Chociaż padało i było ślisko, to jednak kilkudziesięciu poprzebieranych studentów ruszyło w minioną sobotę w barwnym przemarszu juwenaliowym.
Entuzjaści z Zamiejscowego Wydziału Wychowania Fizycznego pozyskali znaczących sponsorów (głównie piwnych). Trudniej było zadbać o biurokrację.
Działacze studenccy nie uzgodnili dokładnie z bialskim prezydentem Andrzejem Czapskim przesunięcia terminu przekazania im kluczy (w marcu wyznaczyli wcześniejszą godzinę niż w aktualnym programie, który przedłożyli merowi z zaproszeniem).
Kiedy zatem starostowie juwenaliów, studenci pierwszego roku, Ewelina Siodłowska i Marcin Dobrowolski zostali dowiezieni bryczką przed gmach magistratu, okazało się, że zniecierpliwiony czekaniem prezydent już opuścił budynek.
Kiedy powstał impas, strażnik miejski chciał wydać im klucze, ale żacy honorowo odmówili i z przekąsem "podziękowali”.
Jednak zgodnie z tradycją, prorektor AWF, prof. Ryszard Cieśliński przekazał im insygnia dziekańskie. Maskotką imprezy była przebrana w barwne stroje i maskę pani Sabinka (prowadząca barek "Żaka”). To ona corocznie przygotowuje kolorowe stroje studentom i potem je pierze.
W tym roku żacy z AWF formalnie nie przejęli władzy nad miastem. Osłodzili sobie zgrzyt w pianie darowanego przez browary piwa. Bialska brać studencka dobrze bawiła się w konkursach - chodzenia po beczce piwa i transporterach, a także picia piwa na czas. W piątek udało się zorganizować pomysłową Olimpiadę Przedszkolną.
Katarzyna Polaczuk, wiceprzewodnicząca samorządu studenckiego powiedziała nam, że najbardziej była zadowolona z dyskotek, które gromadziły duże tłumy młodzieży. Zawiedli jednak miejscowi sponsorzy. Kiedy całość juwenaliów kosztuje dużo ponad 30 tysięcy złotych, jest to poważny mankament.
W bialskiej AWF liczą na przyszłą współpracę z samorządami UMCS i PWSZ. Być może wtedy juwenalia mogłyby zyskać na atrakcyjności.