- Tutaj zbiera się nas najwięcej, trzeba tu przyjść tak około 22. Wszystkie ławki zajęte, bo tu każdy ma swoje miejsce do spania - tłumaczy pan Rysio, od dziewiętnastu lat żyjący na ulicy. Jak twierdzi, nie ma żadnej alternatywy, noclegi na dworcu PKP to jedyne rozwiązanie dla niego i jego towarzyszy.
Odróżnić bezdomnego od włóczęgi
Jak twierdzi dyrektor, co roku w okresie jesienno-zimowym, pracownicy socjalni wraz z sokistami lub policją kontrolują osoby przesiadujące na dworcu. W znacznej mierze osoby te nie mają nic wspólnego z prawdziwymi bezdomnymi, gdyż po wylegitymowaniu ich okazuje się, iż mają stałe miejsce zamieszkania. Należy bowiem odróżnić bezdomnego od włóczęgi.
Obiecują, że rozpatrzą
Czy w związku z tym należy mniemać, że wszystkie osoby śpiące na dworcu są włóczęgami? - Oczywiście nie. Wśród osób tam koczujących są też bezdomni. My nie możemy zmusić nikogo do nocowania w określonym miejscu, możemy tylko proponować. Nie wszyscy natomiast z tej propozycji muszą skorzystać - tłumaczy dyrektor MOPS.
Tymczasem pan Rysio bezskutecznie stara się zapewnić sobie "ciepły kąt” na zimę. - Kilkakrotnie byłem już w urzędzie miasta, gdzie prosiłem o jakiś kwaterunek na zimę w zamian za pracę w czynie społecznym. Obiecują, że rozpatrzą... - mówi z powątpiewaniem."Lokatorzy” dworca zgodnie twierdzą, że marzą tylko o dachu nad głową. Dzięki pomocy różnych osób i instytucji nie narzekają na brak jedzenia. - Na dworzec przybiegają nawet dzieci z pobliskich bloków i przynoszą nam jedzenie w reklamówkach - opowiada kolega pana Rysia. O ubranie też nie muszą bardzo zabiegać, bo i kościoły organizują zbiórki, pomagają też ludzie prowadzący sklepy z tanią odzież
Dach nad głową za odśnieżanie
Nadziei na stałą pracę dawno się już wyzbył, choć na dopiero czterdzieści dziewięć lat i spore chęci. - Ja z zawodu jestem murarzem, za pracą schodziłem całą Białą, nawet u prywaciarzy nic nie znalazłem. Jeździłem też po kraju, to czasem gdzieś sezonowo popracowałem - żali się rozmówca, po czym dodaje - Jedyne co mnie cieszy w tej sytuacji, to że nie mam rodziny, sam zawsze jakoś sobie poradzę.
Jest jednak wielu takich, jak Piotr N., starych i schorowanych. Czy oni dadzą sobie sami radę? Dzisiaj Piotr miał szczęście, ktoś z podróżnych kupił mu bułkę i kefir na kolację - czy jutro też ktoś taki się znajdzie?•