłem się na plecy i dopłynąłem do brzegu. To mnie nauczyło pokory. Od tego czasu, kiedy nie muszę, staram się nie tracić w wodzie gruntu pod nogami.

Powrót na basen

Do sportowego pływania wrócił w klasie maturalnej w „Zamoju”. Jako wolontariusz pomagał przy nauce pływania dla dzieci, którą prowadziła sekcja Lublinianki.  Nawet w najśmielszych myślach nie przypuszczał wtedy, że pływanie wciągnie go na wiele lat,  a życie skupi się wokół treningów, zgrupowań, obozów. I że jako trener będzie przeżywał radość z medali swoich podopiecznych, ale także zasmakuje goryczy porażki.

Po maturze zaczął studiować ekonomię na UMCS, ale nadal społecznie „bawił się” w pływanie. Jesienią 1981 roku dostał „ćwiartkę” etatu w Lubliniance.

- Praca w wojskowym klubie miała ważny atut; po studiach, zamiast iść na rok w kamasze,  można było tutaj odrobić wojsko – opowiada C. Samczuk. – Wojsko się o  mnie na szczęście nie upomniało. Jednak praca w sekcji tak mi się spodobała, że na pływalni zostałem na dłużej, najpierw pracując w szkółkach pływackich, potem z klasami sportowymi.

W 1984 roku młody magister ekonomii, a wtedy jeszcze  instruktor pływania Cezary Samczuk dostał czwartą klasę pływacką. Był w niej m.in. Marek Żuber, Mariusz Siembida i Michał Cięszczyk.

- O dziwo, klasa pływacka nie powstała w sąsiadującej z pływalnią SP 20 (nie zgodził się jej dyrektor), ale w „trzynastce” na Narutowicza. Tam też uczyli się moi pływacy. Wśród nich od początku wyróżniał się Mariusz. Już wtedy widać było, że ma duży potencjał i zajdzie daleko Założyłem się o to nawet z ówczesnym szefem Lublinianki – płk. Józefem Wiśniewskim. Po latach okazało się, że miałem rację. Ale o co założyliśmy się?

Naprawdę nie pamiętam.

Pływanie, ekonomia czy pisanie?

To był prawdziwy dylemat pana Cezarego. Z jednej strony ukończył ekonomię, został na uczelni i zaczął pisać pracę doktorską (o handlu zagranicznym Japonii). Z  drugiej miał etat w Lubliniance. Musiał się na coś zdecydować.

- Pływanie początkowo traktowałem jako coś dodatkowego. Widziałem siebie raczej na uczelni.  I właśnie wtedy pojawił się w moim życiu epizod z dziennikarstwem.

Było to tak: na zajęcia, które prowadził pan Cezary przychodziły dzieci dwóch dziennikarzy Kuriera Lubelskiego – Zbigniewa Halczuka i Cezarego Mikulskiego. Ten pierwszy zaproponował mu napisanie tekstu o nauce pływania.

- Tekst się ukazał w gazecie, potem napisałem kolejny i tak się zaczęła moja przygoda z dziennikarstwem. Podczas wakacji pracowałem w redakcji w dziale łączności z czytelnikami i przez miesiąc zarobiłem dwa razy tyle, co mój ojciec jako nauczyciel.

W 1990 roku trzeba było jednak podjąć decyzję. Postanowił odejść z uczelni i ukończyć podyplomowe studia trenerskie. Na wiele lat związał się z sekcją pływacką Lublinianki oraz redakcją  najpierw gazety „Dzień”, a potem „Dziennika Wschodniego”.

Mistrz Mariusz

Mariusz Siembida od początku był „materiałem” na mistrza. Pierwszy medal mistrzostw Polski zdobył w marcu 1988 roku w kategorii 13-latków, a już latem był mistrzem kraju. Trzy lata później w Puławach ustanowił pierwszy rekord kraju 16-latków na 200 m grzbietem. A potem bił już regularnie rekord za rekordem.

W tym czasie sukcesy odnosili też inni podopieczni. Np. na mistrzostwach Polski 15-latków w Szczecinie Mariusz Siembida i Rafał Wójcicki trzykrotnie stawali na najwyższym podium, a Marek Żuber na 200 i 100 delfinem otarł się o medal.

- Nie ukrywam, że dla takich chwil warto było poświęcić niejedną godzinę spędzoną z nimi na treningu. Widzieć swojego zawodnika na podium, to dla trenera największa nagroda. Tak samo cieszy medal w kategorii piętnastolatka, jak i złoto na światowej seniorskiej imprezie. Ja w swojej pracy trenerskiej doświadczyłem tego tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć.

Kadra

W 1990 r. Mariusz dostał powołanie na pierwsze duże, międzynarodowe zawody jako reprezentant Polski. Była to pływacka impreza „Przyjaźń” w Sofii. - Tam poznałem ówczesnego trenera kadry narodowej, Jurka Smutka (potem zmienił nazwisko na Kowalski). Zaproponował mi współpracę z kadrą Polski juniorów. To było dla mnie duże wyróżnienie. W pierwszej fazie pracy trenerskiej wiele nauczyłem się od Witka Ruzikowskiego, twórcy lubelskiego pływania. Nie mogę nie wspomnieć o dwóch innych doskonałych trenerach z naszego województwa: Ryśku Kowalczyku z Puław czy nieżyjącym już  Konradzie Wąsiku z Avii Świdnik.

Igrzyska olimpijskie

W 1991 r. Siembida wyjechał na roczny staż do USA. - Ja w tym czasie trenowałem kolejne grupy dzieciaków i nie bardzo wiedziałem co będzie dalej. Wtedy się jeszcze wahałem, czy wrócić na uczelnię, zwłaszcza że wkrótce splajtował „Dzień”, gazeta w której krótko pracowałem. Ale wtedy zaproponowano mi pracę w „Dzienniku Wschodnim” m.in. jako reporter kryminalny.

Kiedy Mariusz wrócił do kraju w 1992 r., postanowili razem kontynuować współpracę. Pierwszym poważnym sprawdzianem były Mistrzostwa Europy Juniorów w Leeds (Anglia).

- Nie wiedzieliśmy na co go stać po treningach w Stanach, wiele osób z Polskiego Związku Pływackiego liczyło na złoto, tymczasem był brąz, co niektórzy potraktowali jako porażkę.

Ale kolejne lata współpracy zaowocowały coraz lepszymi wynikami i kwalifikacją najpierw do kadry Polski seniorów, potem do kadry olimpijskiej. Powołanie do tej ostatniej Mariusz „wypływał” na mistrzostwach świata w Rzymie w 1994. Zarówno w starcie indywidualnym, jak i sztafecie.

Trener i jego podopieczny zdawali sobie sprawę, że czeka ich teraz ogrom pracy. Częste zgrupowania, liczne zawody – to wszystko  trzeba było pogodzić jeszcze z pracą w Dzienniku.

- Miałem to szczęście, że moi szefowie w redakcji: Leszek Gzella i Paweł Chromcewicz pomagali mi, żebym mógł to wszystko pogodzić.

Oprócz Mariusza w kadrze olimpijskiej znalazła się jego koleżanka klubowa Dagmara Komorowicz, podopieczna trenera Jacka Kasperka. – Nasza współpraca układała się naprawdę doskonale, wiedziałem, że na Jacka zawsze można było liczyć.

W 1995 r. nadszedł jeden z najważniejszych sprawdzianów – Mistrzostwa Europy w Wiedniu, będące jednocześnie kwalifikacją do igrzysk w Atlancie. Mariusz wypadł znakomicie, zajął czwarte miejsce na setkę grzbietem i zdobył minimum na Atlantę, potem wspólnie z kolegami zdobył brązowy medal w sztafecie.

Na rok przed igrzyskami byli ciągle w rozjazdach. Jedyny wówczas 50-metrowy, kryty basen w Polsce znajdował się w Oświęcimiu. Ale trudno było tam wytrzymać 180 dni obozowych, które przewidywał program „Atlanta 1996”. Jeździli więc na zgrupowania do Francji, Hiszpanii czy Izraela.

- W kadrze narodowej zetknąłem  się z niemieckim fizjologiem i specjalistycznymi badaniami pod kątem wydolnościowym. W Polsce takie badania były jeszcze w powijakach. Po testach Mariusza usłyszałem:

- Czarek, on może być mistrzem – powiedział mi, pokazując wydruki z wykresami. – Wyniki ma super.

Rozczarowanie Atlantą?

- Nie ukrywam, że liczyliśmy na więcej. Mariusz chyba „spalił się”. Na 100 grzbietem był dziewiąty. Dwa dni później płynął w sztafecie 4x100 m. Na swojej zmianie „wykręcił” taki czas, że gdyby to był wyścig indywidualny, byłby w finale. Sam występ na igrzyskach w Atlancie trzeba oceniać pozytywnie, bo w każdym starcie bił życiówki ustanawiając jednocześnie rekordy kraju. Wymarzonego finału jednak nie było. Przez długi czas analizowałem te jego 100 metrów. Zastanawiałem się, czy mógł być wyżej. Myślę, że tak. Był dobrze przygotowany.

Kilka miesięcy później, kiedy opadły emocje związane z igrzyskami odbyły się Mistrzostwa Europy w Rostocku. Mariusz wystartował w nich na luzie, bez żadnych obciążeń, oczekiwań. Zdobył bez problemu dwa złote medale – na 50 i 100 metrów.

W 1997 r. pojechali na Mistrzostwa Europy do Sewilli. Przez eliminację Mariusz przeszedł jak burza. Wielu działaczy, dziennikarzy widziało go już na najwyższym podium. Był czwarty, przez niefortunny start. Pech.

Dwa dni później była powtórka z Atlanty. W sztafecie popłynął na swojej zmianie uzyskując taki czas, że indywidualnie miałby w cuglach złoty medal.

Pożegnanie

Byli jeszcze razem na Mistrzostwach Świata w Perth (Australia). Potem ich drogi się rozeszły.

- Mnie urodził się syn i chciałem więcej czasu poświęcić rodzinie, a Mariusz postanowił, że dalszą karierę będzie kontynuować w Gdańsku, gdzie miał też dziewczynę. Po latach wrócił do Lublina, wciąż jest związany w pływaniem, robi dla pływania dobrą robotę.

Trener Samczuk przez kolejne miesiące pracował z innym znakomitym lubelskim pływakiem - Maćkiem Kajakiem. – Ogromny talent, wspaniałe czucie wody. Wielokrotny mistrz Polski na 100, 200 i 400 metrów kraulem – wspomina pan Cezary.

Kilka lat temu zrezygnował z pracy trenerskiej.

- Ale wciąż oglądam zawody pływackie, śledzę wyniki, rekordy. Pływanie sprzed 20 lat, a dzisiejsze to przepaść. Dużo się zmieniło – technika, nawroty, starty, do tego dochodzi lepszy sprzęt, odżywki, nowe metody treningowe.

Trener-redaktor

Przez wiele lat łączył pracę trenera z pracą w Dzienniku Wschodnim. Najpierw o szóstej rano był trening, a potem od 9 redakcja. Miał działkę kryminalną. - To była taka odskocznia na kilka godzin od treningu, bo przecież o 16 musiałem wrócić na basen.

Znów ponad dwie godziny pracy z zawodnikami i pędem na Zana, by zebrać newsy z popołudnia. Na początku bez komórek i internetu.

- Tak się złożyło, że  w kadrze pracowało trzech trenerów-dziennikarzy: Marek Młynarczyk z Trójki Łódź, związany z Ekspresem Ilustrowanym, Stefan Tuszyński z Wyborczej i ja.

Z pracą dziennikarską wiąże się pewna historia. Pod koniec 1995 roku lubelscy dziennikarze opisali  nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym śmiertelnego wypadku na budowie.

- Prokuratura wpadła w szał, skąd dziennikarze mieli materiały ze śledztwa. Zażądano od nas ujawnienia źródła informacji. Kiedy odmówiliśmy, ukarano nas grzywną z możliwością zamiany na odsiadkę – opowiada C. Samczuk. - Sprawa stała się głośna na całą Polskę, interweniował minister sprawiedliwości. Dziś z uśmiechem, wspominam tę historię, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Za pasem były igrzyska, a ja musiałem tłumaczyć się w prokuraturze.

Historia kołem się toczy

Ratownictwo pozostaje w człowieku na zawsze. Nawet wypoczywając nad wodą instynktownie zachowuje się czujność.

 – Często z przerażeniem obserwuję, jak ludzie igrają z życiem. Niedawno byłem nad morzem. Staliśmy z kolegą na brzegu. Były dość duże fale. Obok nas ojciec z dwójką małych chłopców. Wziął ich za ręce, wyszli kilka metrów w głąb morza i zaczęli skakać na falach. Nie wytrzymałem, zwróciłem mu uwagę. Odburknął, żebym się nie wtrącał. Nie minęło kilkanaście sekund, gdy fala porwała  jednego z chłopców. Na moment zniknął pod wodą. Naprawdę było o włos od tragedii.

I inny, może bardziej pozytywny przykład. Obok mnie nad jeziorem wypoczywa rodzina z dziećmi. Ojciec pije piwo. I co się dzieje? Kilkuletni syn zwraca mu uwagę, żeby tego nie robił, bo po alkoholu nie można wchodzić do wody.

Jestem za tym, by w szkołach więcej mówiło się o bezpieczeństwie nad wodą. Takie pogadanki i spotkania z ratownikami powinny być obowiązkowe przed każdymi wakacjami. 

Pan Cezary jest też orędownikiem powszechnej nauki pływania. Dlatego ostatnio postanowił wrócić do pływania - tego na najniższym poziomie. To nauka dla „pierwszaków” w ramach miejskiego projektu „umiem pływać”.

„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. (fot. Stypendium czerwone)
e-Wydanie
Czytaj więcej o:

Pozostałe informacje

Bezpieczna Polska w Europie!

Bezpieczna Polska w Europie!

Drodzy Państwo, Jestem doświadczonym ekspertem w zakresie doradztwa biznesowego. Od 23 lat specjalizuję się w pozyskiwaniu funduszy unijnych. Swoje doświadczenie zdobywałam od lat ‘90. pełniąc funkcję doradcy ds. UE, w okresie przedakcesyjnym dla Polski.

Tak kibicowaliście Motorowi w meczu z drużyną z Wrocławia!
Zdjęcia
galeria

Tak kibicowaliście Motorowi w meczu z drużyną z Wrocławia!

W hicie 7. kolejki żużlowej PGE Ekstraligi Orlen Oil Motor Lublin pokonał w niedzielę na torze przy Al. Zygmuntowskich Betard Sparta Wrocław 50:40. Kibicowaliście naszym żużlowcom? Szukajcie się na zdjęciach!

Tak Motor Lublin świętował awans po meczu z Arką Gdynia [zdjęcia]
galeria

Tak Motor Lublin świętował awans po meczu z Arką Gdynia [zdjęcia]

32 lata i koniec! Motor Lublin znów w piłkarskiej elicie. Żółto-biało-niebiescy w niedzielny wieczór pokonali w finale baraży o PKO BP Ekstraklasę Arkę Gdynia

Hit kolejki dla Orlen Oil Motoru Lublin!
ZDJĘCIA
galeria

Hit kolejki dla Orlen Oil Motoru Lublin!

Najpierw dużo niepewności, potem przedłużone oczekiwanie, a na koniec świetny speedway – tak w skrócie można podsumować niedzielny mecz Orlen Oil Motoru Lublin z Betard Spartą Wrocław. Gospodarze wygrali 50:40 i na półmetku sezonu zasadniczego są nadal niepokonani

Mateusz Stolarski wprowadził Motor do ekstraklasy po 32 latach

Trener Motoru: W przerwie powiedziałem drużynie, że nie wygramy z Arką, jeżeli nie wrócimy do bycia sobą

Niesamowite emocje w Gdyni. Nie pierwszy raz na przestrzeni ostatnich lat Motor Lublin pokazał, że gra do samego końca i bez względu na okoliczności jest w stanie odnieść sukces. Piotr Ceglarz i spółka wywalczyli drugi awans z rzędu. Co o meczu z Arką Gdynia powiedział trener Mateusz Stolarski?

Lublin i region gratuluje piłkarzom Motoru awansu do ekstraklasy!

Lublin i region gratuluje piłkarzom Motoru awansu do ekstraklasy!

Media społecznościowe "zapłonęły" po wygranym na wyjeździe 2:1 przez piłkarzy lubelskiego Motoru finale baraży o ekstraklasę z Arką Gdynia. Gratulacje zawodnikom i sztabowi szkoleniowemu złożyli m.in. prezydent Lublina Krzysztof Żuk, marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski i wojewoda Krzysztof Komorski.

Motor w niesamowitych okolicznościach po raz kolejny odwrócił losy meczu
Zdjęcia/Wideo
galeria
film

Niezniszczalny Motor Lublin pokonał Arkę Gdynia i po 32 latach wraca do ekstraklasy [wideo]

Motor po raz kolejny pokazał niesamowity charakter. Drużyna Mateusza Stolarskiego w finale baraży o awans do PKO BP Ekstraklasy jeszcze do 87 minuty przegrywała z Arką Gdynia 0:1. W końcówce odwróciła jednak losy spotkania i zdobyła dwa gole. Dzięki temu po 32 latach znowu zagra w elicie.

Orlen Oil Motor Lublin - Betard Sparta Wrocław [zapis relacji na żywo]

Orlen Oil Motor Lublin - Betard Sparta Wrocław [zapis relacji na żywo]

W hicie siódmej kolejki Orlen Oil Motor Lublin podejmuje na swoim torze Betard Spartę Wrocław

Dojazd do przejścia w Dorohusku

Unia dorzuca kolejne 64 miliony euro, bo wojsko musi mknąć

Około 64 mln euro wyniesie dofinansowanie na zaprojektowanie i budowę ponad 17-kilometrowego odcinka S12 od Chełma do MOP Teosin. Wcześniej GDDKiA otrzymała dofinansowanie na zaprojektowanie i budowę drogi S12 na odcinku od MOP Teosin do granicy państwa w Dorohusku o łącznej długości ok. 5,33 km. Cały odcinek S12 od Piask do granicy ma być dostępny dla kierowców w 2027 roku.

Tak z wygranej cieszyła się Karolina Filipkowska, prezenterka Polsatu.
Zdjęcia

Lotto Triathlon Energy Lublin 2024. Prezenterka Polsatu najszybsza! Kto jeszcze wygrał?

Wystartował dziewiąty sezon LOTTO Triathlon Energy. Pierwszym przystankiem cyklu, podobnie jak przed rokiem był Lublin. Zawodniczki i zawodnicy walczyli na trasach zlokalizowanych nad Zalewem Zemborzyckim na dwóch dystansach 1/8 i 1/4 IM. Pogoda była łaskawa, miało być deszczowo i burzowo, ale ostatecznie wszystko przeszło bokiem i jedynie w pływaniu wysokie fale były utrudnieniem dla startujących.

Piłkarze Motoru i Arki walczyli o ostatnie miejsce w PKO BP Ekstraklasie

Powrót do ekstraklasy po 32 latach! Arka Gdynia - Motor Lublin (zapis relacji na żywo)

Motor aż do 87 minuty przegrywał w Gdyni z Arką 0:1. W końcówce po raz kolejny w ostatnich latach piłkarze Mateusza Stolarskiego pokazali niesamowity charakter i jeszcze w regulaminowym czasie gry zdobyli dwa gole. Dzięki temu po 32 latach w Lublinie znowu zagości PKO BP Ekstraklasa.

Startuje kolejna edycja BO. Mieszkańcy zadecydują na co miasto wyda 2,5 mln zł

Startuje kolejna edycja BO. Mieszkańcy zadecydują na co miasto wyda 2,5 mln zł

Od jutra mieszkańcy Chełma będą mogli zgłaszać swoje propozycje w ramach Budżetu Obywatelskiego 2025. Miasto na realizację projektów przeznaczy 2,5 miliona złotych.

Aleksandra Zięmborska zajęła drugie miejsce w turnieju w Marsylii

Koszykówka 3x3. Aleksandra Zięmborska zajęła drugie miejsce w turnieju w Marsylii

Dla koszykarki Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin występ na południu Francji był okazją do poprawienia sobie humorów po utracie szans na występ w Igrzyskach Olimpijskich

W planach jest stworzenie Regionalnego Centrum Turystyki i Wypoczynku nad Zalewem Kraśnickim

ZIT poruszy Kraśnik, Urzędów i Dzierzkowice

Pod zawiłą nazwą kryją się projekty o wartości 10,2 mln złotych. Chodzi o Strategię Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego Kraśnika, która została właśnie przyjęta przez Radę Sterującą ZIT MOF. Teraz dokumentem zajmą się radni.

Dominika Ullman będzie w najbliższym sezonie występować ponownie w Polskim Cukrze AZS UMCS Lublin

Dominika Ullman pozostaje w Polskim Cukrze AZS UMCS Lublin

To bardzo ważna informacja, ponieważ mówimy o jednej z najważniejszych zawodniczek młodego pokolenia w Polsce

PKO BP EKSTRAKLASA
34. KOLEJKA

Wyniki:

Jagiellonia Białystok - Warta Poznań 3-0
Lech Poznań - Korona Kielce 1-2
Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 2-1
ŁKS Łódź - Stal Mielec 3-2
Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 1-0
Puszcza Niepołomice - Piast Gliwice 1-0
Radomiak Radom - Widzew Łódź 1-3
Ruch Chorzów - Cracovia 2-0
Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 1-2

Tabela:

1. Jagiellonia 34 63 77-45
2. Śląsk 34 63 50-31
3. Legia 34 59 51-39
4. Pogoń 34 55 59-38
5. Lech 34 53 47-41
6. Górnik Z. 34 53 45-41
7. Raków 34 52 54-39
8. Zagłębie 34 47 43-50
9. Widzew 34 46 45-46
10. Piast 34 43 38-35
11. Stal 34 43 42-48
12. Puszcza 34 40 39-49
13. Cracovia 34 39 45-46
14. Korona 34 38 40-44
15. Radomiak 34 38 41-58
16. Warta 34 37 33-43
17. Ruch 34 32 38-55
18. ŁKS 34 21 34-75

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!