Mirosław Kosowski wciąż trenuje lubelski Motor, ale działacze prowadzą rozmowy ze szkoleniowcami, którzy mogliby poprowadzić drużynę w kolejnych pierwszoligowych spotkaniach.
– Pracą w Lublinie zainteresowaliśmy Czesława Jakołcewicza i porozumienie było bardzo blisko – wyjaśnił Grzegorz Szkutnik, prezes Motoru.
– Do sfinalizowania umowy jednak nie doszło, ponieważ trener zadzwonił we wtorek z informacją, że z przyczyn rodzinnych musi zmienić plany. Teraz negocjujemy z innym kandydatem, ale na razie nie mogę zdradzić żadnych szczegółów, ponieważ nie jesteśmy jedynym pierwszoligowym klubem, zainteresowanym współpracą z tym szkoleniowcem.
Prezes Motoru zapewniał wcześniej, że do zmiany trenera nie dojdzie przed zakończeniem tegorocznej rywalizacji. Krępujące stało się położenie Mirosława Kosowskiego, mającego świadomość, że prowadzi zespół tylko dlatego, że jeszcze nie znaleziono następcy.
– Nie zamierzamy zmieniać trenera za wszelką cenę, ale każdy szkoleniowiec musi się liczyć z tym, że brak wyników wymusza roszady kadrowe – dodał prezes Szkutnik.
– Doceniam to, co wcześniej zrobił Mirosław Kosowski. Wiem, że kompletując kadrę musiał namawiać do gry wielu piłkarzy. Chciałbym, aby niezależnie od rozwoju wydarzeń, Kosowski pozostał w Motorze.
W lubelskim klubie potrzebne są liczne zmiany, przede wszystkim organizacyjne, które dużo trudniej przeprowadzić.
Działacze postanowili sięgnąć po najprostsze rozwiązanie, być może także konieczne. Czas pokaże czy ten ruch przyniesie spodziewany efekt. Bez głębszych reform ratowanie pierwszoligowej drużyny będzie jednak bardzo trudne.