Przy ulicy Mickiewicza od sześciu lat straszą zaniedbane fundamenty pod budowę bloku socjalnego. Pieniądze wyłożyło miasto.
To miał być pierwszy etap budowy. Na drugi mieszkańcy miasta potrzebujący tanich mieszkań nie mogą się doczekać
Wykonanie projektu, wylanie fundamentów i uzyskanie zgody na budowę kosztowało podatników prawie 50 tys. złotych. Plany były ambitne. W budynku wielorodzinnym miały zamieszkać 24 rodziny. Te, których warunki lokalowe są nie do przyjęcia. Wielu z nich może codziennie oglądać, co zostało z ich marzeń, bo mieszają po sąsiedzku w zaniedbanych barakach. Po sześciu latach już nie wierzą, że kiedykolwiek przeprowadzą się do nowego lokalu. – Jak my tu mieszkamy? Małe klitki, zimno, brudno – mówi pan Wiesław, jeden z lokatorów baraku przy ulicy Mickiewicza. – A obok od kilku lat widzimy fundamenty. Kiedyś, to jeszcze burmistrz nam obiecywał, że przeprowadzimy się do nowego bloku, ale teraz, to już o tym nie wspomina.
Budowa miała kosztować 2 miliony złotych. Burmistrz twierdzi, że na kontynuowanie inwestycji nie ma pieniędzy, bo w mieście są potrzeby o wiele ważniejsze. Dlatego ani w tym, ani w następnym roku nie przewiduje pieniędzy na dokończenie budowy. – Trzeba by było podjąć męską decyzję, żeby rozpocząć budowę i ją skończyć – tłumaczy. – Budować po kawałku, to nie wyjście. Na razie dużą część pieniędzy przeznaczamy na oświatę, kanalizację i budowę wodociągów. Potrzebujemy też pieniędzy do przygotowywania projektów unijnych.
Na mieszkania socjalne czeka w Parczewie przeszło 200 rodzin. Miasto dysponuje zaledwie dziewięcioma takimi mieszkaniami. W ubiegłym roku przydzieliło tylko jedno takie mieszkanie.
– Nie mamy wyodrębnionych budynków socjalnych na naszym terenie – tłumaczy Irena Terlecka, inspektor do spraw gospodarki mieszkaniowej przy Urzędzie Miejskim w Parczewie. – Możemy dysponować lokalami socjalnymi, gdy lokator umrze lub przeprowadzi się gdzie indziej.