Zdenerwowana matka dwuletniej dziewczynki zamiast na pogotowie zadzwoniła na policję. Patrol pojechał na ratunek, nie wiedząc, że bardzo potrzebny jest lekarz. Na miejscu podjęli błyskawiczną decyzję: wieziemy dziecko do szpitala. Chora dziewczynka żyje.
– Zuzia już była sina. Nie oddychała. Krzyczałem do córki, aby robiła oddychanie usta-usta – opowiada Urszula Małaszuk, babcia dziewczynki, która często opiekuje się małą.
– Otworzyłyśmy balkon, aby wpuścić powietrza. Było bardzo źle. Trzęsły się nam ręce z nerwów. Kiedy córka próbowała zadzwonić po pomoc, pewnie wybrała zły numer. Dlatego byłyśmy zszokowane, kiedy pojawili się policjanci. Wezwałyśmy ich zamiast pogotowia! – relacjonuje kobieta.
– I to policjanci uratowali życie mojej kochanej wnusi. Bez namysłu zawieźli nas na izbę przyjęć do szpitala.
W środę w Komisariacie Policji w Międzyrzecu Podlaskim dyżur miał mł. aspirant Jerzy Komoń. To on odebrał telefon od zdenerwowanej kobiety, która tylko krzyczała: Ratunku! Pomocy! Dyżurny Próbował uspokoić dzwoniącą, żeby dowiedzieć się, co się stało i skąd dzwoni. W końcu usłyszał adres – ulica Balladyny. To na obrzeżach Międzyrzeca Podlaskiego. Mł. aspirant wysłał tam patrol prewencji.
– Dziecko było sine. W tej sytuacji każda chwila zwłoki mogła grozić tragedią. Matka i babcia były w szoku – opowiada sierżant Mariusz Semeniuk, który z sierżantem Markiem Jaszczukiem przyjechał na wezwanie. – Zapamiętałem obraz przerażonej kobiety z dzieckiem na reku, która mówi: Ona umiera.
Policjanci uznali, ze nie ma czasu na wzywanie pogotowia. – Pojechaliśmy szybko do szpitala. Na szczęście zdążyliśmy – z ulgą dodaje Semeniuk, który sam ma dwuletnie dziecko.
– Gdyby dziecko w takim stanie dotarło do nas później, to mogłoby umrzeć. Przywieziona dziewczynka miała przerywany oddech, ale była na szczęście akcja serca. Szybko podaliśmy leki – mówi lek. med. Ireneusz Stolarczyk, dyrektor szpitala, który akurat w środę wieczorem był na izbie przyjęć.
– Bardzo pozytywnie oceniam akcję policjantów. Byli przejęci i poczekali aż udzielimy dziewczynce pomocy – dodaje Stolarczyk.
Zuzia jest teraz leczona na oddziale dziecięcym. Czeka na tomografię. – Stan dziecka jest stabilny. Czuje się lepiej – potwierdza lek. med. Urszula Świderska, ordynator tego oddziału.
Zachwytów postawą policjantów nie podziela jednak aspirant Krzysztof Semeniuk, oficer prasowy bialskiej policji.
– Na szczęście ich akcja się powiodła. Gdyby było inaczej naraziliby się na wyjaśnienia i zarzuty, że nie wezwali, zgodnie ze standardami, pogotowia – uważa Semeniuk i dodaje, że sierżanci ryzykowali życie dziecka. Ale przewiduje, że funkcjonariusze zapewne otrzymają nagrodę od komendanta.