Posłowi, który zakończy kadencję i nie znajdzie pracy, na pewno nie stanie się krzywda. Dostanie specjalny zasiłek. Nawet kilka tysięcy złotych. Do czasu, aż mu się polepszy. Nad takim projektem pracuje właśnie sejmowa Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich.
Były parlamentarzysta to co innego. Po czteroletniej kadencji, podczas której utrzymywał się z pieniędzy podatników, nadal będzie żył na nasz koszt. Dlaczego? Posłowie postanowili zafundować sobie "emeryturkę”. Jeśli nie znajdą pracy, będą dostawać pieniądze z budżetu państwa. Nawet do końca życia.
- Zmienia się opcja rządząca i dużo osób będzie miało problemy z powrotem do pracy - mówi poseł Stanisław Głębocki. Jedyny lubelski parlamentarzysta, który uczestniczy w pracach nad poselską "kuroniówką”. - Taki zasiłek to normalna rzecz w innych krajach unii.
Ale założenia takiej formy pomocy posłom i senatorom były bardziej szczytne. Pomysł forsował poseł Józef Zych z PSL. Chodziło o to, by pomóc byłym parlamentarzystom, którym w życiu się nie powiodło. Tylko w ubiegłym roku do Sejmu wpłynęło 117 wniosków o zapomogę. A niektórzy byli parlamentarzyści żyją w skrajnej nędzy. - Jest nawet jeden, który zbiera puszki na śmietniku - twierdzi Głębocki.
Posłowie z Lubelszczyzny na razie nie myślą o tym, że mogą pozostać bez pracy. Deklarują, że będą jeszcze raz kandydować. - Jeśli się nie dostanę, to będę na utrzymaniu męża - mówi Izabella Sierakowska z SdPl. Inni zapewniają, że mają dokąd wrócić. Ale gdyby się nie powiodło, tragedii nie będzie, bo prace nad poselską "kuroniówką” trwają.
Pieniądze, jakie mają otrzymać, to od 20 do 50 procent ich obecnego uposażenia. A to znaczy, że bezrobotny parlamentarzysta może dostawać z państwowej kasy nawet kilka tysięcy złotych. O ile posłowie zdążą przed końcem kadencji takie decyzje podjąć. - To nie będzie wielkie obciążenie dla budżetu państwa - zapewnia Głębocki. - W końcu, gdyby poseł normalnie zarejestrował się w urzędzie pracy, też dostałby zasiłek. Tylko trochę niższy.
Jestem za
- Wiem doskonale, jak trudno jest znaleźć pracę. Pół roku starałam się o zasiłek z Sejmu dla kolegi, który już nie jest posłem. Miał 50 lat i nigdzie nie chcieli go przyjąć. Doszło do tego, że nie miał na rachunki za światło. Zwykła solidarność nakazuje pomóc. Jestem za tym, żeby posłowie dostawali zasiłki. Ale niech się sami na ten cel opodatkują. Żeby nie obciążać budżetu państwa. s
Jestem przeciw
- W innych krajach to normalne. Każdy były poseł w trudnej sytuacji materialnej może liczyć na pomoc państwa. To byłoby naturalne. Ale biorąc pod uwagę realia naszego kraju, gdzie jest wysokie bezrobocie, trudno się na takie rozwiązanie porwać. Przy tak niskich możliwościach finansowych i marnym autorytecie Sejmu to byłoby szaleństwo. s