Wyniki sekcji zwłok 32-latka, który zmarł po interwencji zamojskich policjantów wskazują, że mundurowi nie nadużyli siły wobec chorego na schizofrenię. Jednak ich postawa mogła przyczynić się do jego śmierci. Wszystko wskazuje na to, że policjanci nie próbowali ratować Macieja Z.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie. Bada, czy policjanci nie przekroczyli swoich uprawnień, np. nadużywając siły. Znane są już wyniki sekcji zwłok Macieja Z. Wynika z niej, że mundurowi nie dusili zatrzymanego a na to wskazywały pierwsze relacje świadków. Mężczyzna miał liczne siniaki i otarcia, z powodu stosowania chwytów obezwładniających.
- Przyczyną śmierci były nieodwracalne uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, spowodowane brakiem dopływu krwi do mózgu - wyjaśnia Jerzy Gawlikowski z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie. - Nie wiadomo, co spowodowało taki stan. Nie ma dowodów, że przyczyną był jakiś uraz.
Zdaniem biegłego, najbardziej prawdopodobne jest wystąpienie zespołu nagłej niewydolności oddechowej. Z opinii wynika, że kłopoty z oddychaniem spowodował najprawdopodobniej nagły stres podczas szarpaniny z policjantami. Sytuację pogorszył fakt, że mężczyzna został skrępowany i ułożony na brzuchu. Wtedy przestał oddychać. - Jest zbyt wcześnie, by oceniać, czy ktoś ponosi winę za tę sytuację - dodaje Gawlikowski. - Musimy przeprowadzić dodatkowe czynności.
Śledczy badają również wątek dotyczący nieudzielenia pomocy zatrzymanemu. Dotychczasowe ustalenia wskazują na to, że policjanci widząc, co się dzieje, nie próbowali reanimować 32-latka. Nie zgodzili się też na propozycję świadka zajścia, który zapewniał, że może przeprowadzić sztuczne oddychanie.
- Policjanci przez cały czas wyczuwali puls zatrzymanego - mówi Joanna Kopeć, oficer prasowy zamojskiej policji.
Prokuratorskie postępowanie prowadzone jest "w sprawie”, a nie przeciwko konkretnym osobom. Dlatego mundurowi, którzy zatrzymywali Macieja Z. pełnią służbę.