Złą sytuację materialną pracowników dużych podlaskich szpitali pogarsza pozbawianie ich funduszu socjalnego. Zarobki od lat stoją w miejscu. Po tym, jak podrożała żywność, zanosi się na wyjątkowo skromne święta.
Załoga szpitala w Białej Podlaskiej i tak nie dostała jeszcze w tym roku ani złotówki z tej puli. Nie otrzyma na Boże Narodzenie talonów, nie ma też pożyczek remontowych. – Zmniejszenie funduszu o jedną czwartą to kolejne niezrozumiałe dla nas posunięcie. Wcześniej dyrektor zwrócił się do nas z propozycją, aby z funduszu socjalnego sfinansować zakup tomografu komputerowego dla szpitala – mówi Joanna Głowacka z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w bialskim szpitalu. Związkowcy zgodzili się, bo zależy im na pozyskiwaniu dobrego sprzętu. Zrobili to jednak pod warunkiem, że na koncie funduszu pojawią się wreszcie pieniądze. Nie wpłynęły, a fundusz i tak obcięto. To dla ludzi cios i pytają dlaczego przy głodowych zarobkach, odbiera im te dodatkowe, niewielkie pieniądze.
Od dwóch lat nie wpływają pieniądze na konto funduszu w parczewskim szpitalu. – Skarżyliśmy się do Państwowej Inspekcji Pracy. Były kontrole. Ukarano dyrektora mandatem, ale dalej jest to samo. Nie mamy już nadziei, że coś się zmieni. Dyrektor przeznacza pieniądze na inne cele, a nas tylko o tym informuje, nie licząc się z tym, co myśli załoga. Nie zauważa, że pracownicy żyją w nędzy – słyszymy od Artura Ognika, reprezentującego „Solidarność” w parczewskim szpitalu.
– Tylko nieliczni mają nadzieję, że dyrektor okaże nam serce i będą talony na święta – dodaje związkowiec.
Na ponad milion złotych zalega pracownikom z tytułu funduszu socjalnego szpital w Radzyniu Podlaskim. – Jak nie mamy na chleb, to nie jedziemy na wczasy, nawet pod gruszą – uzasadnia Lesław Budzyński, dyrektor radzyńskiego SP ZOZ. Pieniądze na konto funduszu nie wpływają, bo brakuje ich na wynagrodzenia, które pracownicy od lipca dostają w ratach.
W lepszej sytuacji jest tylko załoga szpitala w Międzyrzecu Podlaskim. Pracownicy dostają talony i pożyczki remontowe.
Bożena Banachowicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych radzi pracownikom, aby poszli do sądu. – Wiemy o kłopotach pracowników tych szpitali. Nie dość, że wypłaty dostają w ratach, to odbiera im się jedyne dodatkowe źródło finansowego wsparcia. Kiedy rozmawiamy z ministrem zdrowia, odpowiada, że to wina dyrektorów, bo dostają pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Zdecydowanie powinna interweniować Państwowa Inspekcja Pracy a następnie prokurator. Sprawiedliwości trzeba szukać w sądzie – uważa przewodnicząca.