Dzięki czujności myśliwego policjanci schwytali kłusownika. Myśliwy śledził go w lesie aż do sprowadzenia policji.
- Zaniepokoił się, bo wiedział, że tego dnia i w tym miejscu nie powinien polować żaden inny myśliwy – informuje Barbara Salczyńska, z policji Radzyniu Podlaskim. Postanowił sprawdzić co się dzieje.
Myśliwy nie zraził się tym, że będzie miał do czynienia z kimś kto ma broń. Zbliżył się do miejsca skąd dochodziły wystrzały. Na jego oczach leśną dróżką odjechał opel. Myśliwy ruszył za nim samochodem. Zadzwonił też na policję. Wciąż jechał za oplem podając dyżurnemu radzyńskiej komendy gdzie się znajduje. Dzięki temu w miejscowości Krasew, patrol zatrzymał podejrzany samochód. Był w nim 43-letni mieszkaniec gminy Borki.
W bagażniku pojazdu policjanci znaleźli martwą sarnę. W samochodzie nie było broni, z której zwierzę zostało zabite. Prawdopodobnie kłusownik zorientował się, że wkrótce trafił w ręce policji.
- Tuż przed zatrzymaniem samochodu przez patrol wysiadł z niego mężczyzna, który uciekł do lasu zabierając broń – dodaje Salczyńska.
Mężczyzna w ręce policji wpadł już następnego dnia. Był to brat kierowcy opla. Miał strzelbę z lunetą i naboje. Żaden z braci nie miał pozwolenia na posiadanie broni.
43-letni mężczyzna usłyszał już zarzut kłusownictwa i nielegalnego posiadania broni palnej i amunicji. Jego brat ma odpowiadać za utrudniania dochodzenie poprzez ukrycie broni.