Brak miejsc do uprawiania sportów zimowych przekreśla szanse Podlasia na przyciągnięcie o tej porze roku większej liczby turystów. Nadbużańskie ośrodki wczasowe i kwatery agroturystyczne świecą pustkami. Tylko nieliczni odważyli się na udostępnianie bazy
Prawdziwe białe szaleństwo nie jest możliwe na Podlasiu, nawet gdy śniegu po kolana. Nie ma odpowiedniego zaplecza organizacyjnego - wypożyczalni sprzętu, wyciągów, wytyczonych tras, przygotowanych stoków. A wszystko to dałoby ludziom zarobek.
- Ruszymy w kwietniu i tak do jesieni, a zimą zastój. Nic się nie zarabia - mówi Andrzej Dudziak, właściciel ośrodka wypoczynkowego w Serpelicach. Widzi jednak szanse na uruchomienie bazy zimą. W ofercie podstawę stanowiłyby narciarstwo i saneczkarstwo. Pagórkowate tereny doskonale się do tego nadają. Nocleg i wyżywienie to za mało dla turysty, zwłaszcza młodego.
- Rodzice chętnie zmieniają klimat. Zabierają dzieci tam, gdzie są dobre warunki. Chodzi oczywiście o góry - mówi Jadwiga Piechocka z bialskiego biura podróży. Chociaż w Słowacji można spędzić ferie za niewiele ponad 700 złotych, większe wzięcie mają polskie kurorty. Niestety, w województwie lubelskim nie ma ich wiele, do tego nie przyciągają przyjezdnych z innych regionów.
- Roztocze jest przepiękne, ale latem. Teraz dzieci życzą sobie jechać w ciekawsze strony. Dużo wycieczek szkolnych udaje się w trasę Kazimierz, Nałęczów, Puławy. Te okolice są im znane - wyjaśnia Stanisława Duklewska z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Białej Podlaskiej. Organizując biedniejszym dzieciom wyjazd w czasie ferii, kieruje się ich upodobaniami, no i ceną. U górali można zawsze coś utargować. Marketing mają w małym palcu. Dają upusty zimą, jak się zaklepie przyjazd latem.
Na Podlasiu pozostaje nadzieja, że absolwenci turystyki z bialskich uczelni w przyszłości będą mieli pomysł na ożywienie swojej branży.•