Z akt sądowych prowadzonej sprawy opiekuńczej dotyczącej Kamila wynika, że Bożena K. urodziła chłopca w 1995 roku w domu w Warszawie. Tego samego dnia została przyjęta do Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. USC nie otrzymał jednak ze szpitala informacji o narodzinach dziecka.
Później matka przeniosła się z Kamilem i swoim konkubentem Janem T. do Mokran koło Terespola. Po roku pozostawiła Kamila rodzinie T., a sama wyjechała.
- Jestem przekonany, że byłem ojcem dziecka. Chciałem uznać ojcostwo, ale nie było to możliwe - zeznawał przed sądem Jan T. Chłopiec wraz z babcią mieszka z nim pod jednym dachem.
Kamil dorastał, ale urzędy oficjalnie nie wiedziały o jego istnieniu. Dopiero sołtys Barbara Hawryluk zainteresowała się tą sprawą.
-To jest patologia - denerwuje się pani sołtys. - Zaniedbania urzędów w wydaniu aktu urodzenia powodują, że chłopiec ma rok do tyłu w edukacji. Nikt mu tego nie wyrówna. Dobrze, że dzieckiem opiekuje się wspaniała babcia.
Choć danych Kamila nie można znaleźć w żadnej ewidencji, pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej przydzieliły dziecku paczki świąteczne. W 2000 roku skierowały pismo do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej o ustalenie miejsca pobytu matki. Wydział Rodzinny i Nieletnich szukał jej w całej Polsce. Na podstawie zgromadzonej dokumentacji wystąpił 11 stycznia do kierownika USC w Warszawie o spowodowanie sporządzenia aktu urodzenia Kamila.
Sędzia Wojciech Ostrowski, wiceprezes bialskiego Sądu Rejonowego, liczy na to, że sprawa zostanie zakończona do września i chłopiec pójdzie do pierwszej klasy.
- Nie możemy znaleźć matki. Jeśli nie pozyskamy aktu urodzenia, wtedy trzeba będzie ustalić imię i nazwisko dziecka w innym trybie - mówi sędzia Ostrowski.
Tylko sympatyczny i rozgarnięty chłopczyk nie ma wątpliwości. Zapytany przez nas, jak się nazywa, głośno i wyraźnie mówi: - Kamil T... (tu pada nazwisko ojca, z którym mieszka w Neplach).
- Ma kolegów, u sąsiadów - poprawia go babcia.
- Nie chodziłem - wypomina babci.
- Teraz jest mokro. Odwilż - usprawiedliwia się babcia.
Dziecko bez metryki
Rozmawiają jak dorośli. Chłopczyk jest bystry, ciekawy świata. Chociaż ma sześć lat, nie może jednak chodzić do zerówki. Sześcioletni Kamil nie ma aktu urodzenia. Nie figuruje w żadnych rejestrach. Jest, a urzędowo go nie ma... Wskutek zaniedbania rodziców i urzędów zapomniano o sporządzeniu tego ważnego dla życia każdego człowieka dokumentu.
Dziecko urodziło się w prywatnym domu w Warszawie. Żaden szpital nie przesłał zatem wiadomości o urodzinach do USC. Rodzice małego chłopczyka żyli akurat w konkubinacie. Jan T. pochodzący z Nepli nad Bugiem i Bożena K. (pozostająca cały czas w związku małżeńskim z Marianem K.) spotkali się w Warszawie w grudniu 1994 roku. Byli z sobą razem do września 1997 roku. Chłopiec urodził się w 1995 roku.
Kłopoty z chrztem i szkołą
- Matka zostawiła Kamilka kiedy miał roczek i znikła na zawsze. Początkowo córka opiekowała się Kamilkiem. Ludzie dziwili się, po co przyjęła nieswoje. Psa się nie wyrzuca, to dziecko trzeba tym bardziej wychować. Kamil nie jest jeszcze chrzczony. Kiedy ksiądz chodził z wizytą po kolędzie, spytaliśmy, czy można ochrzcić chłopca. Życzył sobie, aby była metryka. Mamy więc kłopot. Bez kwitów nie można zapisać Kamilka do szkoły, która jest blisko domu - tłumaczy pani Kazimiera, babcia Kamila.
Bogusława Hawryluk, energiczna sołtys Nepli zaczęła interweniować w różnych urzędach. - To jest patologia. Zaniedbania urzędów w wydaniu aktu urodzenia powodują, że chłopiec ma rok do tyłu w edukacji. Nikt mu tego nie wyrówna. Wszystkie nasze urzędy pośrednio o tym wiedziały... Sama dawno zgłaszałam ten fakt. Dobrze, że dzieckiem opiekuje się wspaniała babcia - mówi sołtys.
W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Terespolu dowiedzieliśmy się, że we wrześniu Anna Miszczuk, kierownik GOPS wystąpiła z tą sprawą do sądu powiadamiając, że dziecko nie jest zarejestrowane w ewidencji ludności i nie posiada sporządzonego aktu urodzenia.
Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej wszczął postępowanie opiekuńcze. Wezwany przed sąd Jan T. który chce uznać, że jest ojcem Kamila, wyjaśnił, iż chłopczyk urodził się we wrześniu 1995 roku w domu prywatnym.
Matka, która znikła
- Jestem przekonany, że byłem ojcem dziecka. Chciałem uznać ojcostwo, ale nie było to możliwe. Wiem, że w świecie prawa nie jestem ojcem dziecka, ale zająłem się wychowaniem, gdyż konkubina na zawsze mi je zostawiła - wyjaśniał w sądzie Jan T.
Jak kamień w wodę przepadła Bożena K. Wiadomo, z dokumentacji szpitalnej, że była matką Kamilka. Sądowo odebrano jej prawa rodzicielskie w stosunku do czworga dzieci, które miała z Marianem K. Bialski Sąd Rejonowy wystąpił zatem do warszawskiego USC o sporządzenie aktu urodzenia chłopca.
Sędzia Wojciech Ostrowski, wiceprezes bialskiego sądu powiedział nam, że dobro dziecka nie jest zagrożone. - Będziemy się starać jak najszybciej skończyć tę sprawę. Do września postaramy się z nią uporać. Szkoda, że zawiadomiono nas dopiero, gdy dziecko miało pięć lat - mówi Wojciech Ostrowski.
69-letnia pani Kazimiera przyznaje, że kiedyś matka przysyłała widokówki. - Jak tam mój mały - pytała. Darłam je i wrzucałam do pieca. Jak nie ma matki, nie ma i pocztówek. Toż powinna się pokazać! Marną mam emeryturę. Kiedyś pracowałam w piekarni, tam nie dawano nam za bardzo zarobić. Dobrze, że pomaga nam córka. Dorywczo też zarabia syn. Martwię się, aby choć nie zabrali mi dziecka. Jak będą mi zabierać, trupem padnę, a nie oddam. Niechby go wzięli jak był w pieluchach, malusieńki. Teraz 6-letni dzieciak, za przeproszeniem choroby dostanie, jakby się go wyrwało od nas... - kończy babcia.
Krzysztof Grudzień - dyrektor Wydziału Nadzoru Formalno-Prawnego Kuratorium Oświaty w Lublinie
Józef Różański - dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego
w przypadku Kamila z miejscowości Neple - będę tę sprawę wyjaśniał.