Opieka długoterminowa nad schorowanym pacjentem to przyszłość zawodu pielęgniarskiego. Zwłaszcza, że ogranicza się do minimum czas pobytu pacjenta w szpitalu.
Na terenie Międzyrzeca Podlaskiego, Terespola, Parczewa i Białej Podlaskiej pracuje, sprawując długoterminową opiekę domową, 5 pielęgniarek. Zarabiają około ośmiuset złotych, po odliczeniu kosztów. Ledwo wyrabiają się z obowiązkami. Kolejka oczekujących na opiekę jest duża. - Mamy chorą, która od maja ubiegłego roku czeka na wizyty. Niestety, kasa chorych tak nam zmniejszyła liczbę usług w kontrakcie, że nie jesteśmy w stanie obsługiwać wszystkich zgłaszających się - twierdzi Barbara Soćko, pielęgniarka pracująca w ramach grupowej praktyki pielęgniarskiej.
Działający w bialskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym zakład opiekuńczo-leczniczy, w którym mogą stale przebywać przewlekle chorzy, ma kontrakt z LRKCH na usługi medyczne. Zatrudnia lekarzy i pielęgniarki. O prowadzeniu podobnej placówki marzy B. Soćko. Czeka jednak na zniesienie limitów w zawieraniu umów na tego typu usługi. - W kasie chorych powiedziano mi, że nie dostanę kontraktu na usługi w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym, który zamierzam otworzyć, bo już jeden zakład działa w mieście. Ale ja wiem z doświadczenia, jak duże są potrzeby w naszym regionie. Poza tym pacjentom należy się wybór. To oni i ich rodziny decydują, czy chory jest pielęgnowany w domu, czy w zakładzie - uzasadnia pielęgniarka.
- To prawda. Wzrasta zapotrzebowanie na opiekę długoterminową, ale nie wystarcza pieniędzy na te usługi. Do trzydziestego pierwszego marca nie zawieramy żadnych kontraktów. Nie wiadomo, na jakich zasadach odbędą potem się negocjacje z funduszem zdrowia - słyszymy od Krystyny Domańskiej, rzecznik LRKCH.